Rozdział 34

111 10 15
                                    

-Ruszamy - powiedział Mint do swojej grupy.

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Chłopak odwrócił się tylko na chwilę za siebie i spojrzał na trójkę swoich przyjaciół, którzy także szykowali się do rozdzielenia się. Popatrzyli sobie w oczy. Nie mogli mieć pewności, że jeszcze się zobaczą.

Spojrzenia Minta i Summer spotkały się ze sobą na dłuższą chwilę. Były w nich emocje, które czuli, ale nie mieli odwagi by wypowiedzieć je na głos. Chłopak nie wiedział jak wytrzyma tyle czasu bez niej. W czasie opracowywania planu, wzięli pod uwagę, że ta dwójka jest ze sobą Złączona, więc ich grupy będą mimo wszystko dosyć blisko siebie, ale i tak Mintowi ciężko będzie ją opuścić i przebywać tak długo, nie widząc jej.

Po jakimś czasie, chłopak musiał odwrócić od niej wzrok i odepchnąć na bok wszelkie emocje. Wystąpił na przód.

-Idziemy - powiedział.

On i jego ekipa po chwili zniknęli w ciemnym lesie.

Szli powoli i ostrożnie. Nie zatrzymywali się ani na chwilę. Mint razem z chłopakiem o imieniu Justin szli na przodzie z mapą, na której na czerwono oznaczyli drogę i różne punkty.

Czym las stawał się gestszy tym ciężej było im się poruszać po cichu. Także zauważyli, że pogoda zmienia się co jakiś czas. Czasem było bardzo goraco, a czasem nawet padało. Nie były to dla nich sprzyjające warunki do pracy, ale nikt nawet nie pisnął.

Po 30 minutach wędrówki Mint zaczął czuć się nieswojo. Z trudem powstrzymywał się od ruszenia biegiem w głąb lasu, by poszukać Summer. Oczywiscie jego ekipa, zauważyła to i wydawała się lekko zaniepokojona. Tylko Luke wiedział o Załączeniu, więc jako jedyny znał powód dziwnego zachowania ich przywódcy. Mint był o wiele bardziej nerwowy i rozpierała go energia. Nie potrafił  się skupić, więc kiedy ktoś go o coś pytał, potrzebował paru minut, by dotarło do niego znaczenie tych słów.

Luke był lekko przestaszony. W takim stanie Mint nie mógł pracować.

-Może zrobimy sobie przerwe? - spytał, a wszystkie pary oczu, skoncentrowały się na nim. On jednak popatrzył tylko na Minta.

Chłopak skinął głową i posłał mu wdzieczne spojrzenie. Wszyscy usiedli w wybranym przez siebie towarzystwie i zaczeli rozmawiać. Mint usiadł sam, opierając się plecami o drzewo. Używając małego urządzenia, które wzięli z magazynu i, które posiadał każdy lider grupy, wysłał im powiadomienie, że mają się zatrzymać. Złapał się za głowę i próbował opanować. Po krótkim czasie jednak poczuł, że ktoś obok niego usiadł. Spojrzał w tamtą stronę. To był Luke.

-Jak się czujesz? - spytał, bez wiekszych emocji. Martwił się, ale nie chciał tego pokazać.

-Okropnie - przyznał Mint - Boję się, że dłużej nie wytrzymam

-Nie możesz się poddać. Wszyscy na ciebie liczą, a jeśli pobiegniesz do niej, będziemy musieli zacząć wszystko od nowa - powiedział.

Chłopak w odpowiedzi skinął głową. Wiedział, że to prawda. Panowała pomiędzy nimi cisza, która nie przeszkadzała im, ale po dłuższym czasie stała się niezręczna.

-Wtedy w szkole, kiedy mnie zaatakowałeś... szukałeś jej? - spytał po paru minutach milczenia, Luke.

-Tak - Mint zamknął oczy - Miałeś pecha. Byłem wtedy wyjątkowo pobudzony i skierowałem te emocje przeciwko tobie.

-Ta, możliwe... kiedy odpowiadałeś na pytania i powiedziałeś, że nie jesteś do końca wolny... chodziło ci o Złączenie, prawda?

-Chyba tak.

-Chyba?

-Nie jestem pewien o czym wtedy pomyślałem... Jakoś tak mi się powiedziało... - zarumienił się.

-Jesteś strasznie wstydliwy - zauważył Luke - Zorientowałem się, gdy oglądałem jak rozmawiasz z innymi. To troche dziwne...

-Jak dla mnie dziwne jest to, że inne Atresy kompletnie się nie krępują. Jakby nie znały tego uczucia.

-Uczucie znamy, ale po co sobie nim zawracać głowę? Nie jest ono przyjemne, a osłabiające... a poza tym... czym mniej obchodzi cie to pomyślą inni, tym możesz lepiej spędzać czas. Nie przejmujesz się niczym.

-Masz troche racji... - przyznał.

Zapanowała pomiędzy nimi cisza.

-Dlaczego ze mna rozmawiasz? - spytał w końcu Mint - Nie przepadasz za mną...

Luke uśmiechnął się słabo.

-Masz racje. Ale jesteśmy w środku wojny, a ty jesteś moim przywodcą. Czasem lepiej przymierzyć się z swoim wrogiem, by razem pokonać wspólnego.

Mint także się uśmiechnął. Przez chwile nic nie mówił, zastanawiając się nad tym, co przyszło mu do glowy. Po jakimś czasie westchnął i sięgnął ręką do kieszeni, z której wyciągnął mały pilocik. Dotknął palcami obroży, która znajdowała się na jego szyi.

-Trzymaj - podał Luke'owi pilocik - Zaimponowałes mi... i ufam ci. Mam nadzieje, że mnie nie zawiedziesz.

-Co to jest? - spytał chłopak lekko kpiącym głosem, oglądając przedmiot ze wszystkich stron. Min zignorował jego ton głosu.

-Użyj tego... gdy zobaczysz, że dzieje się ze mna coś złego. Nie chodzi mi o Załączenie, ale o coś gorszego. Jeśli zacznę się zachowywać... insczej, wciśnij ten przycisk.

-Dlaczego mi nie powiesz o co chodzi? - spytał.

Mint uśmiechnął się blado.

-Bo nie chcę byś wiedział. Nie chcę by ktokolwiek o tym wiedział. Ale jeśli jakimś cudem... to się stanie... - urwał.

Luke pokiwał glową i przełknął ślinę.

-Czy... czy to ma coś wspólnego z tym? - wskazał powoli na metalową stopę Minta.

Chłopak nie odpowiedział. Ze smutkiem w oczach pokiwał głową. Nie odzywali sie już do siebie. Żaden z nich nie miał ochoty ciągnąć tego tematu. Mint uznał, że Luke nie jest, aż taki zły jak mu się wydawało. Wciąż nie uważał go za przyjaciela, ale ufał mu. Miał charakter, to wszystko.

Kiedy chłopak poczuł się nieco lepiej, wstał i z powrotem założył maskę obojętności i spokoju. Dał znać innym grupom, że koniec odpoczynku i spojrzał na swoją.

-Idziemy - powiedział tylko i ruszył, a cała jego ekipa za nim.

***

Wiem, że po tak długiej przerwie spodziewaliście się pewnie czegoś bardziej ekstremalnego... ale wiecej akcji będzie w kolejnym rozdziale ;D Nie musicie dziękować ;*

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz