Rozdział 9

2.3K 171 12
                                    

*Perspektywa Hanny*

Obudziłam się w swoim łóżku. Poranek za oknem był śliczny. Promienie słońca wpadające do sypialni głaskały moje policzki, z tego powodu mimowolnie się uśmiechnęłam. Zebrałam się jakoś z ciepłej pościeli i postanowiłam się przebrać żeby wyglądać jakoś, jak człowiek. 

W kuchni ani w salonie nie zastałam nikogo, dlatego po cichu przygotowałam sobie śniadanie. Rozsiadłam się wygodnie przy stole. Panowała tu nadzwyczajna cisza patrząc na to, która jest godzina. Dopiłam kawę i miałam iść poszukać Tony'ego, ale w tym momencie do kuchni weszła Wanda.

-Hej Hannah-przywitała mnie z szerokim uśmiechem-Wyspałaś się?

-Hej, tak wyspałam-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech-Wiesz może gdzie są wszyscy?

-A tak, jak Stark zaniósł cię do sypialni to zadzwonił Fury. Jakaś pilna prawa.-tłumaczyła nalewając sobie kawy-Wszyscy polecieli.

-A czemu ty nie?-dopytałam, bo w końcu też należy do drużyny

-Wiesz to długa historia...-powiedziała i dosiadła się do mnie-Stark nie chce żebym się na razie angażowała.

-Dlaczego?-zdziwiłam się

-Uważa mnie za dziecko, ale z drugiej strony ma trochę racji, bo ostatnim razem narobiłam więcej kłopotów niż pomogłam. 

-I dlatego zostałaś?-zapytałam sama siebie-A drugi powód?-drążyłam, bo wiedziałam, że to tylko dobra przykrywka dla prawdziwego powodu

-Jaki drugi?-udała zdziwioną

-Głupia nie jestem, Tony zrobił z ciebie moją niańkę? Tak jak on to określa "na wszelki wypadek"-zaznaczyłam sarkastycznie

-No dobra to też jest powód.-zrezygnowała w końcu.-Ale uwierz mi niczym nie dało go się odwieźć od tego pomysłu.

-Tak, w to akurat wierzę-roześmiałam się.

Wanda spędzała czas na czytaniu książek w swoim pokoju, a ja udałam się do laboratorium. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat projektu jakim zajmowała się moja matka. W końcu nie był on dopracowany. Extremis to w sumie pożyteczny projekt, przynajmniej jego założenia były na plus. Pomoc weteranom wojennym to bardzo ważna dziedzina.

Po kilku godzinach miałam już ostatnią wersje tego wynalazku. JARVIS poinformował mnie o obecnej niestabilności, ale zaznaczył też, że Stark rozwiązał tą zależność, tylko niestety po pijaku, lata temu i sam już nie wie o, co chodziło mu w jego notatkach. Kilka kolejnych godzin spędziłam na rozszyfrowywaniu zagadki, ale na nic to się zdało. Może po prostu nigdy nie będzie to stabilne? 

Nim się obejrzałam był późny wieczór. Zebrałam graty i poszłam do swojego pokoju. Nikt jeszcze nie wrócił, dlatego znowu panowała tam przenikliwa cisza, którą jedynie przerywała cicha gra na gitarze Maximoff. Usiadłam przy oknie i wypatrywałam powrotu domowników. 

W środku nocy nasi "bohaterowie" wylądowali pod domem. Thor od razu wrócił do Asgardu, co świetnie wyglądało, a reszta jakoś "doczołgiwała" się do wejścia. Przebrałam się szybko w piżamę i położyłam się spać, było późno, a ja byłam już zmęczona. Cały czas dręczyła mnie zagadka stabilności projektu, ale sen uniemożliwił mi moje przemyślenia.

Wczorajszy dzień zleciał bardzo szybko. Dlatego kiedy wstałam następnego dnia miałam wrażenie że wczorajsze wydarzenia były snem, ale wściekły Tony w moim pokoju przywrócił moje myśli a ziemię.

-Hannah czy ty do reszty zwariowałaś?! - krzyczał na mnie stojąc nad moim łóżkiem.

Byłam tak zaspana, że nie do końca wiedziałam o co właściwie mu chodzi, a jedyne co teraz zarejestrował mój mózg to tylko to, że Tony miał wielkie limo pod okiem i wiele innych draśnięć. Patrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem

-Ale o co chodzi? - zapytałam półprzytomna

-O to czym zajmowałaś się wczoraj! Co ci w ogóle przyszło do głowy?! - nadal był wściekły

-A... Extremis, tak? - zapytałam kiedy w końcu całkiem się obudziłam

-No gratuluję geniuszu! - przewrócił oczami Stark.

-Ale czemu się wściekasz?

-Bo to nie jest zabawa, Hannah. Wiesz do czego to coś doprowadziło?!

-Tak wiem, ale chciałam to jakoś ulepszyć... - zaczęłam

-Nie powinnaś w ogóle się w to mieszać. - powiedział krótko

-Ale na pewno jest sposób żeby to ustabilizować, tylko potrzeba czasu żeby...

-Gadasz jak twoja matka! - skwitował złośliwie

-Ale to może się udać!

-Hannah, może tak może nie, tylko proszę ty się w to nie pakuj.

-Już za późno. Byłam już blisko. - powiedziałam i wstałam w stronę drzwi

-Dokąd idziesz? - zapytał stojąc na środku pokoju

-Do laboratorium. - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami

-Hannah poczekaj - Tony mnie dogonił i złapał za ramię - Po prostu nie chce żeby coś ci się stało. - powiedział i spojrzał mi w oczy

-Rozumiem, ale jeśli mi się uda...

-Nie uda ci się.

-Czemu? - zdziwiłam się

-Masz tam nie iść, jasne?-przygroził mi palcem

-Ale nie będę tam sama, dam sobie radę. - spojrzałam na niego blagalnie

-Nie. - powiedział krótko i zniknął w głębi korytarza.

Stałam zmieszana na korytarzu. Pójdę to on będzie wściekły, nie pójdę będę wściekła na siebie. I znowu musiałam podjąć decyzję. Jak ja nie znoszę tych życiowych wyborów, ale może tego nie pożałuje.

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz