Rozdział 7

230 23 6
                                    

"Summer"

Mint nie zdążył całkowicie otworzyć oczu, a ta myśl wypełniła jego głowę. Tak jakby nic innego się nie liczyło. Dopiero potem poczuł ból w całym ciele. Był połamany, a każdy ruch, sprawiał, że chciało mu się krzyczeć i płakać. Jego zabandażowane ciało, miało na sobie liczne rany, które go piekły i paliły.

Zacisnął zęby i podniósł się z jękiem. Zobaczył, że do żyły miał podpiętą kroplówkę, więc wyrwał ją bez najmniejszego wzdrygnięcia. Jego ciało było mokre od potu, a z oczu pociekły mu łzy. Otarł je wierzchem dłoni i zsunął się na krawędź łóżka, na którym leżał i spróbował stanąć. Nogi jednak odmówiły mu posłuszeństwa i upadł na ziemię. Zaczął się czołgać w stronę wyjścia. Znajdował się w całkiem sporym pokoju szpitalnym z białymi ścianami i meblami.

Drzwi na szczęście były tylko przymknięte i z łatwością je otworzył. Wciąż z twarzą przy podłodze, zaczął się kierować długim korytarzem.

"Muszę znaleźć Summer", myślał  przez cały czas.

Nie wiedział dlaczego, ale chciał się upewnić, czy nic jej nie jest. Czy jest bezpieczna. Nie miał pojęcia, gdzie się teraz znajdowała, ale nie obchodziło go to.

Ból nie ustępował, a wręcz przeciwnie. Wydawało mu się, że obdzierali go ze skóry. Miał gorączkę, przez którą kręciło mu się w głowie. Z nosa zaczęła mu lecieć obficie krew, która zostawiła za nim plamy.

Po jakimś czasie, usłyszał czyjeś kroki, a następnie rozmowy.

-...I właśnie wtedy, ta nieznośna Kaśka, weszła i... - urwał głos, który należał do pielęgniarki - Czy... czy to nie jest pacjent? - wskazała na Minta.

Druga zbladła.

-Tak... tak, to ten chłopak, którego przywiózł ten pan kilka dni temu. Podobno spadł z drabiny. Była jeszcze taka dziewczyna... - powiedziała.

-Biegnij po nich! Podobno przyszli w odwiedziny.

Kobieta pokiwała głową i ruszyła w przeciwna stronę. Druga szybko podeszła do Minta i uklękła przed nim.

-Czy wszystko w porządku? Co się stało? Jak pan wyszedł z pokoju? - spytała, szczerze spanikowana.

Chłopak opadł na brzuch i przystawił policzek do zimnej podłogi. Jego oddech był płytki i urywany.

-Summer - wyspał - Summer...

-Nie usłyszałam... Jak masz na imię? - drążyła.

Mint ją zignorował i znowu zaczął się czołgać, ale kobieta go zatrzymała. Mimo drobnej sylwetki, była dość silna, ale nie na tyle, by go powstrzymać. Podniosła go do pozycji siedzącej, ale on z chęcią mordu w oczach, zaczął się wyrywać.

-Zostaw mnie! - wrzasnął i odepchnął ją.

Na czworakach, próbował jej uciec, ale ona się nie poddała. Objęła go, unieruchamiając mu ręce i zaczęła się z nim szarpać. Chłopak jednak, nawet nie starał się być delikatny. Jednym, sprawnym ruchem, położył ją na podłodze i spróbował się podnieść. Pielęgniarka złapała go za nadgarstek i uniemożliwiła poruszenie się.

-PUŚĆ MNIE!!! - ryknął, ale ona nie posłuchała.

Usłyszeli za sobą czyjeś pospiesze kroki i zza zakrętu wyszła druga kobieta.

-Już idą! - krzyknęła i odwróciła się w stronę korytarza, z którego przyszła - Tutaj! - wrzasnęła.

Po sekundzie przy Mincie stał Connor, Marton i Nathaniel.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz