Rozdział 25

2K 158 38
                                    

No właśnie mogłaby... Ale została po chamsku przerwana! Drzwi od pokoju się otworzyły, a my odskoczyliśmy od siebie z zażenowaniem. W drzwiach stał mój ojciec z niezadowoloną miną

-Coś się stało? - zapytałam spokojnie nieproszonego gościa

-Sam chciałbym wiedzieć - powiedział patrząc na Lokiego z morderczym spojrzeniem. - Chciałem powiedzieć, że przyszedł Barnes w odwiedziny, ale chyba masz ciekawsze zajęcia. - prychnął i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

-Świetnie - warknęłam na siebie.

-Hannah... - zaczął Loki i spojrzał na mnie- przepraszam jeśli...

-Nie masz za co przepraszać - przerwałam mu wypowiedź, której pewnie sam później by żałował. Posłałam mu ciepły uśmiech.

-Stark będzie wściekły.

-A kiedy nie jest? Jeżeli chodzi i mnie to denerwuje się o byle co.

-Na pewno? - dopytał z troską w głosie

-Tak. Nie chcę cię wypraszać, ale skoro rzeczywiście przyszedł Bucky to chciałam z nim pogadać. - powiedziałam spoglądając na bruneta co drugie słowo.

-Rozumiem - uśmiechnął się - Ale jakby co to się zjawię - dodał po czym przytulił mnie i zniknął

Wzięłam naczynie po śniadaniu i ruszyłam w stronę salonu. Po drodze jednak zostałam zaciągnięta z nienacka do pokoju Tony'ego. Zamknął za mną drzwi i spojrzał na mnie niezadowolony i skrzyżował ręce na torsie

-Co? - zapytałam oburzona

-Już ty wiesz co - odparł ironicznie

-Nie do końca, oświecisz mnie? - dogryzłam, ale już wtedy wiedziałam, że to zły pomysł

-Nie chce go tu więcej widzieć. - powiedział chłodno

-Kogo? Bucky'ego? - udawałam że nie wiem o, co chodzi, a wiedziałam że go to wkurzy

-Co? Nie... Tzn jego też, ale Ty wiesz o co chodzi! Nie denerwuj mnie. - próbował brzmieć poważnie, ale temat Barnesa zmylił mu trop

-To zastanów się o kogo ci chodzi i daj znać. - odpalam i chwyciłam za klamkę chcąc wyjść z jego pokoju.

Ledwo uchyliłam drzwi to zostały zamknięte. Stark domknął je zanim zdążyłam wyjść zmuszając mnie przy tym do oparcia się o nie i stając z nim twarzą w twarz. Zdębiałam. Był wściekły... Chyba przesadziłam.

-Powiem to tylko raz. Jeśli zobaczę gdzieś koło ciebie tego Jelenia to przysięgam, że zrobię wszytko żebyś o nim zapomniała - powiedział przez zęby cały czas patrząc mi w oczy. - Nie ręcze za siebie, jasne?! - to ostanie krzyknął mi prosto w twarz.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie czułam nóg z nerwów. Kiwnęłam tylko lekko głową i nadal wpatrywałam się brązowe oczy Starka, który prawie wyszedł z sobie. Po chwili poczułam, jak po policzku spływa mi pojedyncza łza. Tony chyba ją zauważył, bo zmieszany spuścił wzrok z mojej twarzy i momentalnie posmutniał. Przepchnął mnie w jedną stronę i otworzył drzwi w ogóle na mnie nie patrząc.

-Idź. - powiedział krótko, a ja zmieszana całą sytuacją wyszłam na korytarz. Za mną trzasnęły drzwi. Stałam tam jeszcze przez moment oszołomiona, wysłuchując licznych przekleństw dobiegających z pokoju za mną. Z zamyślonia wyrwał mnie głos Steve'a

-Coś się stało? - zapytał zaniepokojony

-Nie, nie... ja muszę... Idę... Nieważne muszę na chwilę wyjść. - powiedziałam, kiedy udało mi się zebrać myśli

-A Bucky? - zapytał zdziwiony

-Przyjdę zaraz - odkrzyknęłam kierując się do wyjścia.

Siedziałam na ławce w pobliskim parku od jakiejś godziny. Musiałam ochłonąć po porannych wydarzeniach. Byłam zmęczona tym wszystkim, mogłam się ugryźć w język zamiast pyskować ojcu... Do tego pocałunek z Lokim. Za dużo jak na jeden dzień. Byłam zmęczona, ale czekał na mnie gość. Ruszyłam powoli w kierunku Tower. Gdzieniegdzie widziałam spacerujące rodziny z uśmiechem na twarzy. Denerwował mnie ich widok. Nie myślą o tym, że kogoś może to boleć!

Przyspieszyłam kroku żeby nie musieć patrzeć na to wszystko. Po kilku minutach drogi pożałowałam tej decyzji. Rana dała o sobie znać w najmniej przyjemny sposób. Stanęłam łapiąc się za bok. Syknęłam, bólu. Nerwy wcale nie pomagają w leczeniu. Oparłam się o pobliskie drzewo chcąc uspokoić oddech. Przymknęłam oczy, ale zaraz je otworzyłam i ruszyłam w dalszą drogę do domu. Wjechałam na górę z nietęgą miną, ale szybko przybrałam maskę "Normalnej Hanny". W salonie czekał moi gość i wszyscy oprócz Starka. Rozmawialiśmy do pory obiadowej. Naprawdę lubiłam Barnesa. Jego wizyta poprawiła mi humor. Steve wyszedł razem z nim, bo mieli jakieś swoje sprawy do pozałatwiania.

Zebrałam się z kanapy i miałam iść do swojego pokoju, ale zatrzymałam się przed drzwiami Tony'ego. Zapukałam, ale odpowiedziała mi cisza. Ponowiłam czynność ale trochę mocniej-nic. Otworzyłam drzwi i zajrzałam niepewnie do środka. Obok łóżka siedział Stark popijając, przepraszam źle to nazywałam - chlejąc, whisky prosto z butelki. Z czego cztery inne, już puste, walały się obok. Chcąc nie chcąc spojrzał na mnie obojętnym i nieprzytomnym wzrokiem. Na jego twarzy malował się nieopisany ból, złość i smutek... Chciałam coś powiedzieć, ale on mnie ubiegł

-Wynoś się stąd! - wybełkotał - chce być sam. - powiedział biorąc ostatniego, wielkiego łyka z butelki, którą trzymał w dłoni.  Zbierałam oddech żeby coś powiedzieć, ale wtedy w ostatniej chwili przymknęłam przed sobą drzwi zanim rozbiła się o nie butelka po alkoholu. Dobrze że byłam już po drugiej stronie. Otworzyłam je znowu, wściekła

-Idiota! - krzyknęłam na Starka

-Przynajmniej w czymś się zgadzamy... - odparł sięgając po kolejną butelkę z mocnym trunkiem.

Co jak co, ale to już była przesada! Jak chciał się zachlać to był na dobrej drodze, ale nie kiedy ja tu jestem. Wparowałam do pomieszczenia wygrywając mu butelkę od ust i wylewając zawartość do najbliższej doniczki.

-Co ty robisz?! - oburzył się "geniusz" próbując podnieść się z podłogi.

-Podlewam kwiaty, które od dawna tego potrzebują - odpalam przyglądając się obeschłej roślinie.

-Jesteś nienormalna! - krzyknął i opadł znowu na podłogę przeklinając niemiłosiernie. - Wiesz ile to kosztowało?!

-A od kiedy cię to obchodzi?! - wrzeszczałam na niego

-Od teraz! - burknął

-To masz problem! Ogarnij się w końcu! - krzyczałam przez łzy

-Daj mi spokój! - krzyknął i rzucił we mnie z całej siły poduszką która miał pod ręką, ale na szczęście uniknęłam zderzenia z przedmiotem przez co trafiła ona w szklaną witrynę za mną i całą stłukła - Widzisz co narobiłaś?! - oburzył się i w końcu wstał.

-Ja?! No chyba coś ci się pomyliło!

-Gdyby nie ty wszystko było świetnie! Ale nie! Maya nie miała do zrobić i wcisnęła mi bachora, który wszystko popsuł! - darł się na mnie wściekły.

Jego słowa zabolały. Z moich oczu popłynęły potoki łez. Miałam rację - miał mnie gdzieś. Gdzieś w głębi chciałam zrzucić winę za jego słowa na alkohol który w siebie wlał, ale coś mi na to nie pozwalało. Patrzyłam na niego przez łzy i zacisnęłam ręce w pięści. Otarłam łzy rękawem swetra. Ręce mi drżały, a nogi trzęsły z nerwów.

-Nie chciałem tego powiedzieć. - zreflektował się Stark i podszedł do mnie chcąc przytulić, ale ja odepchnęłam go stanowczo od siebie.

-Ale powiedziałeś! - krzyknęłam i wyszłam szybkim krokiem z pokoju trzaskając drzwiami. Pobiegłam do swojej sypialni zamykając drzwi na klucz. Zsunęłam się na podłogę opierając się o najbliższą ścianę i schowałam twarz w dłoniach. Zaczekam płakać, głośno płakać. Moje serce było w strzępach

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now