Zajęłam swoje ulubione miejsce naprzeciwko Liama. Miałam stąd idealny widok na całą stołówkę, a także podwórze. Śnieg sypał od wczorajszego wieczora, a całe Riverton tonęło w zaspach. W telewizji zapowiadali opady na cały tydzień, a ja żywiłam nadzieję, że wkrótce odwołają lekcje. Podobno niektórzy uczniowie mieli kłopot z dotarciem do szkoły własnymi samochodami, a autobus utknął gdzieś po drodze. Dobrze, że mój jeep jakoś radził sobie z trudnymi warunkami.
– Stolik na dziesiątej – zakomenderowała Dominica, wrzucając frytkę do ust wymalowanych krwiście czerwoną szminką. – Nowy kąsek?
– Nikt ciekawy – odpowiedziała jej natychmiast Addison, także spoglądając w tamtą stronę. – Pewnie jest jak Cullenowie, wygląda wam na wampira?
Uśmiechnęłam się szeroko. Naszą ulubioną zabawą podczas lunchu było dopisywanie ludziom łatek i historii, czasem bardzo nieprawdopodobnych. Nie chodziło o to, by skupić się na jednym celu, a na tym, kto akurat rzucił się w oczy. Chłopak ze wskazanego stolika był blady i miał rude włosy – to musiał być jakiś przodek Edwarda Cullena. Dziewczyna z wygoloną czwórką na głowie – pewnie była jedną z pięcioraczków, które do dziś wyglądały identycznie, więc ich rodzice posłali je do różnych szkół, a na głowie każdej z nich wycinali numer, by się nie pomylić. A ten niesamowicie przystojny Dean Hovelock, brat Clair – razem z jego siostrą twierdziliśmy, że nie ma dziewczyny, bo woli chłopaków. Clair mówiła, że kumple czasem u niego nocowali. Może tym razem trafiliśmy w dziesiątkę. Wystarczyło, że ktoś upuścił papierową słomkę na podłogę, a jeśli miał szczęście i któreś z nas to zauważyło, jego osoba natychmiast była na językach.
– Popatrzcie na laskę, co właśnie wchodzi – rzucił pod nosem Liam, pociągając łyk swojego mleka czekoladowego. Pił je do tostów z boczkiem, ale obleśne.
– Na tę z kucykami czy na Daenerys? – upewniła się Dominica.
– Daenerys. Ile smoków może mieć w tej torbie? – Spojrzał na mnie porozumiewawczo. Przykro mi, Liamie, ale nie oglądałam „Gry o tron".
Jasne włosy, splecione w warkocz, bardziej przypominały mi Elsę z „Krainy Lodu", jeśli miałam być szczera. Wzruszyłam więc ramionami, teraz skupiając całą uwagę na całkiem niezłym makaronie z serem. Bez względu na to, co mówili o Betty chłopaki z drużyny, gotowała nieźle. Oczywiście nie była jedyną kucharką, ale z uwagi na doświadczenie, to ona wszystkiego doglądała. Wolałam lekko niedosolony makaron od papek z groszkiem, które serwowano u mojego brata w szkole.
– Diara, patrz! – Dominica prawie wytrąciła mi z dłoni plastikowy widelec, kiedy złapała mnie za przedramię i potrząsnęła mną. – Teraz twoja kolej, ten chłopak w dredach.
Wychyliłam się lekko zza Liama, by lepiej się mu przyjrzeć. Był czarnoskóry, dość wysoki, a jego czarne włosy były... zaplecione w to coś. Jego śnieżnobiały uśmiech odznaczał się bardzo wyraźnie, a gdy chłopak się śmiał, jego koraliki i kolczyki trzepotały. Miał na sobie bojówki, ciężkie buty i bluzę w moro.
– To proste – powiedziałam w końcu, zwracając na siebie wzrok przyjaciół. – Jest druidem.
– Druidem? – Dominica zmarszczyła brwi. Czy zdawała sobie sprawę, że trochę za bardzo je podkreśliła?
– Nie wiesz, kim jest druid? – Machnęłam ręką. – To taki celtycki czarownik. No wiesz, zna się na zielarstwie i jest niebezpieczny. Przecież oglądałaś „Teen Wolf'!
– Jestem na drugim sezonie! – prychnęła, więc podniosłam dłonie w poddańczym geście. – Piśniesz słówko i powiem ci, kto jest A.D, jasne?
YOU ARE READING
Razer
Werewolf"Kiedy się narodził, demony wybrały jego niewinną duszę. I roztrzaskały ją w drobny mak." Lokalne władze ogłaszają sezon polowań, zaśnieżone miasteczko w lodowatym Wyoming przeżywa okres świetności, a lokalna policja nie zaprząta sobie głowy...
Rozdział 1.1
Start from the beginning