Rozdział 32

1.7K 141 1
                                    

*Perspektywa Hanny*

Drzwi windy się zamknęły, a ja odwróciłam się w stronę domowników. Natasha znowu miała ten głupi uśmieszek na twarzy, Banner udawał, że jest zajęty oglądaniem filmu, Steve też jakoś dziwnie się uśmiechał. Tylko Tony stał w kuchni i jego twarz nie wyrażała żadnej emocji.

-Co? - zapytałam roześmianą gromadkę.

-Nic, nic... - odpowiedzieli wszyscy naraz.

Przewróciłam oczami i poszłam do kuchni. Stanęłam na przeciw Starka. Mierzył mnie wzrokiem, ale nie uśmiechał się ani nie złościł.

-Jesteś zły? - zero odpowiedzi - A może zazdrosny? - znowu żadnej odpowiedzi.

Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam pierwszy lepszy jogurt i płatki owiane z szafki obok. Przygotowywałam jedzenie, a Tony stanął obok mnie i chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Spojrzałam na niego.

-Nie jestem zły... - zaczął - ani zazdrosny. Po prostu się martwię. - powiedział wreszcie.

-O co się martwisz?

-O ciebie, a co?

-Nie masz chyba takiej potrzeby. - uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do przygotowywania kolacji.

-Hannah... - znów podniosłam wzrok - Kochasz go? - zamurowało mnie.

Całkiem zaskoczył mnie tym pytaniem.
Teraz trzeba było szybko przemyśleć odpowiedź : skłamię to pewnie się zorientuje albo będzie liczył, że Loki zniknie z naszego życia, jeśli powiem prawdę... Ostatnim razem był wściekły, kiedy zobaczył mnie z nim w moim pokoju w dwuznacznej sytuacji.

-Tak... - odpowiedziałam niepewnie i czekałam na reakcję.

-I dlatego się martwię... To Loki, nigdy nic nie wiadomo, nie chcę żebyś potem cierpiała. - powiedział z troską.

-Wiem, ale wiem też, że mogę mu ufać. Znam go wystarczająco długo żeby mu zaufać. - zapewniłam

-Jesteś pewna? - dopytał

-Tak. - odpowiedziałam, a Tony przytulił mnie mocno do siebie.

Zjadłam kolacje w swoim pokoju. Nie było to może wymarzone jedzenie, ale obiecałam trzymać się tej głupiej diety. Sięgnęłam po najbliżej leżącą książkę i zaczęłam czytać. Dziwnie się ją czytało szczególnie kiedy zorientowałam się, że to żadna z moich książek. Po chwili zrozumiałam, co ja właściwie czytam. Książkę na pewno zostawił Loki, nie sądzę żeby ktoś w obecnych czasach posługiwał się staro-nordyckim.  I w ogóle jakim cudem rozumiem to, co czytam? W salonie słychać było jakieś hałasy, co świadczyło o tym, że grono domowników się powiększyło. Z tego wywnioskowałam dwie opcje: 1) Stark robi imprezę i nic mi nie powiedział albo 2) Fury wynalazł jakąś misje i wszystkich ściągnął. Schowałam książkę pod poduszkę. Tak na wszelki wypadek. Zabrałam naczynia z pokoju i poszłam w kierunku salonu. Nawet nikt na mnie nie zwrócił szczególnej uwagi, bo wszyscy się o coś kłócili. Wśród nich był Fury. Czyli jednak opcja druga, bo on na imprezach się nie pojawia. Kiedy wreszcie ktoś mnie zauważył zapanowała nagle grobowa cisza i wszyscy spojrzeli na mnie. Poczułam się nieswojo. Wszyscy Avengersi wgapiali się we mnie bez słowa.

-Hannah jest sprawa-zaczął Fury po dłuższym czasie wszechobecnej ciszy

-Nick daj spokój!-warknął Tony-To nie jest dobry moment.

-Nie wiem o, co Wam chodzi, ale już mi się nie podoba, więc idę do siebie-podsumowałam

-Nie jesteś ciekawa?-próbował mnie zainteresować Fury

-Jakoś nie. W dodatku z tego, co wiem mam wolne jeśli o to chodzi.-odparłam, a on wręczył mi żółta teczkę

-Chociaż przejrzyj.-przewróciłam oczami i zajrzałam do środka.

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum