– Pamiętajcie, żadnych mielonych – szepnęła Dominica, jako pierwsza łapiąc za granatową tacę. Podążyła w stronę kolejki, kręcąc biodrami na wszystkie strony.

– Co bierzesz? – Addison zwróciła się do zamyślonego Liama, który stał tuż obok mnie.

– Nie wiem, pewnie mielone.

– Fuj.

Liam zaśmiał się z jej reakcji, a potem popatrzył na mnie. Głupio było się przyznać, że lubiłam, gdy to robił. Lubiłam, gdy jego niebieskie oczy skupiały się tylko na mnie. Przyjaźniłam się z nim od gimnazjum i dobrze się rozumieliśmy, a mnie czasem wydawało się, że porozumiewaliśmy się bez słów. Czasem bywał trochę męczący i marzyłam o tym, by jakoś mu się wymknąć, ale w gruncie rzeczy nigdy nie miałam mu nic do zarzucenia. Czasem zdarzało mi się szukać haczyków na swoich znajomych, jakbym z całego serca pragnęła udowodnić im, że nie są dobrymi ludźmi, ale byłam pewna, że to przez zajęcia twórczego pisania.

Nasz wykładowca twierdził, że zawsze powinniśmy zwracać uwagę na otaczające nas szczegóły. Mieliśmy być czujni, mieliśmy dociekać. Uczęszczałam na szkolenie dla łowców, czułam się tak, jakbym była płatnym mordercą, chociaż dotychczas zabijałam jedynie na elektronicznych stronach w komputerze.

– Gdzie Clair? – Ktoś wreszcie zadał to pytanie.

– Ma poprawkę z chemii – odparła ze znudzeniem Addison, a po jej idealnej twarzy przebiegł grymas.

Wykładowca kazał obserwować, więc obserwowałam. Addison miała dwie twarze, które czasem zlewały się w jedno. Ciężko mi było wybrać, którą wersję kuzynki lubiłam bardziej, bo rozgryzłam każdą z nich. Dorastałyśmy na jednej ulicy, żyłyśmy tak prawie od osiemnastu lat, wiedziałam o niej wszystko. Wiedziałam, kiedy dostała swoją pierwszą miesiączkę, wiedziałam, kiedy ogoliła nogi po raz pierwszy i wiedziałam też, że na jednej ze szkolnych dyskotek zapaliła marihuanę. Nie było mnie wtedy przy niej, ale mi o tym powiedziała. Jedna z twarzy Addison pojawiała się zwykle w szkole – była przykładną uczennicą, prawie lepszą ode mnie, należała do drużyny cheerleaderek i uśmiechała się do każdej napotkanej osoby. Druga twarz wychodziła na światło dzienne wtedy, gdy na horyzoncie pojawiała się jakaś pikantna plotka. Wtedy Addison zachowywała się tak, jakby była żarłaczem białym. Miałam szóstkę z biologii na koniec drugiej klasy i nauczyłam się, że rekin ten potrafił wyczuć kroplę krwi z odległości pięciuset metrów. Addison była jak rekin ludojad; kiedy w szkole pojawiła się jakaś nowa osoba, historia lub pogłoska, wypływała na żer i kąsała tak długo, aż zdobyła to, co chciała.

Zapamiętać: Addison Wheeler może być niebezpieczna.

– Ziemia do D, jesteś tutaj jeszcze? – Głos Liama usłyszałam zaraz po tym, jak chłopak pstryknął palcami przed moją twarzą. Byłam następna w kolejce.

Wzięłam makaron z serem, z daleka omijając mielone, o których wspominała Dominica. Wolałam nie ryzykować, chociaż wątpiłam, by stara Betty naprawdę do nich pluła. Pracowała w naszej szkole od lat. Właściwie nikt nie wiedział, jak długo i skąd się tam wzięła, ale przeżyła już kilku dyrektorów, a oni wcale nie zmieniali się tak często.

We czwórkę udaliśmy się do naszego stolika przy oknie. Kiedy było się w ostatniej klasie, nosiło się na szyi niewidzialną plakietkę VIP-a. Nie wiedziałam o tym, dopóki sama nie zostałam czwartoklasistką. Oczywiście wcześniej widziałam, że niektórzy traktowali starszych z respektem, ale nie miałam pojęcia, że to działa w ten sposób. Nasz stolik zawsze był pusty, do toalety wchodziłam czasem bez kolejki. Głównie Addison, Dominica i Clair korzystały ze swojej pozycji w stadzie. Ja... jakoś nie bardzo. Poza tym rzadko chodziłam do toalety na przerwach, wtedy palili tam trawkę.

RazerWhere stories live. Discover now