Rozdział 14

2.2K 165 13
                                    

*dwa tygodnie później*

Siedziałem w salonie i czytałem książkę pożyczoną od Hanny. Od jakiegoś czasu Happy znowu jest u mnie w domu, ale pilnuje Hanny, kiedy ja wychodzę i przywozi lekarkę. Co do tego pilnowania...To raczej słabo mu idzie. Siedziałem z nosem w książce i usłyszałem ciche kroki w kuchni. Zebrałem się po cichu z kanapy i zajrzałem do pomieszczenia obok. Hannah starała się jak najciszej uszykować sobie śniadanie, mimo tego, że powinna jeszcze leżeć w łóżku.

-Miałaś leżeć.-powiedziałem na przywitanie, a Hannah upuściła miskę z musli na ziemię.

-Nie strasz mnie tak! Przez ciebie straciłam śniadanie.

-Miałaś nie chodzić po domu.-zaznaczyłem

-Głodna byłam.-odparła i chciała sięgnąć kolejną miskę, ale tylko syknęła z bólu, kiedy wyciągnęła wyżej rękę.

-Właśnie dlatego masz odpoczywać. Zrobię ci to śniadanie, siadaj.-zająłem się robieniem jedzenia i wtedy coś sobie przypomniałem.-Hannah, gdzie jest Happy?-zapytałem mierząc ją wzrokiem

-Ja...Nie wiem.-wzruszyła ramionami

-Jasne. Przecież miał cię pilnować.

-Widocznie coś mu wypadło...-ciągnęła swoją historyjkę i dodała pod nosem-na przykład klucz do magazynu

-Co?-spojrzałem na kłamczuchę

-Nic, nic

-Zamknęłaś go w magazynku?!-oburzyłem się

-Nie chciał mnie wypuścić do kuchni!-broniła się

-Od tego jest!

*Perspektywa Hanny*

Tony poszedł wypuścić Happy'ego, a ja wreszcie mogłam wyjść na taras. Chłodny powiew wiatru poprawił mi humor. Wpatrywałam się w morze, jak zwykle. Co prawda od kiedy tylko wstałam kręciło mi się w głowie, ale się tym nie przejmowałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zerwałam się żeby otworzyć. Za drzwiami zastałam Natashę, zaprosiłam ją do środka i zaparzyłam świeżą kawę. Po kilku minutach Tony wraz ze swoim przyjacielem zeszli na dół, ale Happy pojechał do domu, bo podobno "nie ma na mnie siły". Tony wszedł do kuchni i zauważył porannego gościa.

-Coś się stało Nat, że przyjechałaś z samego rana?-zapytał i spojrzał na mnie, jak siedzę z kubkiem kawy przy stole.

-Przyjechałam w odwiedziny.-odpowiedziała z uśmiechem rudowłosa

-Tobie o ile mi wiadomo nie można pić kawy.-zwrócił się do mnie i zabrał mi z rąk ukochany napój

-Ale...-zaczęłam, ale on tylko zmroził mnie wzrokiem, więc zrezygnowałam z dalszej dyskusji.

Prawie do samego obiadu siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy o różnych głupotach. W pewnym momencie usłyszeliśmy odgłos wybuchu w warsztacie. Zbiegłam szybko na dół, a Tony z Nat za mną. Nie powinnam się tak zrywać, ale dobrze wiedziałam, co to było. Mój eksperyment z nową formułą Extremis. Wszystko na nic! 

-Nie! Było tak blisko!-przeglądałam wściekła notatki, które ostatnio robiłam

-Spokojnie na pewno za którymś razem się uda-powiedział Tony przyglądając się zniszczeniom

-Ale miało udać się teraz!-zrzędziłam-Bez Bruce'a nic innego nie wymyślę...-dodałam i opadłam na najbliższe krzesło opierając się łokciami o biurko

-Dobrze, że to była tylko roślinka.-wtrąciła Natasha

-W sumie racja.-westchnęłam cały czas przeglądając notatki-Ale wszystko było idealnie wymierzone, nie rozumiem.

-Nie przejmuj się Hannah, masz dużo czasu na kolejne próby.-zapewnił i usiadł obok mnie

-Ale tak nie wiele brakowało.-powiedziałam zgniatając jedną z kartek.-Jestem na siebie zła.

-Nie przesadzaj. Zaraz będzie pizza, idziesz?-zaproponował

-Nie...Zostanę i postaram się coś wykombinować.-powiedziałam

-Dobrze, ale nie za długo.-powiedział i ucałował w czoło-I tak dawno powinienem wygnać cię do łóżka.

-Oj tam, bez przesady.-uśmiechnęłam się lekko.

Tony z Natashą zniknęli na górze, a ja zostałam z moimi pomysłami. Przeglądałam setny raz notatki i głowa mnie już tego bolała. Nic się nie zgadzało, wszystko było dobrze, a jednak nie wyszło. Zaczęłam podejrzewać, że może Stark coś zepsuł żebym się dalej nie angażowała, ale to nie do końca miałoby sens skoro pozwolił mi pracować. Siedziałam z nosem w notatkach i obliczeniach, obraz mi się już rozmazywał ze zmęczenia. Oparłam głowę na łokciu i oglądałam kolejną symulację przygotowaną przez JARVIS'a. 

-Wiesz, która jest godzina?-usłyszałam za sobą głos Tony'ego

-Nie do końca.-odparłam i spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 23:42-Już tak późno?!-zerwałam się z krzesła-Dobra ja już idę spać.-powiedziałam i szybko poszłam w stronę wyjścia.

-Nie śpiesz się tak przecież zdążysz-uśmiechnął się geniusz

-Wiem, ale miałam długo nie przesiadywać.-odparłam i w ostatniej chwili złapałam się krzesła, bo miałam mroczki przed oczami.

-Wszystko w porządku?-zapytał Tony, kiedy pomógł mi stanąć na nogi

-Tak...Zakręciło mi się w głowie. To nic takiego.-zapewniłam i dowód tego chciałam się uśmiechnąć, ale nawet nie miałam siły.

-Właśnie widzę. Powinienem ci kazać leżeć w łóżku.-powiedział i mimo moich protestów zaniósł mnie do pokoju.

Nic mi nie było, ale ,jak to już jest wśród Starków, oboje jesteśmy uparci i nic naszego zdania na siłę nie zmieni. Dlatego Tony przesiedział całą noc w moim pokoju. Nie rozumiem czemu się tak przejmuje, przecież nie umieram. Jutro jeszcze miałam mieć gościa, więc musiałam być na siłach. Fury ma przyjechać przedstawić raport z mojej misji, może wtedy się dowiem czemu Tony jest taki przewrażliwiony.

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now