Rozdział 37

1.7K 141 11
                                    

*Tydzień później*

Od kilku dni znowu nie widziałam się z Lokim. Ale obiecał, że niedługo wróci, dlatego zajęłam się swoimi sprawami. Dzisiejszy poranek był wyjątkowo piękny. Słońce wpadało do mojego pokoju i oświetlało ciemne kąty. Wygrzebałam się z łóżka i szykowałam ubrania na dzisiejszy dzień. Wyjęłam z szafy czerwone rurki i koszule w biało-czarną kratę. Zabierałam właśnie mój zestaw do łazienki, kiedy do mojego pokoju wpadł Tony.

-Hannah co to jest?- zapytał zdenerwowany machając mi jakąś kopertą przed nosem

-Nie wiem przecież nie widzę, jak machasz tym ma prawo i lewo! - wkurzyłam się.

-Jak zwykle dowiaduje się ostatni. - burknął obrażony podając mi kopertę.

Był to list z MIT. W środku znajdowały się dokumenty, które informowały o tym, że dostałam się na wybrany kierunek uniwersytetu. Czytając to szeroko się uśmiechnęłam. Udało się. Chociaż egzaminy wstępne były trudne. Szczególnie kiedy oficjalnie były zakupami z Wandą.

-Powiesz coś czy będziesz się szczerzyć do kartki papieru?

-A co mam mówić? - odparłam - Skoro już czytałeś to chyba wiesz co i jak.

-Czemu ty mi nigdy nic nie mówisz? Wszyscy dokoła wiedzą tylko nie ja, a coś mi mówi że raczej powinienem. - drążył

-Bo jak bym się nie dostała, a byś widział to był byś zawiedziony. A tak to masz miłą niespodziankę.

-A jak byś się nie dostała mimo tego że nie widziałem?

-To bym ci nic nie mówiła. - wzruszyłam ramionami

-Mistrzyni tajemnic. - przewrócił oczami - Czy jest coś jeszcze, co teoretycznie powinienem wiedzieć?

-Chyba nie. No może to, że jakby to ująć... - motałam się - Oprócz MIT podpisałam też papiery od Nicka - powiedziałam z każdym słowem ściszając głos

-Co? - zdziwił się - Do reszty zwariowałaś!

-Nie no spokojnie. - uśmiechnęłam się - Dopiero jak skończę szkołę, narazie tylko do pomocy co jakiś czas.

-Ale mnie wystraszyłaś! - odetchnął - A na jaki kierunek poszłaś? Bo tam tylko pisało, że na ten który chcesz...

-Nieważne. Idę się umyć. Potem przyjdę.

Zniknęłam za drzwiami łazienki. Po szybkim prysznicu zrobiłam makijaż i poszłam zrobić sobie śniadanie. Nie miałam żadnej weny twórczej na jedzenie więc zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadłam przy stole i zajadałam się słodkością. Po paru chwilach dołączył do mnie nasz domowy połamaniec.

-Chemia?

-Nie. - odpowiedziałam nie przerywając jedzenia.

-Biologia?

-Nie... Daj sobie spokój. - przewróciłam oczami

-No powiedz!

-Dowiesz się, jak zacznie się semestr. - powiedziałam z przekąsem

-Ale ty jesteś uparta! Co ci szkodzi powiedzieć?

-Nie szkodzi, ale lubię jak się wkurzasz na takie głupoty.

-Ja też. - odparł z głupim uśmiechem i zabrał mi miskę z resztą mleka i wypił prosto z niej oddając mi puste naczynie. Byłam wściekła, bo dobrze wie, że zostawiam "najlepsze na koniec"

-Nie no nie wierzę! - zdenerwowałam się

-Więc jaki kierunek? - zapytał znowu

-Fizyka z informatyką... - burknęłam zrezygnowana

-Dwa kierunki na raz? - zdziwił się

-A kto mi zabroni. Jedno i drugie jest ciekawe i wiem że dam sobie radę.

-W to nie wątpię. - uśmiechnął się szeroko.

Sprzątnęłam naczynia po jedzeniu i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przed komputerem i z nudów zaczęłam przeglądać strony z ubraniami. Co prawda teraz już wszystkie ubrania z Malibu były tutaj, ale brakowało mi kilku rzeczy. Takich na jakieś specjalne okazje. Nie lubię zakupów przez internet dlatego wzięłam moją resztę pieniędzy z przed lat i kluczyki do Astona. Na szczęście w salonie nie było nikogo, dlatego bez większych problemów zjechałam windą do garażu. Już miałam wsiadać do auta kiedy usłyszałam za sobą głos Steve'a

-Dokąd jedziesz? - zapytał

-Nie wiem- odpowiedziałam i odwróciłam się a jego stronę. Grzebał coś przy swoim motorze. - Jadę na miasto, może co kupię albo będę jeździć w kółko. Nudzę się po prostu. - westchnęłam

-Tu naprawdę można się nudzić?

-Jak widać można.

-A może nie chodzi o nudę, co? - uśmiechnął się głupio w moją stronę

-Nie rozumiem - wzruszyłam ramionami

-Może się nie nudzisz tylko tęsknisz?

-Oświeć mnie skąd taki wniosek. - prychnęłam, ale odpowiedziało mi milczenie - No właśnie... Jadę.

Wsiadlam do samochodu i odpaliłam silnik. Wyjechałam na ulice NY. Po jakimś czasie byłam już w galerii. Nie miałam żadnego konkretnego celu, dlatego szwędałam się po sklepach jak bezdomny pies. W porze obiadu poszłam na pizze. Co jak potem się okazało było ogromnym błędem. Dieta od lekarza chyba naprawdę miała jakiś sens. Na chory żołądek zjadłam mega ostrą pizzę. Po jakimś czasie brzuch bolał mnie na tyle, że ledwo stałam na nogach. W drodze powrotnej oczywiście były korki. Zerknęłam na telefon. 23 połączenia nieodebrane od Tony'ego. Nie miałam możliwości oddzwonić, ale trudno. Wjechałam do garażu i wysiadłam z auta. Wjechałam windą na nasze piętro i pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do kuchni żeby napić się mleka i złagodzić nieco żołądek. Od razu poczułam ulgę. Do kuchni wszedł Stark

-Gdzie ty byłaś tyle czasu?!

-W galerii. - odpowiedziałam.

-A telefonu nie umiesz odebrać?

-Nie słyszałam, przepraszam.

-Dobra, rozumiem. Co zamierzasz robić do rozpoczęcia szkoły? - zapytał

-Nie mam pojęcia...

-Wiesz w sumie masz jeszcze prawie trzy miesiące.

-Wiem. Ale tu się nudzę...

-Taaa jasne nudzisz, może nie nudzisz się tylko... - zaczął

-Przestań! Kolejny się znalazł! - burknęłam

-Co kolejny?

-Steve dzisiaj już do mnie tak gadał. Dajcie mi spokój.

-Czyli to prawda skoro się wypierasz.

Obrzuciłam go tylko burzliwym spojrzeniem i wyszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Oni nie mieli racji... Ja nie tęskniłam - ja byłam zrozpaczona z tęsknoty! Nienawidziłam być samotna. Teraz co prawda mam wielu przyjaciół i rodzinę ale to nie to samo... Chciałam się do kogoś przytulić. Ale nie do kogokolwiek, chciałam się przytulić do Lokiego. Wiem, że może nie czuł się za dobrze wśród Avengers, ale w końcu wyjaśnił im dlaczego zaatakował NY. To nie było łatwe żeby przyznać się do swojej słabości. TARCZA wraz z Fury'm uznali zeznanie Lokiego za wiarygodne, bo potwierdził to swoim zachowaniem wobec mnie. Trudno jest się przyznać, że ktoś cię do czegoś zmusił. Cieszyłam się z tego bardzo! Ale to nie zmienia faktu że to ja musiałam czekać za nim. On sobie szedł sobie do Asgardu, a ja tu zostawałam... I nigdy nie wiedziałam kiedy się pojawi. Na szczęście pojawiło się zajęcie, które rozwieje nudę-Avengers mieli misje, Stark jest połamany, a potrzebowali kogoś kto zna się na komputerach...i na walce wręcz też, więc od razu poczułam się wywołana do szeregu :)

𝑰𝒏𝒏𝒂 (Część 3)Where stories live. Discover now