Wzięłam swoje śniadanie, ciesząc się w duchu, że poprzedniego wieczoru zrobiłam sobie lunch do szkoły, i już miałam wracać na górę, by pośpieszyć Owena, kiedy ojciec zatrzymał mnie jednym, prostym pytaniem.

– Będziesz w stanie złożyć zeznania?

Zatrzymałam się w pół kroku, odwracając się przez ramię. Nie musiałam spoglądać mu w oczy, by wiedzieć, że ciągle na mnie patrzył, wyczekując jakiejś reakcji. Ścisnęłam palcami grzbiet nosa, zastanawiając się nad powodem, dla którego mnie o to pytał.

– Jakie zeznania? – W końcu przerwałam niezręczną ciszę, bo chęć poznania szczegółów zaczęła piec mnie pod własną skórą.

– W sprawie śmierci – zawahał się, sprawnie omijając słowa „zabójstwo – Jenny. Znałaś ją, przyjaźniłyście się, może wiesz coś na ten temat.

Zagotowało się we mnie. Ostatnie, czego mi brakowało, to w jakikolwiek sposób przyczyniać się do czegokolwiek, co miało związek z Jenną Goddart. To nie tak, że jej nie współczułam lub coś w tym rodzaju. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co ją spotkało, ciągle widziałam jej zmasakrowane ciało, ilekroć zamykałam oczy, ale... jeśli tajemnica lycanów miała zostać tajemnicą, musiałam trzymać siebie i Razera z daleka od śledztwa.

– Ostatni raz rozmawiałam z nią, kiedy brałyśmy udział w konkursie – zwróciłam uwagę, wcale nie ukrywając, że nie byłam w humorze. – Nie znałam Jenny tak, jak wam się wydaje, ledwo wiedziałam, jak ma na nazwisko. Nigdy się nie przyjaźniłyśmy i naprawdę wątpię, że moje zeznania na cokolwiek się zdadzą. Wybacz, ale nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie.

Struchlałam, wypowiadając ostatnie słowa. Nagle ogarnął mnie strach. Ostatnie, czego chciałam, to wywołać gniew ojca. Owen zaraz miał zejść na śniadanie, a ja nie chciałam, żeby był kolejnym świadkiem kłótni. Nie chciałam też, by tata po raz kolejny podnosił głos, a to zdarzało mu się częściej, kiedy był zmęczony. On jednak nie zareagował tak, jak się obawiałam. Wzruszył tylko ramionami, następnie kiwając głową.

– Jeśli tak twierdzisz. Ale jeżeli zmienisz zdanie, możesz w każdej chwili złożyć zeznania.

Czułam się, jakby wiedział. Jakby zdawał sobie sprawę, że coś jeszcze w tym mieście było nie tak. Jakby miał pewność, że to nie jakaś Crystal znalazła ciało Jenny, a jego własna córka. Ta sama, która później pozwoliła krwiopijnej bestii zabrać truchło i podrzucić je kilka przecznic dalej. Pokiwałam głową, udając, że w moich myślach nie kłębiło się pełno niezbyt miłych wspomnień. Czułam, że muszę się przewietrzyć, bo inaczej to wszystko skończy się naprawdę źle.

– Idę się przejść, poczekam na Owena przy samochodzie – oznajmiłam, rzucając te słowa właściwie nie w kierunku taty. Nie skierowałam ich do nikogo konkretnego i żałowałam, że mamy nie było na parterze.

– Dokąd? Wracaj tu, nigdzie nie idziesz – burknął natychmiast, wymachując na mnie ręką, kiedy szłam w stronę drzwi wyjściowych. Kiedy się odwróciłam, już stał na baczność, w jednej dłoni trzymając łyżkę, jakby zamierzał mnie nią rzucić. – Nie będziesz wychodziła sama, dopóki nie zakończymy śledztwa.

– Takie sprawy mogą ciągnąć się latami, wiesz o tym. Mam siedzieć w zamknięciu do końca życia? – palnęłam, zupełnie bezmyślnie.

– Pilnuję, żeby nie stała ci się krzywda. Nie mam zamiaru identyfikować twoich zwłok na posterunku! – zagrzmiał, swoim donośnym głosem zagłuszając nawet tupot nóg na schodach.

Mama znalazła się w zasięgu mojego wzroku. Była zdezorientowana i zdecydowanie usłyszała to, co powiedział tata, więc nie była zadowolona. Za nią dreptał Owen, małym autkiem sunąc po poręczy schodów. On jedyny zdawał się nie zwracać uwagi na to, co powiedział ojciec, a może to i dobrze.

RazerNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ