Rozdział 28

127 15 3
                                    

Mint leniwie otworzył oczy. Przed nim stała postać o damskiej sylwetce, ale chłopak nie mógł powiedzieć kto to, ponieważ wszystko przed oczami miał rozmazane i było za wcześnie, by trzeźwo myśleć. Dziewczyna była oświetlona od tyłu słońcem, którego promienie wpadały do namiotu.

Kiedy Mint przyzwyczaił oczy do światła, rozpoznał postać. Summer stała z założonymi rękoma na piersi i wrogim spojrzeniem wycelowanym w Kaydena, śpiącego i opartego o 16-latka.

Summer ruchem głowy dała znać Mintowi, by za nia poszedł, a zaraz potem wyszła z namiotu. Chłopak delikatnie podniósł się z ziemi i położył chłopca na spiworze, przykrywajac go kocem. Następnie Mint wyszedł na dwór i przeciągnął się. Ziewnął, a jego ostre kły zabłyszczały niebezpiecznie, odbijając promienie słońca.

Wszyscy byli już na nogach... no, prawie wszyscy. Nathaniel także dopiero wstał i przecierał zaspane oczy. Każdy miał na twarzy dezaprobate, skierowaną w Minta.

-Co on tu jeszcze robi? - warknęła Summer, mając na myśli Kaydena, co nie zdziwiło zaspanego jeszcze chłopaka. Dziewczyna jest najbardziej wrogo nastawiona do obcych.

-Śpi - odpowiedział inteligentnie.

-Z tobą?

-A z kim? Każde z was ma ochotę go zabić.

-Wiesz o co chodzi - dołączył się Marton.

-Właśnie nie mam pojęcia! - wybuchnął Mint. Wszystkich przeszedł dreszcz strachu, nawet Connora. 16-latek nieświadomie podpalił dwa krzaki, a jego zęby przygotowały się do Rozłożenia Skrzydeł - Miał spać na dworze?! Ogarnijcie w końcu dupy! Powiedziałem, że z nami zostanie, to była moja decyzja i powinniście ją uszanować! Kayden zostanie z nami tak długo jak będzie chciał, a wy nie macie nic do gadania!!! - ogromne skrzydła pojawiły za jego plecami.

-"Kayden"? - powtórzył Nathaniel z przekąsem, ale mniej pewnie.

-Coś ci się nie podoba? - warknął Mint, ale zaraz potem uświadomił sobie, że powinien sie opanować.

Potrząsnął dłońmi, by się odstresowac i Schował Skrzydła. Zgasił siłą woli ogień i odetchnął.

-Błagam, przynajmniej udawajcie, że nie nienawidzicie go tak bardzo - przetarł dłonią twarz.

Wszyscy z niechęcią pokiwali glowami.

-Em... - ciche jeknięcie rozległo się za plecami Minta. Chłopak odwrócił się, a jego poirytowane spojrzenie szybko zmieniło się na łagodne.

Kayden wyglądał zza materialowego wejścia do namiotu. Jego wielkie szare oczy mówiły, że prawdopodobnie słyszał większość rozmowy.

-Część - uśmiechnął się Mint - Przepraszam, że wyszedłem nic ci nie mówiąc, ale mam dziś lekcje.

Chłopiec pokręcił głową, na znak, że nic nie szkodzi.

-Mint - powiedziała bez żadnym emocji Summer - Jeśli chcesz, by one wogole się odbyły, musimy zacząć TERAZ.

-Nie ma problemu - odparł lekko i nie puszczając jej z oczu, kontynuował - Choć Kayden. Jeśli chcesz możesz nam towarzyszyć.

Mint i Summer mierzyli się jeszcze przez chwilę uważnym spojrzeniem. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że atmosfera między nimi jest napięta.

Podeszli do palącego się ogniska. Mint i Kayden stanęli obok siebie, patrząc się przed siebie. Summer stanęła za nimi i położyła twardo dłonie na ich głowach, przyciskajac ich, i sadzając na ziemi. Kucnęła przed nimi po drugiej stronie ogniska, które paliło się słabo.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz