Rozdział 32

8.8K 320 26
                                    

#32

Nie wierzę, to chyba sen. Jesteśmy otoczeni przez konie, wszędzie są konie, no dobra nie są najgorsze, ale nie lubię ich za bardzo. Na środku łąki stoi drewniany, średni domek. Obok domku jest brama do stadnony konnej. Dlatego widzę tu tyle koni, większość jest czarna.

- O kurwa. – usłyszałam Jess.

- O. – tylko tyle usłyszałam od Matta i Pithera, ja stałam w milczeniu.

- Chodźcie! – krzyknął Nick. Razem z bagażami ruszyliśmy do drzwi. – Jest akurat dużo pokoi i chyba wiem, z kim każdy będzie, więc zrobiłem plan. Brad z Amber, Jess z Pitherem, Kevin z Emily no i Matt ze mną. Pasuje? – zapytał i wszyscy zaczęli się kłócić wraz ze mną. Wyszło na to, że ja z Jess mamy jedną sypialnię, Kevin z dziewczyną drugą, Matt z Bradem trzecią, a Nick z Pitherem zajęli ostatnią. Nie wyobrażam sobie Nicka i Brada w jednym pokoju... Ruszyliśmy do swoich sypialni. Nasza była naprawdę piękna. Żółty kolor na ścianach i szare meble oraz dodatki. W pokoju mała, ale ładna łazienka w odcieniach bieli. Zajęłam łóżko przy oknie i rzuciłam się na nie. Nie było super wygodne, ale znośne. Jess zaczęła wyglądać przez okno.

- Ale tutaj ładnie....– rozmarzyła się dziewczyna.

Widok był ładny, pasące się konie i duża łąka wypełniona kwiatami polnymi, na to wszystko świeciło lekkie słońce. Jest październik, więc pogoda już nie jest taka cudowna. Rozpakowałyśmy się i miałyśmy zamiar wybrać się na spacer. Kiedy chciałam wyjść ktoś chwycił za klamkę i otworzył drzwi, które we mnie uderzyły. Upadłam na podłogę.

- O matko! – usłyszałam Brada. – Przepraszam, tak bardzo.

- Nic się nie stało, to wypadek. – powiedziałam podnosząc się.

- Chodź ze mną.

Pomógł mi zejść do kuchni i przyłożył lód do głowy, gdzie powinien się pojawić siniak.

- Co się stało? – usłyszałam niespokojny głos Nicka. - Coś ty jej zrobił? – popatrzył się na mojego chłopaka.

- On nic, to drzwi mnie uderzyły. – odparłam.

- Tak, drzwi same się otworzyły i ci zrobiły guza... już ci uwierzę. – prychnął i podszedł do nas. – Idź tam – wskazał na drzwi – i przynieś worek z lodem, a nie zupę… - powiedział do Brada, a on poszedł.

- Przepraszam Nick. – zaczęłam, to chyba dobry moment, może się nie wkurzy. – przepraszam, że ci to robię, że ci to zrobiłam.

- Ale co? – zdziwił się.

- Wysłałam ci tą wiadomość przypadkiem no i potem.... 

- Ale skoro przypadkiem, to dlaczego się bałaś? – zaczął się do mnie nachylać i zbliżać do mojej twarzy swoją. – Dlaczego bałaś się napisać, że to pomyłka, dlaczego skoro jesteś z Bradem, dlaczego skoro mnie nie kochasz…

Nic nie odpowiedziałam, a także zaczęłam się do niego zbliżać, byliśmy blisko, za blisko, to się nie powinno dziać, to jest złe, to jest nieprawidłowe.

- Już mam. – wszedł Brad, a my odskoczyliśmy od siebie i chyba nic nie zauważył.

- No to, no więc do potem. – i wyszedł.

- Kochanie przyłóż to, jeszcze raz przepraszam. – przytulił mnie, a ja czułam się dziwnie.

Jest wieczór dziś był dzień lenia, z Nickiem jest dziwniej niż było. Niby rozmawiamy, ale nie jesteśmy sobą, Brad cały czas mnie przytula to aż dziwne, a Pither z Jess gdzieś odeszli. Niby rozejrzeć się po okolicy, chociaż, co tu zwiedzać. Czuję się niezręcznie, więc przepraszam wszystkich i idę ich poszukać. Może oni mnie jakoś rozluźnią. W ogródku ich nie ma, więc idę poszukać w stajni, ok to głupie, ale stoi pusta i może się tam schowali. Wchodzę do środka i niedowierzam. Oni się całują i śmieją. Zachowują się jak para. Stanęłam w miejscu i ich obserwuję, kiedy mnie zauważają ich spojrzenia są pełne smutku. Jess do mnie podchodzi i przeprasza, widzę, że leci jej łza. Pither także zaczyna się tłumaczyć, ale nie słuchając ich wybiegam. Nie wiem gdzie idę, to już teren tej szkółki. Siadam na ławce, a naprzeciwko widzę konia. Na tabliczce napisane jest Star. Jest złoty, naprawdę złoty. Złoty koń nieprawdopodobne, nazwa do niego pasuje. Patrzę się na zwierzę i myślę. No tak oni są razem, dlatego tak dziwnie się zachowywali. Ale dlaczego mi nie powiedzieli, przecież to nic złego, a jednak to ukrywali. To mnie najbardziej boli. Boję się także samotności, jeśli oni będą spędzać razem czas to ja nie będę mieć nikogo, zostanę sama już na zawsze. Wstaję z ławeczki i podchodzę do bramki. Zaczynam głaskać konika i może nie jest taki zły jak myślałam. Całkiem przyjazne zwierzę.

It's Complicated  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz