Rozdział 38

8.9K 277 24
                                    

#38

Czwartek, tak mało, a jednak tak dużo do weekendu. Nie mam planów, a raczej spędzę wieczory przy dobrym filmie i chipsach. Miałam przejść na dietę.. yhmm wychodzi mi to. Mam dziś kartkówkę z angielskiego, ale jutro to będzie czysty koszmar. Praktycznie na każdą lekcję trzeba wykuć. Liceum to nie prosta sprawa… Właśnie jestem na szkolnym
korytarzu, widzę Jess, więc szybko do niej podbiegam.

- Helloo! – rzuciłam jej się na szyję.

- No hej! Gotowa na tak ciężką kartkówkę z wyrażeń algebraicznych.
–zaśmiała się.

- No ba.– odpowiedziałam. Tak się składa, że wstałam w bardzo dobrym humorze. Od rana żartuję i się śmieję, dawno tak świetnie się nie czułam. Matt miał mnie już po uszy kiedy czytałam mu kawały z internetu.

,,Jak ma na imię kot złomiarza ?”

Puszek

Kiedy dochodziła ósma, przyszedł Pither i zaczęło się przytulanie, mówienie miłych słówek. Cieszę się z jej szczęścia, w końcu jest prawdziwie zakochana, bo w Zacku kochała się od pierwszej klasy gimnazjum. Nawet mi się zdawało, że może coś z tego być, ale teraz kiedy uśmiecha się w ramionach swojego chłopaka moje kąciki także wędrują w górę. Dzwoni dzwonek, więc wchodzimy do klasy. Kartkówka banał mówiąc skromnie. Jak na początku nie
przepadałam za naszym nauczycielem od matmy to teraz nawet go polubiłam, na pierwszy rzut oka sztywniak, ale lekcje to on umie prowadzić. Te jego miny i odzywki oraz co najlepsze jedna stylówka. Jednak to zauważa tylko piękniejsza część klasy. Dwie koszule od początku roku, ale inaczej zapięte. Raz pod szyję, potem odpięte 3 górne guziki, a na koniec tygodnia biały t-shirt i odpięta koszula. No więc lekcje mijały sobie powolutku, ale w miłej atmosferze. Nastała pora lunchu.

Już jestem przyzwyczajona, że Nick obok mnie siedzi, oczywiście czuję to silniejsze bicie serca, kiedy jest za blisko, ale uczę się nad tym panować.

Mój dobry, a wręcz wspaniały humor nie opuścił mnie. Do końca dnia śmiałam się jak opętana. Mia nawet się rozpłakała, dlaczego się z niej śmieję. Dostałam głupawki podczas czytania jej książki na dobranoc i Matt wynosił mnie z jej pokoju także rechotając. Jak widać mam zaraźliwy śmiech.

Weekend spędziłam sprzątając garderobę, w końcu przyszła na to pora, bo walące się ubrania nie ułatwiały mi wybierania stylówki.

Posprzątałam także swój pokój, powywalałam zbędne zeszyty czy książki, które na pewno nie będą mi już potrzebne. No, ale nie obyło się bez dobrego filmu, tym razem komedia, więc dalej nie mogłam się
powstrzymać od śmiechu.

Poniedziałek rano.

Wstałam z uśmiechem na twarzy i powędrowałam w podskokach do łazienki.

Umyłam zęby nucąc wesoło, weszłam do czystej garderoby. Na dziś przygotowałam sobie pudrowo-różową bluzę z szerokimi rękawami i wiązaniem na górze, opinające jeansy oraz białe conversy. Włosy rozpuściłam i w makijażu postawiłam na oczy. Pocieniowałam oko, pomalowałam mocno rzęsy i zrobiłam kreskę. Lekko pomalowałam usta szminką nude i przypudrowałam twarz.

- Hejka wszystkim! – powiedziałam całej rodzicie znajdującej się w kuchni.

- U lala… A co to za okazja dzisiaj? – poruszał brwiami Matt.

- A tak.

- Ona się stroi dla jakiegoś chłopaka. – mała zaczęła się głupkowato śmiać.

- Mia! – krzyknęłam na nią i zrobiłam się cała czerwona, może była w tym odrobina prawdy, ale każdy wie jak się czerwienię.

- Oj tam słonko, ja w twoim wieku miałam chłopaka to normalne, a ty masz kogoś na oku? – zaczęła mama.

- Kochanie, dlaczego kłamiesz. Zaczęłaś ze mną być w wieku 18 lat, ona jest za młoda na chłopców. – wtrącił się tata mówiąc poważnym tonem, w tym czasie Matt mi szepnął do ucha, że się zaczyna więc spadamy. To było takie zabawne, serio. Rodzice stwierdzili, że muszą porozmawiać, bo tata nie wiedział nic o chłopku mamy przed nim.

Tak jakby on nie miał innych dziewczyn….

Do szkoły weszłam z szerokim uśmiechem i od razu zobaczyłam Jess przy naszych szafkach.

- Siema laska, co ty taka wystrojona? – przywitała się ze mną.

- Muszę kiedyś wyglądać lepiej od ciebie. – odparłam śmiejąc się.

- No jasne... A już wiem, wystroiłaś się tak dla Nicka... – popatrzyła na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.

- Co dla mnie? – jak on tu, kiedy on tu… o matko….

- Czy ty coś słyszałeś?! – krzyknęłam mu w twarz i możliwe, że go trochę oplułam.

- Słyszałem to co chciałem usłyszeć, ale wiesz co? Zastanawia mnie jeden fakt... – zaczął udawać, ze myśli. – Tak się zastanawiam, po co ja się z tobą zadaję….

- Jak to po co, bo jestem śliczna, mądra, utalentowana, przyjazna, sympatyczna, odpowiedzialna….

- I plujesz na ludzi… - wtrącił się - A co do tego odpowiedzialna to sorry, ale wahałbym się. Raz: upojenie alkoholowe, nie umiesz się kontrolować, dwa: ile już rzeczy zgubiłaś, które pożyczyłaś, trzy: ty nawet zwierzątkiem nie umiesz się zająć. – to ostatnie powiedział już śmiejąc się od ucha to ucha.

- Ale….. – próbowałam coś wymyślić – Ale siostrą się zajmowałam praktycznie od jej urodzenia. – byłam zadowolona z mocnego argumentu. 

- To znaczy, że powinnaś mieć dzieci. –poszarpał mi włosy.

- Może….

I tak zakończyliśmy naszą konwersacje, pochwalił mój wygląd i bardzo mi się to spodobało, nie powiem, że nie bo okłamałabym samą siebie. Potem zadzwonił dzwonek i ruszyłam na hiszpański.

Jest koniec lekcji, za tydzień odbywają się przesłuchania i właśnie zastanawiam się czy iść czy nie iść, iść, nie iść, iść, nie iść, iść, nie iść….. Zobaczę w czwartek. Matt z Nickiem mają trening do najbliższego meczu, a Jess poszła gdzieś z Pitherem, więc wracam sama. Nagle widzę kogoś znajomego wychylającego się zza drzewa, wydaje mi się, ze go znam, ale nie jestem pewna. Idę dalej, ale moja ciekawość wygrywa i odwracam się po raz kolejny, jednak tym razem nic nie widzę, żadnego śladu po tej postaci. Może mi się zdawało ? Z tymi myślami zakładam słuchawki na uszy i wędruję do domu. Przechodzę przez park kiedy ktoś nagle łapie mnie za ramię i obraca. Zamieram….

Kingsiaz ❤️
Rozdział poprawiony przez pretty_girl_519
Dziękuję!

It's Complicated  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz