Część 34. Grudzień 1942. Paulina.

Start from the beginning
                                    

- Janku – przerwałam mu stanowczo. - Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz?

- Powściągliwości, Paulino. Powstrzymania się od zjadliwych komentarzy, nawet kiedy Wandzi wymskną się słowa, które nie przypadną ci do gustu. I nie epatowania sympatią do sturmbannfuhrera - zakończył z naciskiem i podniósł na mnie przenikliwe, świdrujące na wskroś spojrzenie.

- Żebyś wiedział, Janku... jak bardzo się mylisz! - wybuchnęłam.

Wybiegłam z pokoju, świadoma, że było to niepowściągliwe zachowanie i jak bardzo mnie demaskowało.


Jeszcze bardziej bulwersujące zajście miało miejsce następnego poranka.

Stałam się świadkiem tej sceny mimowolnie, wchodząc bocznymi schodami na poddasze. Uchyliłam drzwi na korytarz i posłyszałam głosy. Drzwi do łazienki były otwarte, półnagi Geist golił się przy umywalce. W drzwiach łazienki stała Zośka, nogę opierała o futrynę. Zadarła spódnicę, ukazując kawałek ponętnego uda. Zamarłam. Przez głowę przemknęły mi wszystkie wulgarne określenia kobiety lekkich obyczajów, w obu językach.

- Proszę wyjść i zamknąć drzwi - usłyszałam stanowczy głos Geista.

- Ja mam tylko taką małą prośbę, panie oficerze, taką malutką - szczebiotała dziewczyna. - W zamian umilę panu czas, nie pożałuje pan.

- Nie interesuje mnie to. Proszę wyjść - powtórzył Geist dobitnie.

- Proszę tylko o małą przysługę - zdjęła nogę z futryny i ruszyła w jego kierunku.

Przemknęła palcami po jego nagich plecach. Geist zamarł z brzytwą w ręce.

- Jest pan takim przystojnym mężczyzną, panie oficerze - wymruczała.

I wtedy Geist dopuścił się czynu zatrważającego - błyskawicznym gestem chwycił dziewczynę wpół, a drugą ręką przystawił jej brzytwę do gardła.

- Ogłuchłaś? - warknął. - Wynoś się.

- Ale ja chciałam tylko... och, proszę... - zaskomlała.

- A to, żebyś zapamiętała - dodał złowieszczo.

Nacisnął na brzytwę, a potem gwałtownie puścił dziewczynę.

Zośka pisnęła, odbiła się od niego jak piłka i rękę przytknęła do szyi. Spomiędzy palców pociekła krew. Przycisnęłam dłoń do ust, by stłumić okrzyk. Zośka odsunęła swoją dłoń od szyi, spojrzała na palce i pobladła.

- Wynoś się - powtórzył Geist głucho.

Patrzył na nią z żądzą mordu w oczach. Oparł obie dłonie o umywalkę i oddychał ciężko.

Zośka wybiegła z łazienki, wprost na mnie.

- Proszę pani.. - załkała.

Delikatnie odsunęłam jej dłoń od rany na szyi. Na szczęście rozcięcie było powierzchowne i niegroźne, ale obficie krwawiło.

- To nic poważnego - zapewniłam. - Do wesela się zagoi. Idź do łazienki na dole, zaraz do ciebie przyjdę i to opatrzę.

Minęła mnie i ze zwieszoną głową, wciąż szlochając, powlekła się schodami w dół.

Podniosłam wzrok. Geist stał w drzwiach łazienki i patrzył na mnie wzrokiem ciskającym gromy.

- Jak pan mógł - wyrzuciłam.

Chwycił klamkę i zatrzasnął drzwi z impetem, znikając mi z oczu.

Poszłam za Zośką.

- Po coś to zrobiła? - wyrzucałam jej, opatrując ranę. - Zgłupiałaś do reszty?

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now