Rozdział 29

1.9K 147 13
                                    

Rozmowa była trudna. Cały dzień był ciężki, dlatego kiedy wreszcie badania się skończyły mogłam udać się w spokoju do krainy Morfeusza.

Przede mną stała piękna kobieta, ubrana w szaty podobne do szat królewskich. Patrzyła na mnie z miłym uśmiechem.
-Kim jesteś? - zapytałam
-Jestem Sygin, słońce - odparła melodyjnym głosem
-Nie znam cię... - stwierdziłam. I spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Byłam ubrana w podobne szaty, a na mojej głowie gościł złoty diadem. - Czemu tak wyglądam? - zapytałam kobietę
-Niedługo się dowiesz Hannah.
-Skąd mnie znasz?
-Nie zajmuj sobie tym głowy. - odpowiedziała i podeszła do mnie wplatając w moje włosy złotą róże. Spojrzałam jej w oczy, jej spojrzenie było ciepłe i łagodne - Mam do ciebie prośbę.
-Jaką? - zapytałam zaciekawiona
-Zadbaj o to by Loki już się nie zmienił. Żeby był szczęśliwy, jak kiedyś.
Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, ale kobieta rozmyła się w powietrzu, a ja miałam wrażenie, że spadam w dół.

Podniosłam się szybko na łokciach łapiąc oddech. To uczucie spadania było okropne. Ale przez mój gwałtowny ruch zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na brzegu łóżka chowając twarz w dłoniach. Ten sen był dziwnie realny... Do sali weszła pielęgniarka z ciepłą herbatą i śniadaniem. Położyła tacę na stole i wyszła, uprzednio pytając o moje samopoczucie. Chciałam sięgnąć po tacę ale nie miałam siły utrzymać jej w rękach. W tym momencie w sali zjawił się Loki.

-Witaj, jak się czujesz? - zapytałam jak zawsze po królewsku, chociaż dziwnie brzmią jego oficjalne słowa, kiedy jest ubrany jak normalny człowiek.

-Lepiej niż wczoraj.

-To dobrze - uśmiechnął się, cudownie jak zawsze. Sięgnęłam po kubek prawie rozlewając gorący napój na siebie, ale na szczęście Loki podtrzymał moją rękę.

-Dziękuję - odpalam zawstydzona tym, że w takiej zwykłej czynności potrzebuje pomocy.

-Kiedy cię wypiszą? - zapytał, gdy wypiłam połowę herbaty

-Nie wiem... Jeżeli wszystko będzie dobrze może jutro będę w domu.

-O, witajcie gołąbeczki! - przywitała nas Nat z szerokim uśmiechem wpadając do sali, a mi zrobiło się głupio.

-Hej - odpowiedziałam zmieszana

-Tony kazał przekazać, że będzie wieczorem, bo pojechał do firmy coś załatwić. W razie dzwoń do mnie.

-Czyli żadna nowość - przewróciłam oczami, chciałam żeby wyglądało to tak, że mnie to nie obchodzi, ale wewnątrz i tak bolało.

-A tu jest książka dla ciebie. - powiedziała wręczając mi najnowszą powieść.

-Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem.

-Mi nie dziękuj, to od Bucky'ego. - zrobiłam zdziwioną minę - nie chciał przychodzić, bo twierdził, że głupio to będzie wyglądało, dlatego przekazał ją mi.

-Okay, rozumiem. Później mu podziękuję. Zostajesz czy musisz iść? - zapytałam przyjaciółkę

-Oj, nie będę wam przeszkadzać. Korzystacie z okazji póki Stark jest zajęty. - uśmiechnęła się wyjątkowo inaczej

-Nat... - westchnęłam zawstydzona i spojrzałam na Lokiego, który lekko się uśmiechał.

-Dobra, ja uciekam, jak coś to dzwoń. - powiedziała i wyszła z sali.

-Czyli zostaliśmy sami - zaczął Loki z głupkowatym uśmieszkiem

-Nie zaczynaj... Nie mam nastroju. - naprawdę nie miałam ochotę na żarty. Dosiadł się na brzegu łóżka i spojrzał na mnie szmaragdowymi oczami, czy one musiały być takie piękne?!

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now