Rozdział 35

112 13 29
                                    

Summer szła na przodzie i nie ukazując najmiejszych emocji kierowała swoja grupa. Mint zdecydował, że Kayden pójdzie z nią, dlatego chłopiec, nie ufając reszcie, przyczepił się do niej i nie dostosował jej na krok.

Dziewczyna obserwowała swoją ekipę kontem oka i śledziła ich każdy nawet najmniejszy ruch. Kiedy razem z inną 16-latka o imieniu Clary czytały mapę, Summer nie spuszczała jej z oka. Nie ufała nikomu. To ją trochę łączyło z Kaydenem.

Po pewnym czasie wędrówki, zaczęła coraz mocniej odczuwać Złączenie. Kiedy była na skraju wytrzymania psychicznego, nagle urządzenie w jej kieszeni zawibrowało. Wyjęła je i odczytała wiadomość od Minta.

"Stójcie w miejscu, w którym jesteście. Przerwa. O kontynuacji akcji zawiadomię was później."

Summer uśmiechnęła się lekko. Czyli Mint też nie może już bez niej wytrzymać. Umówili się, że będą mogli w trakcie całej akcji zrobić góra dwie przerwy.

-Stać - Summer odwróciła się do innych - Mint ogłosił przerwę. Tylko nie odchodźcie za daleko, jasne?

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Rozeszli się i zaczęli rozmawiać.

Summer usiadła pod drzewem i spojrzała w niebo, z którego zaczął drobno leciec deszcz, kapiąc jej na twarz. Brakowało jej Minta. Miała nadzieje, że go jeszcze zobaczy...

Uśmiechnęła się do siebie, przemknęła oczy i w spokoju czekała na wiadomość od Minta.

***

Mint i jego ekipa wyszli z lasu. Okazało się, że razem z drzewami zniknęła także nietypowa pogoda, która tam panowała. Od razu po opuszczeniu tego mojsca, w twarz uderzył ich mróz, a ich buty utonęły w puchatym śniegu.

Kiedy przyzwyczaili się do nowych warunków, otworzyli szeroko oczy, nie zważając na wiatr, który sprawiał, że białe płatki wpadały im do oczu i do lekko otwartych ust. Kilkaset metrow przed nimi znajdował się ogromny zamek. Nie był taki duży i stary jak ich szkola, ale wciąż robił wrażenie. Bluszcz oplatał jego niektóre kamienne ściany i kawałek spadzistego dachu.

Mint przełknął ślinę.

"Oby plan się udał", pomyślał i zaczął iść do przodu.

Reszta zaczęła także powoli kierować się w stronę budynku. Kiedy przeszli jakies 50 metrów, skręcił w prawo i kontynuowali wzdłuż lasu.

Wszyscy byli zdenerwowani. Byli już tak blisko. Jak na razie wszystko szło jak powinno.

Kiedy przeszli kolejny kawałek, spowrotem skręcili w lewo w stronę zamku. Otaczały go grube obronne mury. Kiedy do nich dotarli, nie zatrzymali się nawet na sekundę, przylepieni do ściany, by z okien nikt ich nie zauważył.

Ominęli pierwszy róg zamku, a kiedy znaleźli się przy drugim i mieli pewność, że z tej pozycji ciężko ich zobaczyć, zaczęli się wspinać. Nie było to dla nich ciężkie, ale do prostych też nie należało. Antresy potrafią tak jakby przykleić swoje ciało do ścian i wchodzić na nie bez problemu. Jakby oszukiwały grawitacje. Tu był lekki problem, bo mury zostały tak skonstrułowane, by uniemożliwić wrogom stosowania takich sztuczek. Mint nie wiedział dlaczego, ale ich powierzchnia była śliska i musiał iść ostrożnie, by nie spaść.

Wchodzili po kolei, by napewno nikt ich nie zauważył, więc trwało to długo, ale po kilkumastu minutach, wszyscy byli po drugiej stronie.

Ten zamek należał kiedyś do Antresów, dlatego wiedzą one o niektórych... ukrytych przejściach, o których nie wiedzą Medium.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz