Rozdział 52

6.1K 245 5
                                    

#52

Czekałam cała lodowata na ławeczce widząc pakujących się już iluzjonistów. Przed chwilą uśmiechnięci, pokazywali swoje sztuczki i zachęcali przechodniów do zabawy. Teraz bez energii w złym nastroju biorą swoje torby na ramię i odchodzą, aby jutro znowu pokazywać szeroki uśmiech i obdarowywać ludzi pozytywna energią.

- Amber? – usłyszałam tak znajomy mi głos. Jednak wiedziałam, że nie tak do końca. Wstałam i tak jak dawniej wtuliłam się w jego klatę. On zrobił to samo, jakby włożył w to całe swoje uczucia. Czułam się jak dawniej, kiedy rodzice zostawiali nas samych, Matt jako nastolatek poszedł do kumpli, a ja zostałam z małym dzieckiem w domu, bo niania miała kłopoty i nie mogła przyjść. Miałam raptem dwanaście lat. Wystarczył jeden telefon, a Lucas był przed moimi drzwiami. Zawsze mogłam na niego liczyć, o każdej porze dnia, o każdej godzinie. Nie ważne czy byłam w złym czy dobrym towarzystwie, zawsze był. Sama jego obecność była dla mnie wsparciem. Do tej pory wspominam nasze pożegnanie. Popatrzyłam się na bransoletkę. Te dwa symbole, najważniejszych chłopaków w moim życiu, a przynajmniej tak mi się wydawało do dzisiejszego dnia. Nie mówię tu o Mattcie, czy tacie, bo to oczywiste, że ich kocham. Jednego inaczej, drugiego inaczej, ale kocham. Lucas i Nick to całkiem dwa inne światy. Nick z okropną przeszłością i z doświadczeniem życiowym, a Lucas opiekuńczy, troskliwy, czuły, romantyczny na swój sposób. Tak jak ja i Jess ma bogatych rodziców, dlatego rozumie tą całą fortunę. Tak naprawdę możliwe, że bez niej żyło by się nam o wiele lepiej. Moja rodzina, była by zawsze razem, bez żadnych rozjazdów na drugi koniec kontynentu. Ale gdybanie co by było chyba nie ma już najmniejszego znaczenia.

- Możesz mnie zabrać?

- Ale gdzie? – zmieszał się.

- Gdziekolwiek, byle nie do domu. – może i powinnam być w domu, przy przyjaciółce, bracie, ale są tam też rodzice. Jak zobaczą mnie w tym stanie, to nie będzie miło.

Wsiadłam do nieznanego mi wcześniej pojazdu, zapięłam pasy i oparłam głowę o szybę. Nagle poczułam turbulencje.

- Wstawaj, jesteśmy. – odezwał się Lucas w moją stronę, nie miałam pojęcia kiedy usnęłam.

Otacza nas las, a na środku polany widać mały, przytulny domek.

- Z góry sorry za towarzystwo, no ale nie spodziewałem się, że zadzwonisz, czy cokolwiek. Syf też będzie, ale u mnie to norma. – nie zareagowałam na to. Weszłam do środka, a moim oczom ukazał się niewielki salon, kuchnia i korytarz prowadzący do łazienki i dwóch pokoi. Nagle zobaczyłam jego. Wahałam się czy to on, czy nie on, ale takiej twarzy się nie zapomina. To Sebastian - kolega Brada, zajmujący się narkotykami - siedzi obok kanapy na dywanie i coś wciąga. Obok niego znajduje się nie za ciekawe towarzystwo. Pełno jakiś skąpo ubranych dziewczyn oraz pijacy, albo narkomani.

- Nie bój się. Mają dzisiaj wolne. – całkowicie go nie rozumiem. Siadam na wolnym krześle w kuchni, a obok mnie klęka Lucas.

- Napijesz się czegoś? – zapytał. Kiedy zaprzeczyłam wstał i nalał sobie czegoś do szklanki.

- Co się stało? – zapytał i znowu uklęknął opierając się pobliską ścianę.

- Co oni tu robią i co się tu dzieje? – nie mogłam wytrzymać. Ciekawość wygrała. Z jednej strony tak cholernie się martwię, to mój przyjaciel, a wszystko co otacza mnie dookoła jest totalną patologią. Zaczynam się bać i choć wiem, że Lucas to totalne przeciwieństwo tych wszystkich ludzi, nie wiem co sądzić. Chcę wiedzieć, co tu się dzieje.

- Podobno to ty potrzebujesz pomocy.- odparł – Nie ważne, co się tutaj dzieję, nie powinnaś tu być, ale nie miałem pomysłu, gdzie cię zabrać.

- Możemy porozmawiać?

- Pewnie, chodź. – wziął mnie za rękę i prowadził przez tłum tego nieciekawego towarzystwa. Jak on może tutaj mieszkać...

- O, bzykanko będzie? – przyglądał mi się jakiś wysoki brunet widać, że pod wpływem. – Jakaś dziwna ta laseczka. – odparł z wybrzydzeniem i odszedł do swoich kumpli. W międzyczasie Lucas wprowadził mnie do swojego pokoju, który okazał się być w doskonałym stanie, zupełnie w jego stylu.

- Tylko nieliczni mogą tu wejść. – powiedział biorąc do ręki jedną ze swoich książek.

- Dlaczego wyjechałeś? – zapytałam. Od czegoś trzeba zacząć. Dziwnie, ze zmieszaniem popatrzył na mnie.

- Mówiłem ci, ojciec dostał lepszą propozycje pracy, no i nie miałem wyboru.

- To dlaczego się nie odzywałeś, tak nagle urwałeś kontakt? Nick mi powiedział, że to on spowodował naszą rozłąkę i, że to przez niego wyjechała twoja rodzina.

- Zapytaj się swojego chłopaka, on ci to wyjaśni skoro zaczął temat. Ja nic nie mam do powiedzenia.

- Nie jest moim chłopakiem.

- Co? – nagle jakby oprzytomniał i coś go zaczęło interesować. – Jak to? Co się stało?

- Zerwał ze mną, nie wiem dlaczego.

- A to przykre. –tylko tyle powiedział, zachowywał się w sposób inny niż zwykle, ale co tu się dziwić, jak żyje z takimi ludźmi u boku. Miał taki ładny dom, rodzinę, wszystko miał, a stoczył się na dno w tym wieku.

- Lucas, dlaczego taki jesteś, dlaczego się tak cholernie zmieniłeś? Nie dajesz znaku życia, martwimy się, potem nagle zabraniasz mi o sobie mówić i atakuje mnie jakiś mężczyzna..

- Jaki mężczyzna? – zerwał się.

- A czy to ważne? Mówimy o tobie. Ty jesteś ważny. Widzę, że masz na sobie maskę. Dlaczego ukrywasz swoje uczucia i samego siebie? Pojawiasz się i znikasz, mam tego wszystkiego kurwa dość, rozumiesz?! – zaczęłam krzyczeć – Mam dość tego, że wszyscy coś przede mną ukrywają. Mam dość, że wszyscy mnie wykorzystują do swoich pieprzonych planów!

- Jaki mężczyzna cię napadł? Mów! – podniósł głos i odłożył szklankę na biurko.

- No taki starszy, nie pamiętam dokładnie, ale to było zaraz po twoim ostrzeżeniu, czy co to było.

- Niedobrze… - odparł sam do siebie. – Wszystko ci kiedyś wyjaśnię, ale uważaj na siebie. Z Nickiem sprawa się rozwiąże sama, kocha cię.

- Wiem. – powiedziałam bardzo cicho.

- Opowiadaj jak tam Jess zniosła zerwanie z Pitherem.

- Co? Jak ty to wiesz?

- Wiem wiele rzeczy, wiem wszystko, co tu się działo, co działo się z twoim ,,chłopakiem,, Bradem. Wiem o twojej siostrze, wiem kiedy zaczęłaś spotykać się z Nickiem i wiem, że przełamałaś w końcu swój lęk. Nic mnie nie ominęło.

- Ale jak?

- Ja nigdzie nie wyjechałem, słoneczko. – odparł i napił się łyka swojego trunku, a ja zaczęłam się bać. Czy ja nie popełniłam błędu nie informując nikogo o moim spotkaniu z byłym przyjacielem.

- Zacznijmy od początku… - wypił całą zawartość w szklance i położył się na swojej sofie.

- Dowiedziałem się we wrześniu kim naprawdę jestem. Miałem doła, ale ojciec na mnie polegał, nie mogłem tak zwyczajnie zrezygnować.

- Lucas?

- Nie przerywaj mi! – krzyknął, a ja byłam cicho. Nie mam pojęcia, co myśleć.

- To wszystko była bajka, żeby nikt się nie domyślił. Razem mamy rodzinny gang. Ciekawe nie? Nasz rywal powrócił, na początku wszystko było dla mnie obce, miałem w dupie tą całą sytuacje, ale kiedy dowiedziałem się , że chodzi o twoje bezpieczeństwo, krew uderzyła mi do głowy. W dodatku ten twój chłoptaś. Oczywiście jak to ty, nie dałaś sobie przegadać do rozumu. Zmyśliłem ten cały wyjazd. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę kim jest ten cały Nick? Otóż jest synem najgroźniejszego człowieka w tym mieście i z jakiegoś powodu ten ktoś chce się do ciebie dostać.

Adam Grey na ciebie poluje.

Kingsiaz <3

It's Complicated  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz