28.

1.3K 130 65
                                    

*polskie słowa 

-Okej, teraz powiedz Kocham Cię.

-Kochan ce - powtórzył Tomlinson - co to znaczy?

-Źle! - krzyknął - to znaczy kocham Cię - poprawił się - jeszcze raz KO-CH-AM CIĘ.

-KO-CH-AM CIE ? - zapytał się, bo nie był pewien czy powiedział dobrze. 

-Dobrze! Brawo Louis - krzyknął i przybił już piątkę - na dziś koniec, kochany. Za dwa dni znów Cię męczę.Musimy dogadać się jakoś w Polsce. 

-Okej - powiedział z przymusem  przewracając oczami - będę się zbierał. - odezwał się wstając z sofy. 

-Okej. Ale... czekaj - powiedział idąc za szatynem - co robisz jutro wieczorem? - zapytał opierając się o framugę drzwi patrząc na Tomlinson'a, który z trudem zakładał swoje nowe tenisówki.

-Nie wiem, mieliśmy się nie widzieć. - powiedział patrząc na niego i wyciągając kluczyki z kieszeni.

-A no tak, przepraszam zapomniałem. - zaśmiał się nerwowo.

-A co jest? 

-Zarezerwowałem dla nas stolik w restauracji. Wiesz takie inne wyjście, a później miałem dla nas fajną niespodziankę. - powiedział drapiąc się w kark.

-Okej, i tak nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszył ramionami - rodzice i dziewczynki wyjechali do ciotki Stelli. Więc możemy pójść.

-To super, o siedemnastej bądź naszykowany - podszedł do niego i pocałował go w policzek - bądź ładnie ale luźno ubrany, okej?

-O...okej. Nie ma sprawy. - powiedział i otworzył drzwi - papa, Harold. 

-Żegnaj Loueh- krzyknął machając mu. Był zadowolony, że miał przyjaciela i, że mógł na nim polegać. Poszedł do kuchni wyciągając zimne piwo z lodówki i po drodze wypełniając Biance miskę jedzeniem. Zadowolony włączył telewizor przykrywając się kocem. 

***

-Gotowy? -zapytał gdy zobaczył jak Louis wsiada do auta - Wow, wyglądasz... inaczej. - powiedział patrząc na Louisa. Włosy miał ułożone jak zawsze tylko trochę bardziej w nieładzie, na nogach miał czarne Vansy. Jego szczupłe, krótkie nogi zdobiły brązowe rurki i miał na sobie musztardowy sweterek. -Jak nie Louis. 

-J...jak się n...nie p...podoba t...to mogę s...się iść...iść przeb...rać. - powiedział, myślał, że jest ubrany tak jak prosił go Harry. - jest luźno, ale ładnie. 

-Nie, no bardzo mi się podoba Louis ale po tobie spodziewałbym się czarnych obcisłych spodni z jakąś koszulką i kurtką lub bluzą albo jakiś dres. Jak to Louis Tomlinson - zaśmiał się na co szatyn odpowiedział tym samym. - bardzo mi się podoba, takiej wersji Louisa nie znałem. 

-Stara wersja Louisa, s...sprzed trzech l...lat - zapiął pasy. 

-Możesz mi opowiedzieć co takiego stało się te trzy lata temu? - zapytał zanim odpalił auto, Louis spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem. 

-M...może kiedy indziej, co? Jest trochę za wcześnie na opowiadanie o tym, okej? 

-Okej, pamiętaj, że zawsze będziesz mógł do mnie przyjść, dobrze? Nawet w środku nocy.

-Dobrze - zaśmiał się, loczek odpalił auto. - Gdzie jedziemy? 

-Najpierw do restauracji a później niespodzianka. Okej? - spojrzał na Louisa, który kiwnął głową. - Coś się stało, Louis? Jesteś jakiś zdenerwowany. 

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now