105.

811 78 21
                                    

Louis zamknął ostrożnie drzwi od domu. Było naprawdę późno, ponieważ trening znacznie dłużej się przeciągnął i gdyby nawet Louis nie chciał zostać to musiał. Szykował się do ważnych meczy dzięki, którym znów mógł dostać jakiś lepszy, korzystniejszy kontrakt. 

Otrzepał się ze śniegu a później ściągnął z siebie kurtkę, sweter, który dostał od Harry'ego tak po prostu bez okazji i buty. Poszedł do kuchni aby napić się wody, której niestety zabrakło albo Loczek zabrał do sypialni. Nie chcąc go budzić nalał sobie jakiegoś soku, który nałogowo pije Harry. 

Poszedł na górę do toalety aby jeszcze raz porządnie się wykąpać, jeszcze jednak przed tym poszedł do sypialni na placach po piżamę. Zastał jednak nie lekko chrapiącego Harry'ego lecz siedzącego na środku łóżka z podwiniętymi nogami i głową spuszczoną w dół. Usłyszał ciche szlochanie chłopaka i odrazu do niego ostrożnie podszedł przytulając go od tyłu - Harry - mruknął po chwili kiedy jego ciało rozluźniło się pod jego dotykiem. 

-O...ona nigdy m...mnie nie kochała - szepnął w jego stronę nadal szlochając - n...nigdy nie potrafiła m...mi pokazać mat...czynej miłości - zaczął się trząść a Louisowi nie pozostało nic oprócz głaskając go delikatnie po plecach. 

-Harry... - zaczął - kto Ci nagadał takich głupot? - usiadł naprzeciw niego ale nie wymagał aby ten na niego spojrzał. Chciał tylko z nim porozmawiać na ten temat, wiedział, że on trapi Loczka. 

-Wszystko sobie przemyślałem, Louis. Ona nigdy nie kochała mnie tak jak Gemmy. Zawsze byłem wyszydzany i mimo, że powtarzam to za każdym razem jak ją widzę to muszę. Po prostu muszę. To moja matka, nie tak powinna się zachować. 

-Harry, proszę ale nie płacz - dotknął jego kolana i zaczął je gładzić - Harry, kochanie porozmawiaj ze mną ale nie płacz. Nie lubię jak płaczesz, wiesz o tym - rękę przeniósł na jego włosy, które zaczął odgarniać - coś Ci dziś powiedziała?

- Zaczęła obrażać Ciebie i twoją rodzinę a ja na to nie pozwolę, Lou. Mówiła, że nie zasługujemy na zaakceptowanie bo na to ponoć nie zasługujemy. 

-Harry, nie przejmuj się. Nie musi mnie akceptować ani mojej rodziny. To twoja mama. 

-Powiedziała, że nie zapewnisz mi godnego życia. Chodzi jej o kasę - poniósł głowę do góry - ale mi nie chodzi o pieniądze. Z tobą mógłbym żyć w biedzie, odejmować sobie a dawać dzieciom. Pieniądze to nie wszystko. 

-P...powiedziałeś jej tak? - zapytał a w zamian dostał skinienie głowy. 

-Tak, tak jej powiedziałem. Powiedziałem, że kocham Cię bez względu na to czy masz pieniądze czy też nie. Tak jak ona się zachowuje przechodzi ludzkie pojęcie, Louis. Nie wiem czy to moja matka czy diabeł wrodzony. 

-Kochanie - przybliżył się do niego i przytulił się do  jego ciała - nie myśl o tym. Pewnego dnia zrozumie, że jednak jesteś jej synem i czas to zaakceptować. 

-Najgorsze jest to Louis - przerwał uścisk i popatrzył mu w oczy - najgorsze jest to, że jak będziemy mieć dzieci to ja będę je traktował tak samo, będę je odpychał. Tak mi się wydaje. Mimo, że chcę mieć z tobą dużą rodzinę to nie potrafię sobie wyobrazić co to jest miłość od obojga rodziców. 

-A Robin? - przerwał mu. 

-Robin jest moim ojczymem. Kocham go jak ojca, on mnie jak syna ale nie dostałem nigdy prawdziwej miłości ani od matki ani od mojego prawdziwego ojca. I boję się tego, że jeżeli dzieci się pojawią nie będę w stanie ich kochać tak jak to sobie wyobrażam. Tylko ty im będziesz mógł dać miłość na jaką zasługują bo miałeś normalną rodzinę, normalne relacje z rodzicami. 

-Harry nie mów tak - odgarnął mokre loki z czoła i ciągle patrzył mu w oczy - będziesz lepszym ojcem ode mnie, tak? - pocałował jego dłoń wracając do jego twarzy wzrokiem - nie gadaj takich rzeczy, nie możesz, okej? 

-Louis ale taka prawda - zaszlochał - nie dano mi w dzieciństwie miłości to ja nie będę mógł dać im swoim dzieciom. 

-Chcesz dzieci bardziej ode mnie. Kilka dni temu gdybym Ci powiedział, że idziemy wziąć szybki ślub i adoptujemy dziecko byłbyś pierwszy w aucie, nie zważałbyś nawet jak wyglądasz - odarł jego łzę z policzka - i właśnie dlatego wiem, że będziesz wspaniałym ojcem i będziesz naszym dzieciom dawał wszystko co najlepsze. Mimo, że będziesz się złościł to będziesz im  na wszystko pozwalał a ja zaś będę Cię ogarniał. Będziesz tym do którego można przyjść w nocy i porozmawiać. Będziesz tym, który będzie rozmawiał z naszą córką na temat chłopców, na temat sukienki na bal lub randkę. Ja zaś tym, który będzie z naszym synem rozmawiał o zabezpieczeniu i seksie kiedy będzie potrzeba. 

-Skąd wiesz, że tak będzie? 

-Bo to moje marzenie jest mieć taką rodzinę, Harry. A do marzeń się dąży i będę robił wszystko aby ono się spełniło. Nie pozwolę Ci myśleć inaczej. Musisz po prostu wymazać wszystkie złe chwilę w swoim życiu i myśleć inaczej. 

-To jest twoje marzenie? Naprawdę?

-Tak, to jest jedno z moich największych marzeń. Drugie to jest dostać kontrakt lepszy niż mam teraz ale te pierwsze marzenie jest ważniejsze bo jesteśmy w nim my, szczęśliwi. 

-Nie zamyślasz? 

-Nie zmyślam takich rzeczy, kochanie - pocałował jego usta - już? Przeszło? 

-Trochę - zaśmiał się i wtulił się w Louisa - dziękuje, Lou. 

-Od tego jestem, Harry. Jak ja mam chwilę załamania to ty mnie ratujesz - zaśmiał się i pocałował jego skórę głowy. 

-Louie? - wywołał jego imię.

-tak, Harry? 

-Mogę opowiedzieć Ci kawał? - zapytał i zaczął cicho chichotać. 

-Skoro ma Ci to poprawić humor to proszę. Dawaj - przewrócił oczami bo  wiedział, że kolejny kawał Harry'ego to będzie niewypał. 

-Puk puk.

-Kto tam? - rzucił od niechcenia

-Krowa idzie - zaczął się śmiać 

-Krowa idzie, kto? 

-Nie, krowa idzie mooo - Louis słysząc ten kawał Harry'ego zaczął cicho chichotać bo był on tak głupi, że nie mógł przeżyć, że jego  chłopak ogląda w internecie takie rzeczy - HA! Śmiejesz się. 

-Harry, znajdź sobie inne zajęcie, proszę - zaśmiał się  


💚💙


dodane: 17 października 2017r. 

Co myślicie o zachowaniu Anne i myśli, że nie będzie dobrym ojcem, Harry? 

Miłego dnia!


Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now