Rozdział 23

2.1K 167 29
                                    

*Tydzień później*

Dzisiaj miałam wyjść ze szpitala. Ostatnie dni nie mijały jakoś wybitnie źle ani wybitnie dobrze. Shown'a złapali dwa dni po tym incydencie. Przyjaciele nadal mnie odwiedzali każdego dnia, cieszyłam się z tego, bo Tony znowu zajął się pracą... Wpadał tylko wieczorami, kiedy byłam już zmęczona, i tak szybko jak przychodził-to wychodził. Znowu czułam się, jak na samym początku naszej znajomości, niby był, ale go nie było.

Spakowałam swoje rzeczy do dużej sportowej torby. Nadal nie byłam w pełni sił,ale byłam już w stanie coś robić po za czytaniem. Usiadłam na łóżku i rzuciłam torbę pod nogi. Chwilę później lekarz przyniósł mi moje dokumenty i wypis. Przy okazji wysłuchałam wykładu żebym się oszczędzała i takie tam. Siedziałam na łóżku ściskając w dłoni telefon. W pewnym momencie zawibrował, co oznaczało, że dostałam jakąś wiadomość. 

od: Tony

Nie mogę po Ciebie przyjechać wypadło mi ważne spotkanie. Nat podjedzie za chwilę. Do zobaczenia wieczorem :)

Już widziałam to wieczorem...Najpewniej będzie to środek nocy. Czekałam na rudowłosą przyglądając się mojemu odbiciu w szybie drzwi. Na szyi nadal miałam łańcuszek od Lokiego. Dotknęłam pięknego kamienia, był zimny i milutki. Do sali wpadła Natasha, jak zawsze szybko i gwałtownie czym mnie wystraszyła.

-Nie strasz mnie tak!-zwróciłam się do przyjaciółki

-Przepraszam-skruszyła się stając na przeciw mnie-Wezmę tą torbę.-jak powiedziała tak zrobiła

-Jeżeli to nie problem chciałabym zabrać rzeczy z mojego mieszkania.-powiedziałam zabierając teczkę z papierami i małą podręczną torebkę

-Nie ma problemu.-uśmiechnęła się szeroko.

Szłyśmy w milczeniu do samochodu, którego kierowcą okazał się nikt inny, jak Bruce. Wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Nie miałam nastroju do rozmów. Liczyłam na to, że Stark mnie odbierze. Natasha usiadła z przodu i powiedziała Bannerowi gdzie mamy jechać. Wpatrywałam się  w widok za szybą, przy okazji bawiąc się wisiorkiem. Minął dopiero tydzień, a ja już ogromnie tęskniłam za zielonookim. Podjechaliśmy pod mój bloczek i Nat poszła ze mną na górę. W mieszkaniu był porządek, jak nigdy dotąd. Jak po chwili się dowiedziałam to zasługa Wandy. Wzięłam moje najpotrzebniejsze rzeczy, bo i tak nie miałam ich tutaj dużo i musiałam na chwilę usiąść. Natasha zrobiła to samo. Było mi smutno, ale nie chciałam tego jakoś pokazywać.

-Czemu jesteś smutna?-zapytała agentka wpatrując się we mnie

-Nie jestem. Jestem zmęczona...-odpowiedziałam, ale widząc jej spojrzenie wiedziałam, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć-Chciałam żeby Tony po mnie przyjechał...To znaczy nie jest tak, że się nie cieszę, że ty przyjechałaś...-chciałam się tłumaczyć-Z resztą wiesz o, co mi chodzi-spuściłam wzrok na podłogę starając się odgonić napływające łzy

-Wiem, ale nie przejmuj się tym.

-Jak mam się nie przejmować?!-krzyknęłam-Zaczyna być tak jak na samym początku!-krzyczałam przez łzy

-Nie rozumiem.-powiedziała zmieszana patrząc na mnie smutnym wzrokiem

-Na początku nie było tak super, jak teraz każdy widzi. Stark całymi dniami miał mnie w głębokim poszanowaniu! Był na misjach, co mogłam zrozumieć, albo w pracy, w pracy i... O! wiesz gdzie jeszcze?-dodałam ze wściekłością w głosie- W pracy! A jak nie to siedział warsztacie. Zaczyna się to samo! znowu tylko praca i praca, nawet nie mamy chwili żeby porozmawiać...

-Hannah, to może mu to powiedz?-zaproponowała Rosjanka

-Niby, jak? Jak znowu pracuje?-odparłam zrezygnowana

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz