Luke. Luke, którego Mint pogonił, gdy ten w korytarzu przystawiał się do Summer wbrew jej woli. Luke, którego Mint prawie nie zabił.
Czuł się trochę winny, ale nie potrafił opanować złości do tej osoby. Postanowił w miarę możliwości unikać kontaktu z nim.
Po pierwszych ćwiczeniach, nastał czas na śniadanie. Każdy wziął swoją porcję, ale większość z oddziału nie usiadło w swoim towarzystwie, tylko otoczyli, siedzącego po turecku na trawie Minta, który w spokoju jadł swoje jedzenie.
Wszyscy zaczęli zadawać mu mnóstwo pytań, przekrzykując się nawzajem.
-Czy to prawda, że masz czerwono czarne skrzydła?
-Czy na serio zabiłeś Medium w naszej szkole?
-Kiedy dowiedziałeś sie, że jesteś Antresem?
-Czy ta przepowiednia w gabinecie dyrektora na prawdę ma sie spełnić?
Mint wydawał się niewzruszony. Bez emocji konsumował porcję. Kiedy przełknął ostatni kawałek, popatrzył na nich.
-Obiecuję, że odpowiem na wszystkie pytania, ale wolałbym za chwilę. Teraz jest czas na jedzenie, marnujecie go. A jak ogłoszę koniec przerwy, będziecie musieli ćwiczyć z pustymi żołądkami. Lepiej wróćcie do jedzenia.
Wszyscy z zawodem na twarzach, rozeszli się i zaczęli jeść.
Kiedy skończyli, Mint stanął na pagórku, by wszyscy go lepiej widzieli.
-Czas ustalić pewne zasady - powiedział - Nie jest ich wiele, ale napewno są istotne. Kayden! - krzyknął. Chłopiec niepewnie podszedł do niego i stanął obok - Widzicie go? - spytał. W odpowiedzi dostał kiwanie głowami - Świetnie. Jeśli któryś z was, choć go draśnie... zostaje wyrzucony na zbity pysk. Wylatuje od razu. Zrozumiano? - wszyscy z lekkim strachem w oczach, zgodnie potwierdzili - świetnie. Od kilkunastu godzin, ja jestem waszym "przywódcą", ale do końca dzisiejszego dnia, oceniać i pomagać wam będą także Summer, Marton i Nathaniel.
Trójka spojrzała po sobie.
-Nie możemy tracić czasu. Dzisiaj sprawdzimy wasze umiejętności, jutro przygotujemy najpotrzebniejsze przedmioty... a w nocy z czwartku na piątek, ruszamy pod zamek Medium.
Wszyscy spojrzeli po sobie z lekkim strachem. Byli najlepszym oddziałem jaki istnieje, ale nawet oni nigdy nie uczestniczyli w prawdziwej wojnie.
-Teraz czas na pytania - powiedział Mint - Ustalcie je pomiędzy sobą, bym nie musiał odpowiadać na to samo każdemu z osobna i wybierzcie jedną osobę, która będzie mówić.
Grupa zaczęła rozmawiać pomiędzy sobą, a po kilkunastu minutach, do przodu wystąpił... Luke. Kiedy Summer go zobaczyła, przeszedł ją dreszcz i musiała zwinąć dłonie w w pięści by opanować ich drżenie. Mint myślał, że oszaleje.
Obaj zmierzyli się wrogim spojrzeniem.
-Chłopaki chcą wiedzieć, czy naprawdę twoje skrzydła są w połowie czerwone - odezwał się Antres.
Mint nie spuszczając go z oczu i nie ruszając się, Rozłożył Skrzydła. Cały oddział wpatrywał się w niego wielkimi oczami, oprócz chłopaka zdającego pytania, który już je widział. Na razie było spokojnie.
-Zabiłeś kiedyś kogoś? - pytał dalej.
Mint schował skrzydła i westchnął ciężko nie chcąc na to odpowiadać.
-Tak, zabiłem Medium. Chłopaka. Wdarł się do naszej szkoły, chcąc nas postraszyć i zabić przy okazji naszych... niektórzy z was przy tym byli.
Kilka osób przełknęło ślinę, przypominając sobie tą chwilę i moment, w którym 16-latek rozszarpwl z zimną krwią Medium.
-Walczyłeś już kiedyś? Tak na poważnie? - Luke także nie miał ochoty na rozmowę.
-Nie. To będzie pierwszy raz.
-Ile masz lat...? - chłopak zadał to pytanie tak, że chyba sam zastanawiał się, kogo to obchodzi.
-16.
-Pewna osoba zapytała sie czy masz dziewczynę... nie mogę jednak zdradzić jej tożsamości... - przewrócił oczami.
Mint zaśmiał się.
-Nie, nie mam dziewczyny - powiedzial z łagodnym uśmiechem - Ale wydaje mi się, że wolny też do końca nie jestem.
Summer przeszedł dreszcz.
-Co ci się stało w nogę? - chłopak spytał, trochę ciszej i łagodnie.
Mint spojrzał w dół. Kompletnie zapomniał o protezie. Westchnął i uśmiechnął się blado.
-Raczej... Nie chcielibyście wiedzieć... - stwierdził - I mam nadzieję, że sie nie dowiecie. Mogę tylko powiedzieć, że została odcięta kilka dni temu... Mam nadzieję, że nie dowiecie się w jakich okolicznościach.
-To chyba byłoby na tyle... - stwierdził Luke.
Mint się zdziwił. Myślał, z będzie tego więcej. Spojrzał na swój oddział, biorąc głęboki wdech.
-Skoro tak, to wracamy do treningu... - stwierdził.
***
Rozdział krótki, ale jest :) po prostu jakoś nie mam głowy, by go przedłużyć, a miałam dzis jakąś jakąś dziwną potrzebę opublikowania czegoś xP więc daje to co mam :3
A te lamy musiały się tu pojawić, przepraszam xD Kocham je <3
CZYTASZ
W Paszczy Smoka
Fantasy16 - letni Mint przeprowadził się z rodzicami do nowego miasta. Jego nowa szkoła okazała się jednak... nietypowa. Bladzi jak wampiry uczniowie z chęcią mordu w oczach, uczęszczający tam, wzbudzają podejrzenia chłopaka, który będzie musiał zmierzyć s...