Część 19. Wrzesień 1942. Wicia

Start from the beginning
                                    

- Jest pani umówiona?

- Nie, ale sturmbannfuhrer mnie przyjmie - zapewnia matka.

- Drugie piętro. Ale proszę najpierw skierować się do sekretariatu.

Zagapiam się, więc matka pociąga mnie mocniej za rękę. Szerokimi schodami wchodzimy na drugie piętro.

W sekretariacie siedzi młoda, elegancka blondynka. Nad jej biurkiem nachyla się młody żołnierz, coś do siebie szepczą. Na nasz widok odskakują od siebie jak oparzeni.

- Paulina Krauss - odzywa się matka oschle, autorytarnie, trzymając mnie mocno za rękę. Znów za mocno. - Proszę zaanonsować moją wizytę sturmbannfuhrerowi Geistowi.

Nie prosi, nie dopytuje, czy można. Po prostu wydaje polecenie.

- Proszę zaczekać - mówi sekretarka, wstaje i wychodzi innymi drzwiami niż te, którymi weszłyśmy z matką.

Matka odwraca się i ciągnąc mnie za rękę, prowadzi w kierunku wyścielanych krzeseł. Siada na jednym z nich.

Chwilę to trwa. Macham nogami w powietrzu, bo siedząc na krześle w ten sposób, że plecami dotykam oparcia, znów stopami nie sięgam do podłogi. Kiedy wreszcie urosnę? Rozglądam się. Pomieszczenie jest dość ascetyczne, wyłożone ciemną boazerią. Na ścianie naprzeciwko wisi portret Hitlera, w kącie stoi dorodna roślina w donicy. Dzwoni telefon na biurku, ale nikt go nie odbiera. Sekretarki nie ma, a młody żołnierz wydaje się nie wiedzieć, co powinien ze sobą zrobić, jakby został przyłapany na czymś niestosownym. Po chwili do pokoju wchodzi inna kobieta, starsza, z naręczem dokumentów.

- Helmut, co ty tu robisz? Standartenfuhrer Lehmann cię szuka.

Chłopak sztywnieje i rzuca pod nosem jakieś przekleństwo.

- Gdzie Magda? - ciągnie kobieta.

- U sturmbannfuhrera - mówi żołnierz i zerka znacząco w naszą stronę. - To ja muszę iść.

Wychodzi. Chyba rozumiem, o co mu chodziło. Oni uważają, że nie można zostawiać nas samych w tym pokoju.

- Guten Tag - mówi grzecznie kobieta, siadając na miejscu Magdy.

- Guten Tag - odpowiada matka

Czekamy. Wreszcie wraca Magda.

- Sturmbannfuhrer przyjmie panią. Proszę za mną - mówi.

Wchodzimy w drzwi naprzeciwko, które prowadzą do małego korytarza. Dalej są jeszcze jedne drzwi. Sekretarka puka, a potem je otwiera, puszczając nas przodem.



Kiedy wchodzimy do gabinetu, major stoi przy oknie. Odwraca się i taksuje nas surowym spojrzeniem. Widać na pierwszy rzut oka, że jest w raczej minorowym nastroju, ale matka wydaje się tym niezrażona.

- Dzień dobry, panie sturmbannfuhrerze - uśmiecha się.

- Witam panią - wskazuje matce krzesło i sam siada za biurkiem. Ja lokuję się na miękkiej, skórzanej sofie w głębi pomieszczenia.

Gabinet jest elegancko urządzony i przestronny. Są w nim ciemne, masywne meble i duży portret fuhrera, większy niż ten w sekretariacie. W Niewiadowie też wisi podobizna Hitlera, w salonie, bo w gabinecie stryja są tylko zdjęcia i obrazy przedstawiające konie. Nina nie raz odgrażała się, że temu portretowi coś domaluje. Nie bardzo wiem, co ma na myśli, bo wąsy przecież fuhrer już ma.

Matki powoli zdejmuje kapelusz i odkłada go na zawalone papierami biurko majora. Potem rozpina jeden guzik garsonki. Major przez chwilę patrzy na ten kapelusz w taki sposób, jakby matka położyła mu na biurku jadowitego węża.

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now