Rozdział 1

343 29 11
                                    

Tak jak przypuszczał Mint, jego wychowawca był niemniej stuknięty od reszty szkoły. Tęgi i wysoki mężczyzna o błękitnych oczach i bladej skórze, wyglądał jakby chciał wszystkich wymordować, za to, że żona dała mu do pracy kanapki z salcesonem, a nie pasztetem. Facet, miał skłonności do szybkiego denerwowania się i irytowania, dlatego, gdy tylko ktoś zalazł mu za skórę, potrafił wyżywać się na nim przez cały dzień. Jego ostre zęby błyszczały w świetle świec w żyrandolach. Często je prezentował klasie, jakby rzucał im ostrzeżenie, lub co gorsza, wyzwanie.

-Dobra skukinsyny - warkanął nauczyciel - Kolejny rok - uśmiechnął się złośliwe, ponownie szczerząc zęby, ukazując ich ostrość - ... razem. Niestety nikt mnie nie poinformował o tym, że ponownie muszę odstąpić tego wątpliwego zaszczytu uczenia was przez kolejne miesiące i nie mogę nic z tym zrobić - przez klasę przeszedł pomruk dezaprobaty.

-Słyszałem - odpowiedział z naciskiem mężczyzna, dając do zrozumienia, że nie chce słyszeć więcej rozmów - że do naszej "jakże wspaniałej klasy", doszła nowa ofiara... to znaczy uczeń - dodał szybko.

Wszyscy, jak roboty, jednocześnie skierowali wzrok na Minta, co go zdziwiło, ponieważ nie spodziewał się, że ktokolwiek, oprócz Martona i tajemniczej dziewczyny, w ogóle zwrócił na niego uwagę. Przeraziło go, że większość wyglądała jakby wielką radość sprawiłaby im jego śmierć i tylko czujne oko nauczyciela powstrzymywało ich od rzucenia się mu do gardła. Chłopak nie zastanawiał się, jak przywita go klasa, ale w tamtym momencie był pewien, że napewno sobie tego tak nie wyobrażał.

-No? Co się tak gapisz? Przedstaw się - popędził go leniwie nauczyciel.

-Jestem Mint Moonland i przeprowadziłem się tu z moimi rodzicami z Nowej Zelandii - powiedział nerwowo. Przerwał, zastanawiając się co jeszcze dodać - Zmieniałem szkołę 5 razy przez ostatnie kilka lat i ta jest moją szóstą.

-Jakieś pytania do Nowego? - spytał nauczyciel po chwili, orientując się, że chłopak już skończył.

Nikt się nie odezwał.

-Dobrze. Przykro mi, ale nie będziesz mógł uczestniczyć w pierwszej lekcji - powiedział wychowawca z udawanym żalem - Dyrektor che z tobą porozmawiać. Wiesz gdzie jest jego bióro?

Mint pokręcił głową, na co mężczyzna westchnął z irytacją.

-Ehh... okej. Kto chce iść wskazać mu drogę? - spytał.

Trzech uczniów, siedzących w pierwszych ławkach i ubranych tak samo, podniosło rękę.

-To ruszajcie dupy. Acha... jeśli chłopak nie dotrze w całości na miejsce, wasze głowy będą wąchać kwiatki od spodu - warknął.

Chłopaki, szczerząc kły, wyszli pierwsi z klasy, tak, że Mint musiał się pospieszyć, by za nimi nadążyć.

Szedł kilka kroków w tyle, ale nie słyszał ich rozmowy. Szeptali i czasem kontem oka spoglądali na niego, śmiejąc się między sobą.

Nagle trójka skręciła trochę pod ścianę, wiec Mint zrobił to samo. Kidy tylko się do nich zbliżył, oni zareagowali w sekundę. Jeden złapał go za ramiona, wykręcając mu je, drugi podciął mu nogi, przewracając go na podłogę. Ostatni, z kolczykiem w uchu, przykucnął na przeciwko niego, z jadowitym uśmiechem na twarzy.

-No, no, no - powiedział - Widzę, że pan Nowy nie grzeszy inteligencją - cmoknął z dezaprobatą. Wystawił palec wskazujący i ostrym pazurem, podniósł mu brodę, zmuszając chłopaka, by patrzył mu w oczy. - Pierwsza zasada przrtrwania?

Mint nie wiedział co robić. Był tak zdezorientowany, że nie potrafił wydusić z siebie słowa. Patrzył tylko wielkimi oczami w żółte źrenice bladego chłopaka z sadystycznym wyrazem twarzy, który przybliżył swoje usta do jego ucha.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz