Rozdział 39

1.7K 129 2
                                    

Otworzyłam powoli oczy. Nie byłam w windzie w Stark Tower, jak myślałam. Leżałam na ogromnym łóżku okryta kołdrą w nieznanym mi pomieszczeniu. Pokój był ogromy utrzymany w kolorach zieleni i złota. Wszystko wyglądało, jak z innego świata. Spróbowałam usiąść, brzuch nadal mnie bolał, ale bardzo znośnie. Podniosłam kołdrę, na moim tułowiu znajdował się okład, który łagodził wszystkie nieprzyjemne skutki ciosu. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ciężkie zasłony zasłaniały ogromne okno. Pokój był bardzo wysoko zbudowany, na moje oko ściany miały około czterech metrów wysokości. Wstałam mozolnie z wygodnego łóżka i podeszłam do zasłon i pociągnęłam materiał. To, co ukazało się moim oczom nawet nigdy mi się nie śniło. Nie potrafiłam nawet tego jakoś opisać. Usłyszałam tylko, jak otwierają się drzwi w pokoju i spokojne kroki, które zbliżały się do mnie. Dobrze wiedziałam do kogo należą.

-Dlaczego tu jestem?-zapytałam, kiedy Loki objął mnie stając za mną.

-To dla twojego bezpieczeństwa.-odpowiedział

-A czemu nie wiem, jak tu się znalazłam?-zapytałam wpatrując się widok za oknem

-Zemdlałaś jeszcze w drodze do domu. Nie odzyskałaś przytomności dwa dni, a sprawy potoczyły się w nieciekawym kierunku, dlatego poprosili mnie żebym się tobą zajął.-odwróciłam się do niego i spojrzałam na zatroskaną twarz.-Jak się czujesz?

-Trochę lepiej. - odpowiedziałam - Jak długo byłam nieprzytomna od kiedy zemdlałam?

-Koło tygodnia, ale spokojnie nie martw się wszystko będzie w porządku-dodał, kiedy zauważył moją przerażoną minę.

-Długo tu zostanę?-zapytałam

-Dopóki nie będzie bezpiecznie.-odpowiedział zaciągając mnie na najbliższy fotel żebym usiadła, bo ledwo stałam na nogach

-Czyli?-dopytałam, a on spojrzał na mnie i nie wiedział chyba, co mi odpowiedzieć-Ile?

-Nie wiem...-odparł po chwili spuszczając wzrok. Zaczęłam się martwić.... Co jak coś tam się stanie? Jak komuś stanie się krzywda, przeze mnie? Bałam się już nie tylko o siebie. 

*Perspektywa Lokiego*

Po policzku Hanny spływały pojedyncze łzy. Wiedziałem, że będzie się martwiła, to normalne. Klęknąłem obok niej i chwyciłem jej drobną dłoń.

-Nie płacz. Tutaj będziesz bezpieczna. Nic ci tu nie grozi.-zapewniłem

-Mi nie, ale oni...A jak coś się stanie? Ja nawet nie wiem, co tam się dzieje.-powiedziała drżącym głosem

-Nie martw się o to. Jak będzie trzeba ja się wszystkiego dowiem.-Hannah spojrzała na mnie z wdzięcznością.-Powinnaś odpocząć jeszcze trochę.

-Czuję się dobrze.-uśmiechnęła się słodko

-Skoro tak uważasz....-wstałem z podłogi i podałem jej rękę- To chodźmy.

-Dokąd?

-Musisz się przebrać i odświeżyć, jak chcesz potem pójdziemy na spacer.-powiedziałem z uśmiechem.

-Ciekawe w co ja się ubiorę geniuszu!

-O to już się nie martw-uśmiechnąłem się-Krawcowa uszyła ci kilka sukni w czasie, kiedy spałaś. -Hannah lekko się uśmiechnęła- Chodź powiem Ci co i jak.

Kiedy wszystko jej powiedziałem zostawiłem ją ze służącą żeby mogła się wykąpać i przebrać. W tym czasie spacerowałem korytarzami Asgardzkiego pałacu. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że Ojciec wybaczył mi moje winy, a do tego pozwolił żeby Hannah tu została. Było do niego niepodobne, ale byłem mu za to wdzięczny. Stałem na tarasie i obserwowałem ogród. Napawał spokojem, którego ostatnio mi bardzo brakowało. Za mną usłyszałem ciche kroki.

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now