*polskie słowa
-Okej, teraz powiedz Kocham Cię.
-Kochan ce - powtórzył Tomlinson - co to znaczy?
-Źle! - krzyknął - to znaczy kocham Cię - poprawił się - jeszcze raz KO-CH-AM CIĘ.
-KO-CH-AM CIE ? - zapytał się, bo nie był pewien czy powiedział dobrze.
-Dobrze! Brawo Louis - krzyknął i przybił już piątkę - na dziś koniec, kochany. Za dwa dni znów Cię męczę.Musimy dogadać się jakoś w Polsce.
-Okej - powiedział z przymusem przewracając oczami - będę się zbierał. - odezwał się wstając z sofy.
-Okej. Ale... czekaj - powiedział idąc za szatynem - co robisz jutro wieczorem? - zapytał opierając się o framugę drzwi patrząc na Tomlinson'a, który z trudem zakładał swoje nowe tenisówki.
-Nie wiem, mieliśmy się nie widzieć. - powiedział patrząc na niego i wyciągając kluczyki z kieszeni.
-A no tak, przepraszam zapomniałem. - zaśmiał się nerwowo.
-A co jest?
-Zarezerwowałem dla nas stolik w restauracji. Wiesz takie inne wyjście, a później miałem dla nas fajną niespodziankę. - powiedział drapiąc się w kark.
-Okej, i tak nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszył ramionami - rodzice i dziewczynki wyjechali do ciotki Stelli. Więc możemy pójść.
-To super, o siedemnastej bądź naszykowany - podszedł do niego i pocałował go w policzek - bądź ładnie ale luźno ubrany, okej?
-O...okej. Nie ma sprawy. - powiedział i otworzył drzwi - papa, Harold.
-Żegnaj Loueh- krzyknął machając mu. Był zadowolony, że miał przyjaciela i, że mógł na nim polegać. Poszedł do kuchni wyciągając zimne piwo z lodówki i po drodze wypełniając Biance miskę jedzeniem. Zadowolony włączył telewizor przykrywając się kocem.
***
-Gotowy? -zapytał gdy zobaczył jak Louis wsiada do auta - Wow, wyglądasz... inaczej. - powiedział patrząc na Louisa. Włosy miał ułożone jak zawsze tylko trochę bardziej w nieładzie, na nogach miał czarne Vansy. Jego szczupłe, krótkie nogi zdobiły brązowe rurki i miał na sobie musztardowy sweterek. -Jak nie Louis.
-J...jak się n...nie p...podoba t...to mogę s...się iść...iść przeb...rać. - powiedział, myślał, że jest ubrany tak jak prosił go Harry. - jest luźno, ale ładnie.
-Nie, no bardzo mi się podoba Louis ale po tobie spodziewałbym się czarnych obcisłych spodni z jakąś koszulką i kurtką lub bluzą albo jakiś dres. Jak to Louis Tomlinson - zaśmiał się na co szatyn odpowiedział tym samym. - bardzo mi się podoba, takiej wersji Louisa nie znałem.
-Stara wersja Louisa, s...sprzed trzech l...lat - zapiął pasy.
-Możesz mi opowiedzieć co takiego stało się te trzy lata temu? - zapytał zanim odpalił auto, Louis spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem.
-M...może kiedy indziej, co? Jest trochę za wcześnie na opowiadanie o tym, okej?
-Okej, pamiętaj, że zawsze będziesz mógł do mnie przyjść, dobrze? Nawet w środku nocy.
-Dobrze - zaśmiał się, loczek odpalił auto. - Gdzie jedziemy?
-Najpierw do restauracji a później niespodzianka. Okej? - spojrzał na Louisa, który kiwnął głową. - Coś się stało, Louis? Jesteś jakiś zdenerwowany.
YOU ARE READING
Rose|| Larry Stylinson ✔
Fanfiction#6 w ff, mega dziękuję (04.12.2017r.) Louis kochał robić niespodzianki. Louis kochał patrzeć na uśmiech osoby, która mu się podobała. Louis nie mógł nic zrobić gdy tą osobą okazał się Harry. Harry kochał róże. Harry zawsze miał uśmiech na twarzy...