15.

1.6K 147 85
                                    

Miłego czytania!

-Dziękuje Louis za mile spędzony czas. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz uda nam się taki spędzić. - powiedział Harry wysiadając z auta. Louis uparł się, że odprowadzi Harry'ego pod drzwi aby mieć pewność, że bezpiecznie wejdzie do domu. Choć szatyn dawno chciał być w domu i zapewne gdy wsiądzie do samochodu rozpłacze się jak małe dziecko. Za dużo się dziś stało.  

-Do sług. - powiedział Louis kołysząc się w przód i tył na stopach. - Co robisz w sobotę wieczorem?

-Gdybym miał przyjaciół to zapewne odpowiedziałbym Ci, że idę z nimi na piwo. A, że nie mam przyjaciół to nie mam planów. Zapewne wieczór spędzę z wielką michą lodów i jakimś smutnym filmem. A czemu pytasz, Louisie? 

-Może skoczymy do baru na piwo? - zapytał gryząc swój policzek od wewnątrz. Zobaczył jak Harry myśli i spogląda co chwilę na Louisa.

-Mam słabą głowę do alkoholu. Ale na jedno mogę wyjść, tylko na jedno! - powiedział wskazując palcem na Louis'a - gdy się napiję gadam głupoty i robię głupoty. Nie chcesz znać tego Harry'ego!

-Spokojnie, popilnuje Cię! - powiedział uśmiechając się - Ja lecę, umówimy się później. Cz...cześć. - machnął ręką i odprowadził Harry'ego wzrokiem do drzwi.

-Papa, Loueh. - machnął gdy już otworzył drzwi do domu. Louis odwrócił się do auta a pierwsze krople leciały z oczu Louisa. Był taki słaby. Dlaczego zawsze on miał tak pod górkę? Zawsze był pomijany przez szczęście.
Usiadł za kierownicą i zamknął drzwi, bardzo głośno. Popatrzył przed siebie i zastanowił się co on w ogóle tu robi? Czemu los jest dla niego taki okropny, dlaczego na chwilę nie potrafi być znów szczęśliwy i później nie płakać w poduszkę? Dlaczego musiał być taką ofermą? Dlaczego na chwilę nie mógł zaznać szczęścia, czy on prosi o tak dużo? 

Łzy płynęły po oczach Louisa i nie mógł nad tym zapanować. Pod nosem mówił same przekleństwa i mimo, że starał się być cicho to na prawdę mu się to nie udawało. Przekleństwa same leciały mu na język a on nie był w stanie się powstrzymać. Był pewien, że kiedyś odwodni się od łez i ktoś kiedyś utnie mu język za te brzydkie słowa. Popatrzył przed siebie i zbytnio niewiele widział bo zaszklone oczy wszystko mu zasłaniały. Zaczął na uspokojenie tupać nogą i nucić piosenkę. Oparł głowę o ręce i zamknął oczy. Wcześniej nucona piosenka zamieniła się w przeklinanie i większy płacz. Dlaczego Louis płakał? On sam nie wiedział, problem polegał, że Louis sam nie wiedział dlaczego płaczę. Po prostu czuję taką potrzebę i to robi. 

-Louis? - usłyszał czyjś szept. Spiął się pod dotykiem tej osoby. Nie chciał, tak bardzo tego nie chciał - coś się stało? Coś powiedziałem wcześniej nie tak? - Louis był zaskoczony, że nie słyszał jak ktoś otwiera drzwi.

Louis spojrzał na Harry'ego, który naprawdę martwił się Louisem bo od któregoś momentu, podczas ich spotkania zachowywał się inaczej. Louis obrócił się na siedzeniu tak, że kolanami ocierał się o jego klatkę piersiową. - prze...przepraszam Harry ale...ale chcę jechać d...do domu. 

Harry popatrzył na niego z niedowierzaniem. Naprawdę bał się o Louisa. - pojadę z tobą ale najpierw powiedz co się stało. Przecież przed chwilą było tak fajnie, Louis. 

-Daj spokój, H...Harry. Naprawdę nic się nie stało, chwilowe załamanie. 

-Nie ma chwilowego załamania. - powiedział kładąc ręce na kolanach szatyna i rozszerzając je. Wszedł pomiędzy nogi Louisa i przytulił go. Louis zaskoczony czynem Harry'ego zaczął płakać jeszcze bardziej. - Ciii... Louis, już dobrze. Dasz radę powiedzieć mi co się stało? - zapytał kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Louis nic nie mówił co Harry'mu dało znak, żeby coś z tym zrobił. - powiedz mi gdzie mieszkasz, odwiozę Cię. Nie będziesz wracał w takim stanie, Louis. 

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now