Rozdział 16

195 15 13
                                    

Po kilku dniach kuracji, Mint w końcu był zdolny, by mówić i chodzić. Nathaniel wciąż nie odkrył jaka substancja płynie w żyłach chłopaka i co może zdziałać. Znikał co jakiś czas na kilka godzin, mówiąc, że idzie nad tym popracować, ale zawsze, gdy wracał, jego mina świadczyła, że niczego się nie dowiedział.

Mint przebrał się w swój mundurek i wyszedł z pokoju. Poszedł na małą wycieczkę, ale trzymał się zdala od korytarzy, których najczęściej używali uczniowie. Po drodze, natknął się na Connora. Spieszył się, a gdy zobaczył Minta, jego twarz jakby pobladła.

-O, Śpiąca Królewna opuściła swoją wierzę? - spytał z uśmiechem i miną, której 16-latek nie rozumiał.

Chłopak nie wiedział, dlaczego słowa dyrektora nagle wywołały dreszcz przerażenia na jago plecach, ale zignorował to uczucie.

-Ta... postanowiłem się przejść... nie można w nieskończoność leżeć - odparł.

-Racja - przytaknął - Przepraszam cię, ale bardzo się spieszę. Do zobaczenia - krzyknął i odszedł szybko, jakby spłoszony.

Mint nie zdążył odpowiedzieć, a dyrektora już nie było widać. Chłopak uznał, że nie ma głowy dzisiaj się nad tym zastanawiać i poprostu ruszył dalej.

Pomyślał, że powinien poszukać Summer. Przeszedł wszystkie korytarze, aż w końcu ją znalazł... ale nie była sama.

Przygnieciona do ściany z mieszanką negatywnych emocji na twarzy, była trzymana przez jakiegoś chłopaka. Nie był wyższy od Minta, ale bardziej umięśniony. Sylwietką przypominał bardziej człowieka niż Antresa, ale na oko można było stwierdzić, że jest smokiem. Blada skóra, ostre i śnieżnobiałe żeby, żółte oczy... to wszystko wskazywało na jedno.

Jego twarz była wykrzywiona w uśmiechu, gdy patrzył na Summer. Jedną ręką, trzymał za nadgarstki, dłonie dziewczyny nad jej głową, a drugą, dotykał talii. Mint myślał, że furia, rozerwie go od środka. Ale tak samo, jak przy ataku Medium, postanowił poczekać, poobserwować  zza rogu.

-... no nie bądź taka - głos chłopak był prawie szeptem, który wywoływał obrzydzenie na twarzy Summer.

-PUŚĆ MNIE - powiedziała stanowczo, przez cały czas spróbując wyrwać ręce z jego uścisku - Mówiłam ci setki razy, że cię nie chcę.

-Ale ja chcę - powiedział i zbliżył swoją twarz do jej.

-Jeśli mnie nie puścisz, zacznę krzyczeć... - powiedziała bardziej drżącym głosem.

"Wtedy przyjdzie Mint i ci wpierdoli", dokończył Mint w myślach.

-Będziesz miała zajęte usta - ich czoła się zetknęły, a wargi dzieliły minimetry.

Mint nie wiedział, dlaczego Summer mu jeszcze nie przyłożyła. Kiedy pierwszy raz przyszedł do tej szkoły, wyglądała jakby ona ustalała zasady... obroniła go przed Nathanielem. A teraz... po przemianie, jakby role się odwróciły.

-Puść ją - warknął wychodząc zza zakrętu. Nie miał pojęcia w jaki sposób wciąż jest taki spokojny.

Chłopak, spojrzał na Minta z pogardą, ale odsunął twarz od Summer i wyprostował się. Cały czas trzymał ja za nadgarstki, ale skupiał swoją uwagę na Mincie.

-Kto ty? - spytał przechylajac głowę - Mam się cie bać?

-Puść ją, a nic ci się nie stanie - powtórzył Mint.

-Mam uwierzyć, że taki kosciotrup miałby mi coś zrobić?

-Luke... puść mnie - powiedziała Summer przerażona. Była szczęśliwa, że Mint przyszedł jak zawsze w porę, ale jednak bała się o życie Luke'a. Nienawidziła go, ale to jednak był Antres i Mint miałby poważne kłopoty, gdyby go zabił.

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz