Rozdział 11

2.2K 165 3
                                    

Skoro rozmawialiśmy do rana nie było sensu iść spać, dlatego poszliśmy do kuchni i zrobiliśmy sobie tosty. Jedliśmy w niezręcznej ciszy. Hannah nie miała za dobrego humoru. 

-Jak poszło wczoraj w laboratorium?-zapytałem w końcu

-Dobrze.-odparła Hannah-Chyba...

-Czemu "chyba"?

-Bo i tak trzeba poczekać. A w ogóle cię to interesuje?-zapytała przewracając oczami

-Tak, czemu miałbym się nie interesować.-wzruszyłem ramionami

-Zabroniłeś mi przecież.

-Ale jesteś uparta, więc nie mam wyboru. Przecież nie będę cię pilnował na każdym kroku.

-Raczej byś nie nadążył.-uśmiechnęła się, w końcu.

Po chwili nasz spokój został zakłócony, bo wszyscy wstali i zaczęli krzątać się po kuchni. Nie miałem ochoty wysłuchiwać porannych kłótni śniadaniowych dlatego poszedłem z Hanną do laboratorium żeby sprawdzić przebieg eksperymentu z Extremis'em. Do tej pory nic się nie działo. 

Przesiedzieliśmy tam kilka godzin. Po południu przyleciał Fury z kolejnym zadaniem, ale tym razem mieli jechać wszyscy. Coś się stało w okolicach Waszyngtonu i musieliśmy natychmiast lecieć. Hannah została sama w Bazie A.

*Perspektywa Hanny*

Podobno Hydra została rozpracowana, ale nadal były jakieś kłopoty i pilne wyjazdy. Znowu zostałam sama, tym razem bez żadnej niańki. Miałam dziwne wrażenie, że ta cała misja nie skończy się najlepiej, ale starałam się o tym nie myśleć. Większość czasu spędziłam na udoskonalaniu Extremis, ale słabo mi to szło, bo byłam kompletnie nie wyspana. Dlatego poszłam do pokoju i położyłam się spać. 

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, ale nie chciało mi się wstać. Dzwoniący był naprawdę natrętny. Mimo tego przewróciłam się tylko na drugi bok i wtuliłam w kołdrę. Po kilku kolejnych telefonach zebrałam się z łóżka i wzięłam telefon do ręki. Dzwonił Nick Fury. Odebrałam.

-Halo?-odezwałam się nieprzytomnym głosem-Halo?!-powtórzyłam, ale nikt się nie odezwał, więc odłożyłam telefon i kierowałam się do łóżka. Usłyszałam potem tylko z hukiem otwierane drzwi od Bazy i w moich drzwiach stanął wściekły pirat.

-Czy ty w ogóle odbierasz czasem telefon?!-krzyknął na przywitanie

-Czasem się zdarza.-odparłam

-Hannah zbieraj się.

-Dokąd niby? Mówiłam, że nie mam zamiaru się angażować w te wasze misje.-powiedziałam krótko

-Tym razem nie masz za bardzo wyboru.

-Wybór mam zawsze i mam zamiar z niego skorzystać.

-Hannah, wszyscy wpadli.-powiedział i spojrzał na mnie przenikliwie

-Jak to wpadli? To niemożliwe.-prychnęłam

-Cała ta akcja okazała się przebiegłą pułapką.

-Ciekawe czyją pułapką...

-Hydry.-kiedy to powiedział to aż mnie zmroziło

-Jak to Hydry?! Przecież miało już ich nie być!-krzyknęłam

-Jak widać kilka agentów nadal ukrywało się w TARCZY.

-Dobra, gdzie to jest?-zapytałam jak zawsze konkretnie

-Stara fabryka pod Waszyngtonem. Jest tam około 20 członków Hydry i wszyscy nasi. Niestety obezwładnieni, więc nic nie zrobią.

-Jak ta fabryka wygląda. Daj mi namiary.-Fury podał mi współrzędne.-JARVIS sprawdź jakieś elementy charakterystyczne tego miejsca-zwróciłam się do SI, kiedy usiadłam przy komputerze. Przyjrzałam się wynikom i próbowałam ułożyć jakiś konkretny plan działania.-Dobra, wiem co trzeba zrobić. Fury mam kogoś do pomocy czy mam działać sama?-zapytałam

-A jak będzie lepiej dla ciebie?

-Wolę działać sama. Mam plan, ale ktoś w razie czego musiałby mnie osłaniać.

-To da się załatwić.-powiedział, a ja poszłam wyciągnąć ogromny karton z szafy-Co to jest?

-Mój sprzęt. Mniejsza, będę gotowa za 10 minut. Ale to nie znaczy, że całkowicie zmieniłam zdanie.-zaznaczyłam

Fury poszedł czekać na mnie na zewnątrz, a ja wbiłam się w strój Black Revenge. Spakowałam moje ukochane strzałki nasenne, kilka miotaczy lin i gwiazdki ninja.  Kiedy byłam już gotowa wsiadłam do samolotu na lotnisku Bazy A i usiadłam na moim dawnym miejscu. Denerwowałam się okropnie, jak coś pójdzie nie tak to stracę przyjaciół. Dlaczego to zawsze ja muszę ratować im tyłki?! To oni są super bohaterami, a nie ja.

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now