Rozdział 2

2.8K 179 5
                                    

Obudziłam się w salonie pod moim ulubionym kocem. Na stole stało ciepłe kakao i moje ukochane kanapki. W domu było cicho. Zjadłam śniadanie i już miałam schodzić do warsztatu, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Zawahałam się czy otwierać, w końcu nikt nie wie, że wróciłam i że w ogóle żyję... Dzwonek do drzwi dzwonił i dzwonił i do tego pukanie. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.

-Masz szczęście Stark!-usłyszałam zanim otworzyłam drzwi do końca.-Hannah?!!! Ale... Jak?!

-Mnie też miło cię widzieć Steve.-opowiedziałam osłupiałemu Rogers'owi, a on rzucił mi się w ramiona.

Weszliśmy do środka i zrobiłam kawę. Steve nie ukrywał swojego szczerego i ogromnego uśmiechu widząc mnie całą w domu.

-Czemu mówiłeś, że Tony ma szczęście, jak otwierałam-zapytałam, gdy już piliśmy kawę

-Bo on o kiedy zniknęłaś to się zamknął w sobie, z nikim praktycznie nie gadał. A jak przyjeżdżałem to mnie wywalał z posesji.

-Rozumiem, ale teraz chyba cię nie wyrzuci-uśmiechnęłam się lekko

-Mam nadzieję.-odparł Rogers-A gdzie on w ogóle jest?

-A no tak!-pacnęłam się w czoło-Przecież po niego szłam, pewnie na dole. Zawołam go.-kilka razy krzyknęłam i nic.-Poczekaj mam inny pomysł.-powiedziałam i wyjęłam z szafki pierwszy lepszy kubek i stanęłam z nim na środku salonu

-Co zamierzasz niby z tym zrobić?-zapytał zdziwiony

-To-powiedziałam i zbiłam naczynie na podłodze. A potem wróciłam do kuchni

-Zwariowałaś?!

-Nie wcale. Jeszce 5...4...3...2...1...

-Co się stało?!-krzyknął Tony wpadając o kuchni

-Mówiłam-powiedziałam tryumfalnie spoglądając na Steve'a

-Co ty tu robisz Rogers?-zapytał zdziwiony, kiedy zauważył gościa

-Hannah mnie wpuściła. Wreszcie. -odpowiedział.

-A skąd ten hałas?-zapytał patrząc na mnie

-Wołałam cię, ale nie słyszałeś. I tak jakoś wyszło.-powiedziałam robiąc niewinną minę

-Mogłaś powiedzieć JARVIS'owi żeby mnie zawołał głuptasie.-powiedział łapiąc za moją kawę  z szerokim uśmiechem.

-Szczerze to zapomniałam.-powiedziałam zgodnie z prawdą.-A ta kawa jest moja-dodałam zabierając mu filiżankę dosłownie spod nosa.

-Ale...Ja też chcę!-powiedział jak małe dziecko

-Dobrze, że wróciłeś do siebie Stark-powiedział Steve.

-Dobrze, że ona cię wpuściła, bo nie wiem czy chciałbym się z tobą widzieć-odpowiedział Tony

-Jak chcesz to pójdę.-odparł Steve

-Nie, zostań. Dobrze, że przyszedłeś.-odpowiedział z uśmiechem, a ja podałam mu kawę.

-Dziękuję-powiedział i uśmiechnął się szeroko.

-Nie ma za co. Ja może was zostawię, to sobie pogadacie.-powiedziałam i szłam w kierunku fortepianu, który stał samotnie na drugim końcu pomieszczenia. 

Zajęli się rozmową w kuchni, a ja usiadłam przy instrumencie. Podniosłam klapkę ukrywającą klawisze. Leżały tam jakieś nuty, wyglądały jakby ktoś nabazgrał je na szybko. Położyłam na podstawku i przyjrzałam się dokładnie. Ułożyłam dłonie na klawiszach i zaczęłam grać.

Kiedy skończyłam spojrzałam w stronę kuchni. Wszyscy milczeli i patrzyli na mnie.

-Co znowu?-zapytałam zmieszana

-Nic po prostu się zasłuchaliśmy-powiedział Tony

-A co to właściwie było?-zapytał Steve

-No ja w sumie..-zaczęłam

-Może pójdziemy na taras-przerwał Tony i zaciągnął gościa na zewnątrz i wrócił do mnie.

-Ty to napisałeś?-zapytałam kiedy byliśmy sami

-Tak, ale Rogers nie musi taki rzeczy wiedzieć.-powiedział zmieszany.

-Nie mówiłeś, że grasz.-powiedziałam z uśmiechem

-Bo ja nie grałem, moja mama grała...Nie ważne. To akurat grałem ja. Musiałem się czymś zająć jak ciebie nie było inaczej każdą chwilę spędzałbym na dole ze szkocką w ręku.-powiedział

-Rozumiem, ale to bardzo ładny utwór.-uśmiechnęłam się i znowu usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Ciekawe kogo tu jeszcze przyniesie.-powiedziałam i mimo protestów Tony'ego poszłam otworzyć. 

Za drzwiami nie zastałam nikogo innego, jak Parkera. Wpatrywał się we mnie jak w obraz. Otwierając i zamykając usta jakby chciał coś powiedzieć.

-Nie no następny, który nie wierzy, że istnieje-powiedziałam sama do siebie i przewróciłam teatralnie oczami, a Peter wtulił się we mnie jak małe dziecko

-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś.-powiedział w końcu.

-Świetnie, ale zaczynasz mnie chyba dusić-powiedziałam i uwolniłam się z jego uścisku

-Przepraszam, ale nie mogę w to uwierzyć!-powiedział podekscytowany

-O super to możesz wpisać się na listę niedowiarków-uśmiechnęłam się szeroko.

Zaprosiłam kolejnego gościa do środka. Do wieczora zebrała się prawie cała ekipa Avengers i kilku znajomych. Wieści szybko się rozchodziły, a ja się cieszyłam, że nie będę musiała każdemu z osobna tłumaczyć, że istnieje naprawdę. Wszyscy siedzieli do późnej nocy, bo z tego wszystkiego zrobiła się mała impreza. Ale po jakimś czasie miałam dosyć towarzystwa i wymknęłam się na spacer po plaży. Woda była cieplutka, a piasek miękki i przyjemny w dotyku. Spacerowałam wzdłuż brzegu popijając Colę z lodem, którą zabrałam ze sobą. Było już chłodno, ale się tym nie przejmowałam. Po chwili na plaży pojawił się też Tony. Przyniósł mi moją ukochaną bluzę z kapturem i przyłączył się do spaceru. Reszta świetnie bawiła się w domu przy rytmach głośnej muzyki.


𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now