Rozdział 54

7.3K 220 34
                                    

#54

Boże jaki kac...

Śpię w tych samych ciuchach, co byłam wczoraj. Pamiętam tylko odliczanie i wchodzenie na czworaka do mojego pokoju. No i oczywiście termin spotkania, tego to nie mogłabym zapomnieć. Leżę na łóżku, nigdzie nie wstaję. Nowy rok, nowa ja, jak to mówią. Sięgam po telefon i jak to bywa, przeżywam zawał i szybko poszukuję kabla - "telefon wyłączy się za 30s''. No udało się. Zostawiam go, aby choć trochę się podładował i stwierdzam, że muszę iść po coś na głowę. Nie mam pojęcia, co tu się odwaliło, ale muszę coś z tym zrobić. Ludzie śpią na naszych schodach, a w domu panuje taki syf, że szkoda mówić. Sięgam po pudełko z lekami i biorę tą potrzebną, następnie idę do pokoju Matta.

- Matt? – poruszam nim delikatnie, ponieważ owinięty jest kołdrą po sam czubek głowy.

- Tak? – jednak zamiast Matta odwija się zdziwiony Kevin, a zaraz za nim spod kołdry wysuwa się Emily.

- Ok, sorry. – powiedziałam po cichu i wyszłam z pomieszczenia.

Gdzie jest ten Matt? Nagle potknęłam się, ale na szczęście złapałam się najbliższej szafki.

- Jezu.– powiedziałam do siebie i poszłam dalej. Nie mogę go znaleźć, dlatego poradzę sobie sama. Wyciągnęłam głośnik i mając na uwadze, że wszystkich cholernie boli głowa włączyłam na full muzykę. Automatycznie każdy podniósł głowę i rozglądając się w przerażeniu prawie wszyscy bez słowa udali się do wyjścia. A druga połowa została wygnana z mojego domu. No dobra dzielę to na takie połowy, a było to 7 ludków, pewnie ze szkoły. Nie ma nawet gdzie postawić kroku, a co dopiero iść w tym syfie. Pełno chipsów, puszek, ciastek. Zabije kiedyś Matta, za to co tu wczoraj zrobił. Ale podobało mi się. Nick był, zostało w pamięci co dokładnie robił, ale wiem, że ludzie ojca także byli i na pewno go pilnowali. Mogę się oszukiwać do końca mojego życia, jeśli to wszystko moje wyobrażenia, ale wierzę w niego jak wierzyłam w Lucasa. Jak widać nie na marno. Postanowiłam sobie zrobić śniadanie i wyjść z tego brudu jak najszybciej, dlatego kanapki zawsze są super. Po co się męczyć i nalewać jakieś mleko, czy smażyć jajka. Tak mówię to ja, ta która kocha gotować. Ale wiecie śpiewać też kocham, a długo tego nie robiłam. Postąpiłam zgodnie z planem i właśnie siedzę na łóżku jedząc kanapki. Włączyłam sobie YouTube i tak właśnie spędzam Nowy Rok. 

Już umyta i ubrana leżę, dokładnie tak. Nie zmieniłam miejsca od rana, jeżeli rano to trzynasta, ale tak. Nie będę sama ogarniała tego bajzlu, kiedy wszyscy śpią, albo robią niestosowne rzeczy w łóżku Matta. Tak apropo to dalej nikogo nie znalazłam, ale i nie szukałam. 

Nie mam pojęcia, która jest godzina, bo tym razem wybieram ciuchy do kasyna i obczajam sprzęty, które prawdopodobnie przyszły po nic, bo Lucas pomoże nam w inny sposób, albo raczej mi pomoże. 

- Hej. Dawno wstałaś? – do mojego pokoju wszedł nie kto inny jak Lucas. Telepatia.

- Dość dawno, a ty? Dobrze spałeś? – zapytałam, znając odpowiedź. Na kacu zawsze się dobrze śpi. 

- No nawet. Mam coś dla ciebie. – odparł, a ja poprzestałam wykonywać moją czynność i z zaciekawieniem odparłam:

- Tak? A co? – uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Kto nie lubi dostawać prezentów. Byle by był trafiony, bo to udawanie szczęścia czasem mi za dobrze nie wychodzi. 

- To, co zgubiłaś. – podał mi bransoletkę. No, że ja nie zauważyłam, że zniknęła. 

- Leżała obok pokoju Matta, pewnie wczoraj zgubiłaś. Na szczęście nikt takiej brzydkiej nie chciał i ci nie wziął.

It's Complicated  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz