Zajęłam się ściąganiem wierzchniego okrycia i wymienianiem książek, które potrzebowałam na zajęcia. Na szczęście wyrobiłam się przed czasem, więc nie musiałam martwić się spóźnieniem na angielski. Wokół mnie ciągle słyszałam te wszystkie rozmowy, ale dalej niewiele z tego rozumiałam. Mówili o czyimś mężu i porannych wiadomościach. Nawet ze swoją wyobraźnią nie byłam w stanie dopowiedzieć sobie reszty historii.

– Diara!

Zdołałam jedynie otworzyć usta, a Addison pojawiła się tuż przy mnie, ciągnąc za sobą Liama i Clair. Wyglądali tak, jakby zobaczyli ducha, właściwie głównie Addison tak wyglądała. Liam był dziwnie podekscytowany, a usta Clair wyginały się w podkówkę.

– Mamy dziś w szkole jakieś święto? – zagadałam jako pierwsza, dłonią wskazując na korytarz pełen uczniów.

– Święto! – prychnęła Addison. – Matko, ty naprawdę nic nie wiesz? Czy twoi rodzice nie oglądają porannych wiadomości?

– Wiesz, że nie – odpowiedziałam prosto, nie mając ochoty na droczenie się. Chociaż od wczoraj męczyły mnie dziwne myśli, które były tylko wytworami mojej wyobraźni, skutecznie sprawiały, że wszystkiego mi się odechciało.

– Znasz panią Akiyamę? Uczy etyki i podstaw z japońskiego – wytłumaczyła prędko, robiąc kilka dziwnych gestów dłońmi.

– Tak, rozmawiałam z nią na początku roku. No wiecie, to całe doradztwo w sprawie college'u. No i co z nią?

– Nie do końca z nią – dodał Liam, nagle całkowicie poważniejąc. Widok mojego przyjaciela z tak smutnym spojrzeniem nie był czymś, co widziałam na co dzień. – Jej mąż był bratem naszego pastora. Dzisiaj odnaleziono jego ciało.

Podręczniki prawie wypadły mi z ręki. Otworzyłam usta, chcąc zadać jakieś pytanie, ale odebrało mi mowę.

– Teoretycznie nie ma jeszcze żadnych szczegółów – dopowiedział, wzruszając ramionami – ale policja mówiła, że zaatakowało go jakieś zwierzę. Podobno... rozszarpało go na strzępy.

– Liam! – Clair uderzyła go w ramię, zasłaniając sobie dłonią usta, jakby zaraz miała zwymiotować na samą myśl. Jeśli miałam być szczera, mnie też zemdliło.

– Zastanawialiśmy się, czy wiesz coś więcej na ten temat. No wiesz, twój tata jest zastępcą szeryfa, więc...

– Rano jedliśmy wspólnie śniadanie, miał pójść do pracy dopiero w południe. Może dostał wezwanie, gdy już wyszłam.

Albo doskonale wiedział o znalezieniu ciała, ale nie chciał nam o tym mówić, by nas nie straszyć.

– Słyszałam, że coś wpadło mu pod koła, a kiedy wyszedł sprawdzić, co to było... – Głos Clair załamał się w pewnym momencie.

Tragedia, która dotknęła panią Akiyamę i rodzinę pastora była naprawdę druzgocąca. Ale czy Clair Hovelock naprawdę tak się tym przejęła, czy też udawała współczucie do tego stopnia, że prawie jej uwierzyłam? Clair także zadawała się z cheerleaderkami, a cheerleaderki od zawsze były swego rodzaju sektą. Kiedy się do nich dołączyło, zaczynały pranie mózgu. Wiedziałam o tym od Addison, chociaż ona oczywiście nie użyła tych słów. Opowiadała o nich w samych superlatywach, to ja stwierdziłam, że w tym wszystkim było coś nie tak. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że jeśli dołączyło się do cheerleaderek, z roślinożerców stawało się drapieżnikami? Do tego cheerleaderki serwowały dwa zestawy uczuć: smutne lub wesołe, a i tak wszystko opierało się na tym samym. Jeśli drużyna przegrała – dopingowały ją do samego końca, krzycząc, że nic takiego się nie stało. Jeśli wygrała – rzucały pomponami pod same niebo, radując się z zawodnikami. Gdy stało się coś smutnego – najpierw starały się pocieszać, ale potem zachowywały się tak, jakby dopiero co zeszły z planu „High School Musical", rozpoczynając swoje tańce i wiwaty, że wszystko będzie dobrze. A więc, Clair, czy naprawdę było ci żal mężczyzny, którego nigdy nawet nie widziałaś?

RazerWhere stories live. Discover now