Rozdział 5

231 26 10
                                    

Summer podeszła powoli do sapiącego Minta i wyjęła mi delikatnie niż z dłoni. Energia wciąż pulsowała w żyłach chłopaka i nawet jak oddał broń, czuł jej obecność. Ręka zaczęła mu lekko drżeć, więc schował ją do kieszeni.

Jedyne co miał w głowie, to pytanie "Jak?" i "Co się właśnie stało?".

-Jeszcze nie wyszedł z szoku - powiedziała dziewczyna cicho, jakby nie chciała go obudzić z tego transu - Będzie ciężko go przyzwyczaić.

-Patrząc na to jaką miał radochę z rozrywania naszych manekinów, które  j a  będę musiał naprawiać, to szczerze wątpię - burknął Nathaniel.

-Jest dokładnie taki jak mówił Connor - Marton zignorował uwagę chłopaka - To czego my uczyliśmy się przez wiele miesięcy, on ma w małym palcu.

Minta denerwowało, że rozmawiają, jakby go tu nie było. Zmarszczył brwi i przechylił głowę, ponieważ ciepło, które czuł, trochę już minęło.

-Nie traktujcie mnie jak powietrze - chciał odczepić pas, który wisiał mu luźno na biodrach, ale wycofał dłoń. Bał się, że znowu wypełni go ta dziwna energia, do której nie przywyknął.

-Jest dziki - Summer popatrzyła na niego - Nie potrafi jeszcze kontrolować tego co potrafi. Bez dobrego szkolenia, może być niebezpieczny, nie tylko dla wrogów, ale dla nas także.

-Kto go nauczy? - Marton uniósł brew.

-Na pewno nie ja! - sprzeciwił się Nathaniel, zaprzestając układanie włosów - Niech se morduje kogo tam zechce! Nie dbam o to, ale jeśli się do mnie zbliży ze spluwą, dostanie po mordzie.

-Raczej jak w tym "stanie mordercy" dobierze się do spluwy, nie będzie się fatygował z pochodzeniem do ciebie - skwitował.

-Przestańcie udawać, że mnie nie widzicie!!! - wrzasnął Mint.

-Nie udajemy, że cię nie widzimy. Poprostu cie ignorujemy - odpowiedziała, jak zawsze obojętnie, Summer - Ja mogę cię uczyć - stwierdziła, a w jej oku pojawił się dziwny błysk.

-Ja też - uśmiechnął się Marton - Ja mogę co drugi dzień, czyli: wtorek, czwartek i sobotę.

-To ja wezmę poniedziałek, środę i piątek.

-A niedziela?

-W niedzielę będziemy patrzeć, czy nauka przyniosła efekty.

***

Zrobili tak, jak się umówili. Przez kolejny tydzień, Mint był szkolony przed dwójkę "nauczycieli". Codziennie musiał przeładowywać bronie, podnosić i odkładać noże. Summer i Marton uznali, że nie ma sensu choćby pokazywać mu uników, technik walki, strzelania do celu lub władania różnymi ostrzami, ponieważ jego instynkt był tak "rozbudowany", że sam potrafił wywnioskować w sekundę, jaki ruch wykonać, by się obronić.

Mimo, że te wszystkie zadania wydawały się proste dla osoby trzeciej, Mint strasznie się przy nich męczył. Chłopak, jednak szybko przekonał się, że lekcje z Martonem, można było trochę złagodzić. Kiedy, jednak Summer dowiedziała się, że Mint znalazł sposób, by nie pracować, wyrzuciła Martona i zaczęła uczyć sama.

Pod koniec tygodnia, wszyscy byli zestresowani. Chodzili spięci i nie odzywali się dużo do siebie. Tylko Nathaniel był jak zwykle poirytowany wszystkim i wszystkimi.

Mint nie wiedział co się dzieje i dlaczego nikt nie wołał go na lekcje. Po obiedzie, wrócił do swojego pokoju i położył się na łóżku. Spoglądając w sufit, zaczął szukać wyjaśnienia dziwnego zachowania innych. Przejechał wzrokiem po wyobrazonym przez siebie panie tego tygodnia i doszukał się w końcu wyjaśnienia, które i tak nie wyjaśniało wszystkiego.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz