Rozdział 8

2.5K 171 32
                                    

Spojrzałam jeszcze raz w oczy mojego dręczyciela. Wzięłam głęboki oddech. 

-Powiem ostatni raz-wyszeptałam wściekła-Nie nazywaj mnie Blacky... A "Nie", bo taką podjęłam decyzję.-powiedziałam i puściłam Rossa, który osunął się na ziemię.

Rzuciłam jeszcze spojrzenie na Starka i Fury'ego. Zebrałam myśli i ruszyłam w kierunku najbliższego wyjścia.

-Dokąd idziesz?-zapytał Tony

-Na spacer!-odkrzyknęłam wychodząc na dwór.

*Perspektywa Tony'ego*

Hannah zniknęła na zewnątrz tak samo szybko, jak sekretarz Ross zmył się z Bazy A. Przynajmniej zapanowała nad sobą, ale nie wiem czy Ross i tak nie będzie chciał wyciągnąć jakiś konsekwencji z jej zachowania. Wyszedłem na dwór. Hannah stała na pobliskim pagórku i patrzyła gdzieś w przestrzeń.

-Udało ci się-powiedziałem kiedy stanąłem obok niej

-Tak, ale Ross pewnie i tak będzie wściekły.-westchnęła

-Nie będzie.-powiedziałem.

-Czemu chciałeś tak szybko wracać?-zapytała

-Długa historia, a właśnie, jedziemy?-zaproponowałem i ruszyłem w stronę wejścia

-Przez Visiona?-zapytała, a raczej bardziej stwierdziła, a ja nie odpowiedziałem-Nie potrzebnie na niego krzyczałeś.-powiedziała

-Ale przez niego płakałaś, a ja nie pozwolę żeby ktoś sprawiał ci przykrość. Szczególnie nikt tutaj.-powiedziałem i spojrzałem na Hannę

-Nie płakałam przez niego-powiedziała-Raczej przez to o czym pomyślałam.

-Ale jesteś na niego zła, prawda?-dopytałem

-To nie do końca tak.-tłumaczyła się-Na niego nie, na to, co zrobił tak, ale skąd miał wiedzieć, że tak zareaguję. To niej jest wina Visiona, naprawdę-zapewniła

-Na pewno?

-Tak, na pewno. Możemy jeszcze tutaj zostać?-zapytała błagalnym tonem

-Możemy, jak chcesz-zrezygnowałem

-To świetnie, bo tutaj mam dobry humor, jak nigdy.-dodała i poszła do Bazy.

Dobrze wiedziałem, że baza jest mało bezpiecznym miejscem mimo wielu zabezpieczeń, bo mogą się tu zjawić jacyś nie proszeni goście, ale skoro Hannah dobrze się tu czuła to może to dobry sposób żeby zaczęła wracać do siebie. Poszedłem za nią do środka. Siedziała w salonie na kanapie i próbowała z niej zrzucić Bartona, który spał tam od kilku godzin zajmując miejsce.

W kuchni, jak zwykle był bałagan. Nie mogłem patrzeć na tych flejtuchów. Po co robić im ładną kuchnię kiedy wszyscy traktują ją jak oborę?! Parzyłem herbatę, kiedy Hannah wreszcie zrzuciła Clinta na podłogę i tryumfalnie rozsiadła się na jego miejscu. Po chwili w kuchni znalazł się jeszcze Rogers, Banner i Thor, którzy przeszukiwali lodówkę w celu znalezienia pomysłu na kolację. Rozsiałem się wygodnie przy stole i zacząłem grać na telefonie. W sumie nie miałem nic innego do roboty. Po chwili słyszałem tylko śmiech Hanny, która wylądowała na podłodze koło Clinta. 

-Głodny jestem-zaczął teatralny wywód Steve, już dobrze wiedziałem do czego zmierza, więc lekko się uśmiechnąłem

-Ja też bym coś zjadł-dodał Bruce opierając się o blat w kuchni.

-W sumie tak długo spałem, że zapomniałem coś zjeść-dodał Łucznik wymownie patrząc na Hannę

-Ale co by tu zjeść?-Thor przyłożył pięść do swojej brody udając, że się zastanawia

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt