Rozdział 3

300 30 6
                                    

Głowa Minta była zawalona pytaniami. Omało nie wpadł w ścianę, ponieważ rozmyślał nad niewyjaśnionymi jeszcze sprawami. Oglądał wnikliwie też swoje ręce i dotykał twarzy, przez co wszyscy, których mijał w korytarzu, patrzyli na niego jak na wariata. On jednak tego nie zauważał. Za to Summer, która szła z nim, była poirytowana jego zachowaniem, mimo, że jej twarz pozostawała obojętna. Nie mogła znieść, że zwracają na siebie uwagę w taki sposób.

-Ogarnij się - powiedziała przez zaciśnięte zęby - Jak następnym razem będziesz szedł prosto na ścianę, z przyjemnością popatrzę jak w nią wpadasz.

Naburmuszony chłopak, schował ręce do kieszeni spodni, podtrzymując je lekko. Przez to, że po przemianie schudł, ubrania na nim lekko wisiały, a spodnie zsówały z bioder.

-Gdzie idziemy? - spytał - Connor powiedział, że mogę sobie darować dziś lekcje - z jego ust wydobył się niekontrolowany syk bólu, co oznaczało, że jego wnętrzności zaczęły się zmieniać. Przystawki dłoń do brzucha - Mogę iść do domu.

-Tu jest twój dom - dziewczyna nawet na niego nie spojrzała.

Mint zamrugał.

-Co?

-Powiedziałam, że tu teraz jest twój dom. Tak jak mój, Martona i niestety Nathaniela - chociaż wypowiedziała wszystko tak samo chłodno, wciąż była zła na ostatniego.

Connor chciał porozmawiać z Nathanielem o tym, że mógł zabić Minta, wiec Summer w tym czasie miała zaprowadzić chłopaka do jego nowego pokoju. Kiedy wychodzili z gabinetu, słyszeli stłumione wrzaski dyrektora, przez które zjerzyły im się włosy na karku. W tamtym momencie nawet Summer żałowała Nathaniela, na którego była skierowana złość dyrektora.

-Twoi dotychczasowi opiekunowie, przestali nimi być - spojrzała leniwym wzrokiem na zegar, który wisiał na ścianie, obok wejścia do klasy, którą mijali - jakieś pół godziny temu.

-Skąd to wiesz? - spytał.

-Czekałam na ciebie od dawna... To ja mam ci pomóc wejść do nowego życia, to ja mam ci wszystko pokazać i to ja mam ci wytłumaczyć, co, gdzie i jak. Musiałam się do tego przygotować. Na początku myślałam, że to brednie i Connor bredzi, że wogóle istniejesz... ale okazało się, że to ja się myliłam.

-A te obrazy? O co mu chodziło? "To dopiero się wydarzy" - zacytował.

-Mówiłam - odparła, wciąż spokojnym i zimnym głosem - Powiem Ci jak dojdziemy.

Mint nie zadawał już pytań. Zastanawiał się nad tym, kto jest jego prawdziwymi rodzicami. Skoro tamci byli tylko rodziną zastępczą, którą i tak widział kilka razy w życiu, to kto jest ta prawdziwą?

Po kilku minutach doszli do drewnianych drzwi, takich samych jak w biurze Connora. Te jednak miały po bokach pełno różnych złotych i srebrnych wzorów. Bogato ozdobione wyglądały na jeszcze większe, a z ich wnętrza wydobywa się jakieś specyficzne ciepło. Na środku, wisiała plakietka z napisem: "M. S. M. N."

- Co to znaczy? - spytał Mint.

- Mint, Summer, Marton, Nathaniel - wzruszyła ramionami.

Dziewczyna podeszła do drzwi i kazała mu zrobić to samo. Przejechała palcem po złotej kłamce, która zaczęła lekko drżeć, gdy jej palec po niej głatko przejeżdżał.

-Spróbuj je otworzyć - powiedziała.

Mint nacisnął klamkę, która z łatwością ugięła się pod jego lekkim naciskiem. Chłopak poczuł ciepłe mrowienie w miejscu gdzie dotykał metalu i drzwi stanęły otworem.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz