42.

1.2K 126 161
                                    

Miłego czytania!Miłego dnia!

Czas do wyjazdu leciał bardzo szybko. Nim się chłopcy odwrócili to do wylotu został tydzień a oni już się do niego szykowali. To znaczy Harry bardzo się do niego szykował. Wczoraj namówił szatyna na zakupy. Oczywiście udały się one, co obu sprawiło przyjemność. Było tak, że Harry wybierał Louisowi ciuchy, które były zbyt eleganckie jak dla szatyna. A za to Louis wybierał Harry'mu same dresy, za duże bluzy czy zwykłe T-shirt. Po prostu ich gusta nie pasowały do siebie nawzajem.

Louis nie mógł się doczekać swoim pierwszym meczem w reprzentacji. Co jarało go jeszcze bardziej, że Loczek będzie go oglądał na żywo. Zagra przeciwko Polsce, gdzie Louis słyszał, że drużyna niczego sobie. Sztayn rozmawiał ostatnio z Simon'em, który ostrzegł go przed nimi. Musiał przyznać, że wtedy bardzo się przestraszył swoich przeciwników. Na szczęście był Harry i wviągnął go z chwilowego załamania. Louis cieszył się, że ma takiego przyjaciela w życiu.

Louis właśnie wyszedł z auta, które zaparkował na początku ulicy. Szedł zanieść brunetowi aż sto dwadzieścia osiem róż. Ledwo co niósł to w ręce. Zadowolony tym, że mógł dziś spokojnie zanieść Loczkowi kwiaty, ponieważ ten pomagał Lottie dziś przy towarze. Otworzył delikatnie furtkę i wszedł na posesję Harry'ego. Cały czas zadowolony nie wiadomo z czego. Ostrożnie położył dużą ilość kwiatów przed drzwiami i czekoladki obok. Powąchał róże i uśmiechnął się. Harry'mu się spodoba - pomyślał.

Usłyszał nagle otwierane drzwi nas uchem. Jego ciało przeszedł dreszcz, który nie był przyjemny. Był przerażający - T...to T...Ty L...Louis... - Louis podniósł delikatnie głowę do góry i spojrzał na Harry'ego, który z niedowierzaniem patrzył na niego. On nie mógł się tutaj znaleźć. Przecież był w kwiaciarni - To T...Ty za tym w...wszystkim sto...stoisz - wskazał palcem na niego już z wściekłością.

-Harry, p...proszę daj mi się wytłumaczyć- powiedział ledwo co bo naprawdę nie w taki sposób wyobrażał sobie to wszystko. Harry spojrzał na niego i otworzył bardziej drzwi aby go wpuścić. Nie chciał kompromitacji przy sąsiadach.

-Masz dwie minuty, Tomlinson - pokazał mu na zegarek - dlaczego mi to zrobiłeś? - powiedział trochę ciszej bo jego serce w tym momencie krwawiło. - Dlaczego! Pytam się! -krzyknął tym razem.

-H...Harry, ja nie wiem c...co powiedzieć. To T...takie trudne - złapał się za głowę.

-Może chcesz mi powiedzieć to, że przez jebane cztery miesiące mnie oszukiwałeś? Może to, że zaufałem tobie i Ty na to pozwoliłeś?

-To nie tak, Harry - pokręcił głową - to jest całkiem co innego.

-To mnie w tym kurwa uświadom, może co? Należą mi się wytłumaczenia - krzyczał, krzyczał bardzo dużo. Tysiące pytań wlatywało mu się na język - Albo mówisz wszystko od samego początku albo stąd wypierdalaj, Tomlinson.

- Dobrze - jęknął bo wiedział, że to trudno - skoro chcesz od początku to będzie od początku - wziął wdech i wydech - zaczęło się od tego dnia co przyszedłem do kwiaciarni, pamiętasz? - spojrzał na Harry'ego, który chodził w tą i z powrotem. Kiwnął głową - zobaczyłem Ciebie, nie chciałem aby tak wyszło ale no... zakochałem się w tobie - szepnął - to potoczyło się tak szybko. Doktor Hings powiedział, że to dobry pomysł. Powiedział, że róże są dobrym pomysłem. Też tak uważałem ale nie sądziłem, że się zaprzyjaźnimy - popatrzył na swoje stopy -Doktor Hings wspierał mnie i mi pomag...

-Czekaj, czekaj. Doktor Hings? Kto to? - zapytał się go podnosząc brwi do góry.

-Mój psycholog - przyznał z trudem - od trzech lat - podniósł ręce po chwili opuszczając je - Wracając, zaprzyjaźniliśmy się bardzo szybko. Nie byłem na początku przekonany do tego. Uwierz mi, nie chciałem ranić ani siebie ani Ciebie. To działo się za szybko, sam zauważyłeś, w jaki sposób zareagowałem gdy to zauważyłem.

-Wykorzystałeś mnie. Perfidnie mnie wykorzystałeś, Tomlinson.

-Harry, to nie prawda. Nie wykorzystałem Cię - zaprzeczył

-Zaprzyjaźniłeś się ze mną aby być bliżej mnie, to chore! Oszukiwałeś mnie. Ufałem Ci a Ty to wszystko to ukrywałeś. Nic mi nie powiedziałeś. Trzeba było do mnie przyjść.

-Harry! Nie wmawiaj sobie! Nie zachowuj sie jak pieprzony egoista! Nie wszystko kręci się wokół Ciebie - wybuchnął złością - też tutaj jestem i tak, wiem, że zraniłem Cię w tym momencie ale to jest silniejsze ode mnie - spojrzał na podłogę - gdybym do Ciebie przyszedł to powiedz mi jakbyś się zachował? Przyjaźniłbyś się ze mną dalej gdybyś wiedział, że jestem w tobie szalenie zakochany i daje Ci codzinnie kwiaty pod drzwi?

-Bolą mnie twoje słowa, twoje czyny.

Louis zaśmiał się mi w twarz - Wiesz co mnie bolało, Styles? - syknął mu w twarz. Na jego policzkach pojawiły się łzy - bolało mnie to jak mówiłeś do mnie takie rzeczy jak "Kocham Cię", "misiek", "kochanie". Bolało mnie to jak mnie do cholery pocałowłeś. I to nie był sen. Byłeś tak nawalony, że pocałowłeś mnie. Bolało mnie to, że ciągle mnie przytulałeś, łapałeś za rękę. Dawałeś mi odczuć, że mnie kochasz. I ja dałem się na to nabrać. Nabrałem się na twój gierki. Też grałeś moimi uczuciami.

Harry popatrzył na niego przez łzy - Wyjdź stąd!

-Wiesz co Ci jeszcze powiem? Powiem Ci to, że boli mnie to jak właśnie teraz się zachowujesz. Będziesz teraz płakał i użalał się nad swoim życiem. Będziesz narzekał na brak przyjaciół, na brak rodziny. Jak mają Cię zaakceptować skoro taki jesteś? Jesteś cudowny Harry ale charakter masz okropny. Boli mnie to, że mówiłeś mi prosto w twarz, że będziesz chciał rozmawiać z tą osobą na spokojnie. Usiąść, zaparzyć herbatę, wytłumaczyć wszystko. Nie ważne kto to by był. Potraktowałbyś go jak diament - popatrzył mu prosto w oczy - a co właśnie robisz? Traktujesz mnie jak śmiecia. Jak nic wartego. Bo co? Bo jestem gejem? Myślisz, że gej nie zasługuje na miłość? Niby taki tolerancyjny! - krzyknął - Nie rozumiem Cię Harry. Twoje słowa są nic nie warte. I teraz wypaliły się resztki nadzieji, że mnie kochasz, że ten pocałunek, te słowa coś dla Ciebie znaczyły. Że pokochasz mnie tak i pokochałam Ciebie - skończył dotykając klatki piersiowej bruneta palcem. Powiedział mu wszytsko co miał powiedzieć. I szczerze? Było mu lżej.

-Wyjdź stąd i nie chcę Cię więcej widzieć! - krzyknął. Louis zaśmiał się przez łzy podchodząc do drzwi i otwierając je lekko.

-Jak ja mogłem się zakochać w takim dupku bez uczuć. Żegnaj Harry. - zamknął za sobą drzwi. Raczej trzasnął nimi. Szybko pobiegł do auta. Chciał się znaleźć w ramionach matki, która go rozumiała. Która siedziała z nim całą noc nie odzywając się i tylko głaszcząc płakającego Louisa po głowie gdy tylko coś mu się działo.

Louis potrzebował teraz miłości, uścisku, zrozuminia, które dawała mu matka.
Chciał o wszystkim zapomnieć.
Chciał zacząć wszytsko od nowa.
Lecz Louis nie zastanawiał się sobą tylko zastanawiał się jak czuł się Harry. Mimo tego, że przed chwilą odbyła się kłótnia to chciałby przytulić się do Loczka i przerzucić całe cierpienie na siebie.

💙💚

Dodane: 26 września 2017r.

Chcieliście to macie 😉 jak wrażenia?

CO POWIECIE NA Q&A? MACIE PYTANIA TO ZADAWAJCIE TUTAJ A ODPOWIEM POD NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM. MOŻNA ZADAWAĆ PYTANIA DO MNIE, DO BOHATERÓW ITP.

All the Love 💕💕

Snapchat : kaasiek609
Instagram : _kaasiaa__

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now