99.

836 81 13
                                    

Miłego dnia!

Harry usiadł przed telewizorem z gorącym kubkiem czekolady i owinięty w koc.  Czekał na Louisa, który wracał z nieudanego meczu. Widać było, że  był wkurzony bo w telewizji odwracał się od wszelkich kamer. Harry wiedział, że będzie z nim źle jak wróci  dlatego starał się zachować jak najbardziej naturalnie i zrozumiale dla swojego chłopaka.  Co prawda nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji ale starał się go zrozumieć. Było to trudne ale próbował i za każdym razem choć na chwilę zauważył uśmiech na twarzy Louisa. 

Usłyszał ciche przekręcanie kluczyk w drzwiach. Popatrzył się w stronę drzwi i zauważył jak Louis ostrożnie, po cichu wszedł do pokoju.

 Louis był przekonany, że jego chłopak już śpi dlatego był cicho jak mysz pod miotłą. Ostrożnie ściągnął buty i odłożył torbę koło szafki na obuwie. Wielkie było jego zdziwienie gdy zobaczył jak  Harry siedzi pod kocem z czekoladą w kubku. Otrzymał od kędzierzawego ciepły, słodki uśmiech. W zamian dostał to samo ale w przypadku Louisa było to trochę wymuszone, udawane - heej - szepnął cicho młodszy obserwując jak Louis idzie do półki z naczyniami i następnie leje sobie wodę do niej - idziesz  do mnie? - zapytał odgarniając trochę koc aby pokazać mu, że jest dla niego miejsce - Lou? 

-Przepraszam, nie słuchałem Cię - przyznał - co mówiłeś? 

-Pytałem się czy idziesz się koło mnie poprzytulać. Pozwolę Ci nawet mnie pomiziać po pleckach, Lou - uśmiechnął się.

-Pozwól, że jak przyjdę to się tylko poprzytulać, bez miziania - odstawił szklankę i podszedł do niego, siadając a następnie kładąc głowę na jego klatce piersiowej.

-Możemy i tak - przytaknął i zaczął gładzić włosy Louisa - jak się czujesz? Chcesz herbaty,  kakao? 

-Nie chcę nic - zaprzeczył. Harry przytaknął głową i zaczął odgarniać jego grzywkę, która wpadała mu w oczy. Po chwili zaczął miziać jego ramię. Młodszego zdziwiło to, że Louis był dziś taki spokojny.

-Wszystko z tobą w porządku, Louis? - zadał mu w końcu te pytanie - dobrze się czujesz?

-Tak, a dlaczego pytasz? Powinienem czuć się źle, Harry? - poprawił się, spojrzał mu w twarz, położył swoją rękę na jego klatce piersiowej i patrzyli sobie w oczy.

-Nooo, tak jakby nie wygrałeś tego meczu, było widać, że jesteś wkurzony. Myślałem, że tak jak zawsze przyjdziesz i będziesz mnie omijał i ignorował a teraz właśnie się ze mną tulisz. 

-To źle? - zapytał marszcząc czoło - zmieniłem swoje podejście, Hazz. Jak się wyżywać, ignorować to kogoś ale nie Ciebie. Ty nie zawiniłeś, kochanie - pocałował jego żuchwę.

-Oh, nie spodziewałem się tego po tobie, Lou- mruknął do niego - miłe zaskoczenie - uśmiechnął się do niego - mimo to świetnie dziś grałeś.

-Dla Ciebie - schował twarz w zagłębieniu szyi Harry'ego - ale i tak mi nie wyszło.

-Dla mnie nie jest ważne czy trafisz do bramki czy nie, Lou - przytulił go delikatnie ściskając - kocham Cię - pocałował jego włosy 

-Mhm, też się kocham - zachichotał cicho 

-ej! Słyszałem to Tomlinson - powiedział przez śmiech i odsunął się trochę od Louisa

-Żartowałem, głupku - odkleił się od niego i popatrzył mu w oczy - Kocham Cię też - złapał jego twarz w dłonie lekko ciągnąc ją w stronę szatyna. Muskał powoli jego wargi, robili to tak leniwie ale było to dla nich takie cudowne uczucie, że jakby mogli robili by tak cały czas. 

Delikatnie nadal muskali swoje wargi a Louis nie odrywał rąk od twarzy Loczka. Obaj uśmiechnęli się do siebie i odkleili się od siebie. Louis zagryzł wargę patrząc w oczy Harry'ego. Harry zaś wzrok miał skupiony na wargach szatyna - mógłbyś... - zaczął i spojrzał mu tym razem w oczy - czy mógłbyś tak przestać robić, Lou? 

-Huh, dlaczego, Harry? - zachichotał pod nosem  oddalając się od swojego lubego.

-Dobrze wiesz dla czego - pokręcił głową z niedowierzaniem jak Louis potrafi się z nim droczyć 

-Jakoś sobie nie przypominam, może zapomniałem co wtedy mówiłeś? Może nic nigdy nie mówiłeś? Jak możesz to powtórz - zaśmiał się ponownie nadal nie tracąc kontaktu wzrokowego ze swoim chłopakiem.

-Powtarzam to ostatni raz - podkreślił to naprawdę głośno - jak zagryzasz tę twoją cholerną wargę to wyglądasz tak zajebiście podniecająco więc proszę, Lou, nie rób tak - popatrzył w jego stronę poważnym wzrokiem ale Louis zdawał sobie nie przyjąć tego do wiadomości.

-Czy chodziło Ci o takie coś? - poprawił się i znów zagryzł wargę chichocząc później. 

-Louie, igrasz z ogniem - jego wzrok znów był tak poważny, że sam Louis był tym zaskoczony - nie rób tak nigdy więcej, okej? - złapał jego dłoń. 

-Oh, czyli mam Cię więcej nie podniecać, tak? - zapytał - i najlepiej gdybyś ty mnie nie podniecał to wtedy w ogóle nie będziemy uprawiać seksu - wykorzystał sposób Harry'ego i popatrzył na niego poważnie.

-Kto powiedział, że w ogóle masz mnie nie podniecasz, huh? Kto w ogóle dziś, tu teraz powiedział, że nie będziemy uprawiać seksu?

-Z twojego zachowania to wynika - wstał z kanapy i zrzucił z siebie koc - idę się wykąpać - mruknął ignorując ciche gadanie Harry'ego pod nosem. Poszedł do sypialni po swoją piżamę. To znaczy piżamę Harry'ego, która już była szatyna. 

-Lou? - usłyszał gdy wszedł do pomieszczenia, w którym był Harry aby wziąć torbę z rzeczami do prania. Louis odwrócił się powoi w jego stronę i swoją miną wskazywał aby brunet kontynuował dalej  - bo wiesz... - zaczął - ...mógłbym?

-Mógłbyś co, Harry?

-Czy mógłbym iść z tobą pod prysznic? - powiedział to tak szybko, że sam się źle zrozumiał.

-Ty ze mną?

-No tak - przytaknął - ja z tobą. Ty ze mną, Louis. 

-Jak chcesz - odpowiedział byle jak rzucając torbę na plecy - tylko bez żądnego podniecania, ok? 

-Nie wiem czy to możliwe - uśmiechnął się do niego i złożył mu pocałunek na skroni gdy podszedł.

-Sam stworzyłeś ten celibat, Harry - starał udawać, że się nie śmieje dlatego odwrócił twarz od bruneta.

-Właśnie. Skoro ja stworzyłem ten cały celibat - mruknął i wchodząc za Louisem ściągnął swoją koszulkę - to ja go  usunę z naszego życia. 

-Wow, wiele wytrzymałeś - prychnął wkładając rzeczy do pralki - jestem z Ciebie dumny - stanął na przeciw Harry'ego i ściągnął koszulkę.

-I tak  by się szybko zakończył - mruknął i przybliżył się do swojego chłopaka - masz takie ciało, że nie mógłbym się powstrzymać, Louis - pocałował jego szyje oczywiście schylając się - więc to twoja wina. 

-Mogę coś zrobić aby odkupić swoje winy? - odchylił głowę do tyłu. 

Harry odkleił się od szyi swojego chłopaka i pociągnął go w stronę wanny - ty już dobrze wiesz co  zrobić - zachichotał i pocałował jego usta zanim wszedł do wanny - chodź, Lou. Dobrze wiesz, że nie lubię na coś czekać - powiedział to tak seksownie dla Louisa, że obojga chłopców przeszły ciarki.

💙💚

Dodane : 13 listopada 2017r.

Obiecany maraton 1/3.
Drugi rozdział będzie około 15 a trzeci zaś około 20.

Mam nadzieję, że się cieszycie!

Miłego dnia, kochani!

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now