81

845 88 21
                                    

U chłopców minęły dwa miesiące.

Przez te sześćdziesiąt parę dni było wiele kłótni, wiele pocałunków, przeprosin, grożenia wyprowadzką, wiele wyznawania sobie miłości.

Dziś Harry był bardzo miły dla Louisa i aż samego to dziwiło gdyż wstał lewą nogą i wszystko go dziś denerwowało.

-Kurwa! - wszedł do domu Louis i rzucił plecakiem o ścianę - pierdole tę robotę. Mam jej dosyć. Jebany Simon.

-Co jest Louis? - Harry podszedł do Louisa, który siedział na sofie i miał twarz schowaną w dłoniach - ej słońce! Powiedz mi co się dzieje - pogłaskał jego plecy odkładając ścierkę.

-Harry, proszę Cię na spokojnie nie podchodź do mnie - odezwał się i jednak wolał odsunąć się od niego.

-Louis, chce abyś powiedział mi co się dzieje nawet gdybyś na mnie krzyczał - tym razem znów przybliżył się do swojego chłopaka nadal głaszcząc go po plecach.

-Dobrze wiesz, że mam nie długo koniec umowy, prawda?

-No tak i to Cię zezłościło?

-Nie, Harry. Nie to - popatrzył na niego a w oczach miał łzy, które przed chwilą się nagromadziły - ten skurwiel powiedział, że źle na mnie wpływasz i, że przedłuży mi umowę gdy nie będę z tobą.

-Coo? Dlaczego? - zapytał a w jego oczach też pojawiły się łzy.

-To co słyszysz, Harry - odezwał się i znów zatopił swoją głowę w dłoniach. Poczuł jak jego chłopak zabiera z niego ręce.

-I... co masz z...zamiar zrobić, Louis? - odsunął się od niego patrząc na jego minę.

-Gdybym miałbym pracować w polu za marne pieniądze to i tak byłbym z tobą, Harry. To normalne, że zrezygnuje z tego. 

-Lou, wiem jak dla Ciebie piłka nożna jest ważna. Idź za głosem serca. 

-To nie piłkę nożną kocham lecz Ciebie. Z nią nie będę szedł przed ołtarz. Z nią nie zrobię sobie dzieci i się nie zestarzeje. Idę za głosem serca, więc Harry proszę nie zaczynaj od nowa tego tematu, ok? 

-Kocham Cię - pocałował jego skroń i stał aby po chwili zasiąść na kolanach szatyna

-Jebać Simona, znajdę sobie inne agencje, które będą ze mnie zadowolone - pocałował jego odsłonięty obojczyk - Kocham Cię, Harry - znów pocałował jego obojczyki następnie chuchając w miejsce gdzie zostawił mokre pocałunki. 

-Louis, muszę iść sprzątać - mruknął do niego i mimo małego sprzeciwu odchylił głowę tak aby jego chłopak miał lepszy dostęp do jego ciała - Lou, wszystko będzie widać.

-To chyba dobrze, muszą wiedzieć, że jesteś zajęty - nadal powtarzał swój czyn mokrych pocałunków. 

-Tak, to dobrze ale muszę iść sprzątać. Mógłbyś mi pomóc, Lou - mruknął dając mu buziaka w skroń i schodząc z jego nóg - możesz iść poukładać w szafach w sypialni.

-Ej! Co za to będę miał?

-Będę Ci bardzo wdzięczny - dokończył swoją wypowiedź - może świadomość tego, że mi pomogłeś?

-Ehh, no dobrze.

***

-Harry - powiedział szukając go po całym domu gdzie znalazł go dopiero w toalecie -znalazłem coś chyba Twojego - podał mu do ręki i chciał aby przestraszona mina Harry'ego została mu na zawsze - jeżeli o to Ci chodzi to nie zaglądałem tam. Szanuję twoją prywatność - uśmiechnął się do niego - poza tym, Harry. Jest to zamknięte na kluczyk co sprawia, że tylko Ty masz ten klucz co nawet siłą by się nie udało otworzyć.

-Przepraszam - szepnął gdy wstał z kolan - po prostu jest tu dla mnie wiele ważnych... mmm... rzeczy - nie mógł się wysłowic przez chwilę co wprowadziło go do większego zakłopotania - których Ty na chwilę obecną nie możesz po prostu wiedzieć - uśmiechnął się nieśmiało i położył zeszyt na pralce - to na pewno tam nie zaglądałeś? Nic Ci nie wypadło?

-Gdyby mi nawet wypadło to albo bym wsdził z powrotem albo bym Ci to zaniósł tak jak teraz - uśmiechnął się trochę nie pewnie -  nie, nie czytałem. Czy coś się stało, Hazz?

-Wszystko okej, Louis. Na pewno - tym razem zamiast się do niego uśmiechnąć lub powrócić do poprzedniej roboty to pocałował go w usta następnie wyszedł z toalety zabierając zeszyt ze sobą i gdzieś chowając gdzieś tę rzecz.

Louis nie chciał się więcej o to wypytywać, ponieważ widział jak ten zeszyt jest dla niego wstydliwą sprawą.

***

Harry związał już trochę przydługie włosy tak, że tworzyły one koka. Jęknął gdy jeden kosmyk nie został związany.

Rozejrzał się po sypialni w poszukiwaniu swojego telefonu, który zapewne musiał zostać w toalecie, w której kąpał się Louis.

Musiał pilnie zadzwonić w sprawie pracy a nie posiadał innego telefonu aby zadzwonić do miłej kobiety.

Zapukał trzy razy w drzwi od toalty i usłyszał ciche " tak?" - Louis, co właśnie robisz?

- Wyciągam się już w czemu pytasz?

-Mógłbyś założyć coś na siebie? Huh, potrzebuję telefonu - nasłuchiwał tego co powie Louis - prooszę.

-Możesz wejść normalnie, jestem już zaktyty - powiedział po chwili.

Owinięty ręcznikiem w pasie stał przy umywalce zaczynając myć zęby.

-Oki - mruknął i delikatnie wszedł do łazienki aby dostać swój telefon - mogę patrzeć całkiem? - zapytał nie będąc pewnym tym, że Louis założył coś na swój tyłek.

-No tak, zobacz, że jestem owinięty ręcznikiem. Chyba, że się czegoś wstydzisz.

-Ej, nie okłamałbym  Cię.

-ehhh.

💙💚

27października 2017r.

Dobrej nocy💕💓

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now