Rozdział 31

111 11 1
                                    

Luke. Luke, którego Mint pogonił, gdy ten w korytarzu przystawiał się do Summer wbrew jej woli. Luke, którego Mint prawie nie zabił.

Czuł się trochę winny, ale nie potrafił opanować złości do tej osoby. Postanowił w miarę możliwości unikać kontaktu z nim.

Po pierwszych ćwiczeniach, nastał czas na śniadanie. Każdy wziął swoją porcję, ale większość z oddziału nie usiadło w swoim towarzystwie, tylko otoczyli, siedzącego po turecku na trawie Minta, który w spokoju jadł swoje jedzenie.

Wszyscy zaczęli zadawać mu mnóstwo pytań, przekrzykując się nawzajem.

-Czy to prawda, że masz czerwono czarne skrzydła?

-Czy na serio zabiłeś Medium w naszej szkole?

-Kiedy dowiedziałeś sie, że jesteś Antresem?

-Czy ta przepowiednia w gabinecie dyrektora na prawdę ma sie spełnić?

Mint wydawał się niewzruszony. Bez emocji konsumował porcję. Kiedy przełknął ostatni kawałek, popatrzył na nich.

-Obiecuję, że odpowiem na wszystkie pytania, ale wolałbym za chwilę. Teraz jest czas na jedzenie, marnujecie go. A jak ogłoszę koniec przerwy, będziecie musieli ćwiczyć z pustymi żołądkami. Lepiej wróćcie do jedzenia.

Wszyscy z zawodem na twarzach, rozeszli się i zaczęli jeść.

Kiedy skończyli, Mint stanął na pagórku, by wszyscy go lepiej widzieli.

-Czas ustalić pewne zasady - powiedział - Nie jest ich wiele, ale napewno są istotne. Kayden! - krzyknął. Chłopiec niepewnie podszedł do niego i stanął obok - Widzicie go? - spytał. W odpowiedzi dostał kiwanie głowami - Świetnie. Jeśli któryś z was, choć go draśnie... zostaje wyrzucony na zbity pysk. Wylatuje od razu. Zrozumiano? - wszyscy z lekkim strachem w oczach, zgodnie potwierdzili - świetnie. Od kilkunastu godzin, ja jestem waszym "przywódcą", ale do końca dzisiejszego dnia, oceniać i pomagać wam będą także Summer, Marton i Nathaniel.

Trójka spojrzała po sobie.

-Nie możemy tracić czasu. Dzisiaj sprawdzimy wasze umiejętności, jutro przygotujemy najpotrzebniejsze przedmioty... a w nocy z czwartku na piątek, ruszamy pod zamek Medium.

Wszyscy spojrzeli po sobie z lekkim strachem. Byli najlepszym oddziałem jaki istnieje, ale nawet oni nigdy nie uczestniczyli w prawdziwej wojnie.

-Teraz czas na pytania - powiedział Mint - Ustalcie je pomiędzy sobą, bym nie musiał odpowiadać na to samo każdemu z osobna i wybierzcie jedną osobę, która będzie mówić.

Grupa zaczęła rozmawiać pomiędzy sobą, a po kilkunastu minutach, do przodu wystąpił... Luke. Kiedy Summer go zobaczyła, przeszedł ją dreszcz i musiała zwinąć dłonie w w pięści by opanować ich drżenie. Mint myślał, że oszaleje.

Obaj zmierzyli się wrogim spojrzeniem.

-Chłopaki chcą wiedzieć, czy naprawdę twoje skrzydła są w połowie czerwone - odezwał się Antres.

Mint nie spuszczając go z oczu i nie ruszając się, Rozłożył Skrzydła. Cały oddział wpatrywał się w niego wielkimi oczami, oprócz chłopaka zdającego pytania, który już je widział. Na razie było spokojnie.

-Zabiłeś kiedyś kogoś? - pytał dalej.

Mint schował skrzydła i westchnął ciężko nie chcąc na to odpowiadać.

-Tak, zabiłem Medium. Chłopaka. Wdarł się do naszej szkoły, chcąc nas postraszyć i zabić przy okazji naszych... niektórzy z was przy tym byli.

Kilka osób przełknęło ślinę, przypominając sobie tą chwilę i moment, w którym 16-latek rozszarpwl z zimną krwią Medium.

-Walczyłeś już kiedyś? Tak na poważnie? - Luke także nie miał ochoty na rozmowę.

-Nie. To będzie pierwszy raz.

-Ile masz lat...? - chłopak zadał to pytanie tak, że chyba sam zastanawiał się, kogo to obchodzi.

-16.

-Pewna osoba zapytała sie czy masz dziewczynę... nie mogę jednak zdradzić jej tożsamości... - przewrócił oczami.

Mint zaśmiał się.

-Nie, nie mam dziewczyny - powiedzial z łagodnym uśmiechem - Ale wydaje mi się, że wolny też do końca nie jestem.

Summer przeszedł dreszcz.

-Co ci się stało w nogę? - chłopak spytał, trochę ciszej i łagodnie.

Mint spojrzał w dół. Kompletnie zapomniał o protezie. Westchnął i uśmiechnął się blado.

-Raczej... Nie chcielibyście wiedzieć... - stwierdził - I mam nadzieję, że sie nie dowiecie. Mogę tylko powiedzieć, że została odcięta kilka dni temu... Mam nadzieję, że nie dowiecie się w jakich okolicznościach.

-To chyba byłoby na tyle... - stwierdził Luke.

Mint się zdziwił. Myślał, z będzie tego więcej. Spojrzał na swój oddział, biorąc głęboki wdech.

-Skoro tak, to wracamy do treningu... - stwierdził.

***

Rozdział krótki, ale jest :) po prostu jakoś nie mam głowy, by go przedłużyć, a miałam dzis jakąś jakąś dziwną potrzebę opublikowania czegoś xP więc daje to co mam :3

A te lamy musiały się tu pojawić, przepraszam xD Kocham je <3

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz