89

1K 89 100
                                    

Miłego dnia!

Louis i Harry po tym wszystkim leżeli w łóżku i przytulali się. Obaj byli szczęśliwi, spełnieni i od nowa zakochani. W ich życiu zaczął się nowy etap. Otworzyli się przed sobą. 

Harry w ramionach Louisa czuł się bezpiecznie, kochanie. Rozumiał co to miłość i nikt nie mógł mu zarzucić, że jeżeli jest młodym chłopakiem to nie wie co to jest. On idealnie wiedział. Louis pokazał mu co to prawdziwa miłość. Dzięki starszemu wie jak się czuje człowiek przy osobie, którą kocha. Z którą chce spędzić resztę życia. 

Harry przytulił się mocniej do ciała swojego chłopaka wdychając jego zapach. Ucałował delikatnie jego klatkę piersiową, która unosiła się w rytmie jego spokojnego oddychania.

-hmm?- mruknął z zamkniętymi oczami. Twarz miał zatopioną w włosach Loczka, które pachniały czekoladowymi ciasteczkami- coś się dzieje, Hazz?

-nie - pokręcił przecząco głową i popatrzył do góry na swojego chłopaka - po prostu cieszę się, że Cię mam. Kocham Cię, Lou. - znów pocałował jego klatkę piersiową i miejsca, w których powoli pojawiały się malinki. 

-Też Cię kocham - mruknął całując jego skórę głowy - chodź spać, jesteśmy wyczerpani. Przyda nam się sen - poprawił swoją głowę aby nie trzymać już twarzy we włosach ukochanego. 

-Ja nie chcę iść spać, Louis - zaprotestował - też nie idź, nie zostawiaj mnie samego - mruknął całując jego szyję.

-Powinieneś być bardziej zmęczony niż ja, chyba - szepnął  - co chcesz robić, Harry? 

-Nie wiem, właśnie ale na pewno nie spać - zachichotał cicho  - może tak by... - zaczął a jego ręka powędrowała do nagiego krocza chłopaka. 

-Harry... - jego oczy automatycznie się otworzyły - przed chwilą skończyliśmy.

-Ty zadowoliłeś mnie to ja zadowolę Ciebie, kochanie - pocałował go ostatni raz w usta następnie chowając się pod kołdrą. 

-Ty też mnie zadowoli...oh, Harry - jęknął gdy po całym jego ciele przeszedł go naprawdę cudowny, ciepły dreszcz. 

×××

Louis zaniósł śniadanie na tacy dla swojego chlopaka, który jeszcze smacznie spał. Nagle dostał informację, że musi zjawić się na treningu. Mimo, że nie chciał to musiał, od tego zależała ich przyszłość.

Położył tace i kartkę z informacją

"Mam nagły trening, przepraszam kochanie.
Zrobiłem dla Ciebie śniadanie, smacznego.

Louis xx" 

Louis złożył krótki pocałunek na czole swojego mężczyzny i szybkim krokiem wyszedł z ich domu.

×××

-Co dziś robiłeś? - zapytał patrząc jak Harry wkłada do wazonu bukiet róż, kupiony przez szatyna.

-Nie uwierzysz! - zaśmiał się i oparł się plecami o blat.

-Nie uwierzę! - przedrzeźnił go Louis i popatrzył rozbawioną miną na swojego chłopaka.

-Byłem w kościele - odchrząknął i nadal oczekiwał reakcji Louisa, który jak gdyby nic na niego patrzył.

-Byłeś w kościele? Po co? - zdziwił się trochę bo Harry nigdy nie chodził do kościoła. Może za czasów łepka gdy jeszcze nie mógł się postawić mamie.

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now