Rozdział 28

2K 129 16
                                    

Hannah odzyskała przytomność nad ranem. Chciała koniecznie widzieć się ze mną. Przyszedłem do szpitala i wszedłem do sali. Wyglądała na bardzo przemęczoną i słabą. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok, dlatego przysiadłem się na łóżku obok niej i przytuliłem, jak nigdy dotąd.

-Hannah, nie rób więcej takich głupot. - szepnąłem do jej ucha.

-Przepraszam... - chlipnęła wtulając się we mnie mocniej.

Spojrzałem w jej szkliste brązowe oczy. Były hipnotyzujące piękne i połyskiwały niczym najdroższe klejnoty. Utkwiłem wzrok w jej soczystych malinowych ustach. Nie wiele myśląc zanurzyłem się w nich. Hannah delikatnie oddawała mój pocałunek, wtulając się we mnie mocniej. Oderwaliśmy się od siebie kiedy brakło nam tchu. Chwilę potem do sali wpadł Stark, jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Hannah spojrzała na niego wzrokiem, który gdyby mógł zabił by w jednej chwili. Tony chciał powitać ją wśród żywych, ale Hannah nie była do tego skłonna.

-Wyjdź stąd! - krzyknęła wściekła na ojca, a ja usiadłem na krześle obok

-Ale... - zaczął Tony zawiedziony głosem.

-Nie chce cie widzieć na oczy! - krzyknęła, a w jej oczach zaczęły połyskiwać łzy.

-Kochanie, ale ja...

-Idź stąd! - krzyknęła przez płacz przerywając mu znowu.

Stark spojrzał na mnie wymowne i wyszedł z sali ze spuszczoną głową. Spojrzałem na Hannę.

-Powinnaś z nim porozmawiać - zacząłem łagodnie

-Nie chce rozmawiać z kimś kto bawi się moimi uczuciami. - położyła się obróciła plecami do mnie. - Nie wierzę już w żadne jego słowo...

-Hannah on naprawdę się o ciebie martwi.

-Ciekawe, bo ma jakiś wyjątkowy sposób okazywania tego wszystkiego... - warknęła

-On się tego jeszcze uczy.

-A od kiedy ty go tak bronisz?! - oburzyła się i obróciła się do mnie spoglądając mi w oczy.

-Bo go rozumiem. - odparłem, a Hannah tylko zrobiła zdziwioną minę - Tak, rozumiem jak to jest uczyć się emocji. Myślisz, że kiedyś umiałem kogoś bronić, dbać o niego? Byłem zwyrodniałym potworem, który dbał tylko o siebie. Ale teraz mam ciebie.

Hannah milczała przez dłuższy czas. W pewnym momencie wstała z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Miałem wrażenie, że zaraz upadnie, dlatego pobiegłem do niej i chwyciłem pod ramię.

-Chyba nie powinnaś wstawać...

-Nie ważne. - powiedziała wygrywając się z mojego uścisku - Musze gdzieś iść.

Hannah zniknęła za drzwiami a ja zostałem sam w pustym pomieszczeniu. Nie podobał mi się jej pomysł. Była zbyt słaba żeby w ogóle wstawać. Poszedłem za nią,ale zniknęła gdzieś w korytarzach. Zacząłem jej szukać.

*Perspektywa Tony'ego*

Wiedziałem, że Hannah nie będzie miała nastroju żeby że mną rozmawiać, ale było mi z tym wszystkim źle. Siedziałem w pustej kawiarence szpitalnej i piłem kawę. Może zrozumiałbym to, że nie chce ze mną rozmawiać, ale z rozmową z Lokim nie miała problemu! To był jej przyjaciel, ale ja powinienem mieć z nią lepszy kontakt... No właśnie powinienem. Zawaliłem na całej linii. Wpatrywałem się w kubek kawy kiedy z zamyślenia wyrwał mnie słaby głos.

-Przepraszam... - podniosłem wzrok, naprzeciwko mnie siedziała Hannah miała zapłakane oczy które wlepiała w podłogę.

-To ja przepraszam. - powiedziałem, a Hannah lekko się uśmiechnęła - Ale nie powinnaś wstawać z łóżka, a co dopiero wychodzić - zaznaczyłem

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant