Rozdział 33

99 8 5
                                    

Na samym początku, chciałabym bardzo podziękować i serdecznie pozdrowić PowalonyJa ^-^ Czuje się winna, ponieważ ty tyle razy mi już dziękowałeś w swoich rozdziałach, a ja ani razu, a jest za co. Jesteś od początku, do końca i muszę przyznać, że twoje komentarze zawsze są pozytywne i nie raz mi pomogły ^-^ Jeszcze raz dziękuję, a teraz przechodzimy do rozdziału ;D

_______

-Szefie - odezwał się głos chłopaka, który ze strachem w oczach podszedł do siedzącego na krześle mężczyzny - Wyruszyli. Podzielili się na 4 grupy. Idą tu.

Znajdowali się w ciemnym pokoju. Jedyne co widzieli, to swoje oczy, lekko połyskujące szarym światłem. Mężczyzna spojrzał na stojącego młodzieńca i uśmiechnął się, marszcząc brwi. Jego białe zęby były trzecim obiektem widocznym w mroku.

-Doprawdy? - spytał facet z lekkim zdziwieniem - Nie spodziewałem się, że tak szybko się uwiną.

-Szefie, co jeśli im się uda? Podobno mają plan - chłopak nie ukrywał przerażenia.

-Oj, mój drogi, nie masz się o co martwić - wstał i podszedł do okna, rozsówając zasłony oraz sprawiając, że do pokoju wpadło światło księżyca. Pomieszczenie było spore. Na ścianach widniała bordowa farba, a podłoga była wykonana z ciemnego drewna. Poza tym, było pusto. Znajdował tam się tylko jeden mebel, na samym środku. Drewniane krzesło z pasami. Krzesło tortur - Przecież wiesz, że ten młody tam jest. Nie pozwoli, by Mint i jego... pff... "oddział" zrobili coś nie po naszej myśli. Mamy ich w garści.

-Uważa pan, że ten szpieg to napewno był dobry pomysł? W końcu... Nie znamy go tak dobrze... Nie wiemy jakie ma zamiary - chłopak podał mężczyźnie kieliszek z czerwonym jak krew winem.

-Spokojnie, nie odważy się nam postawić. Mam na niego sposób - zaczął obracać szklany przedmiot w dłoni i wnikliwie ilustrować szkarłatną ciecz - Zobaczysz, ta wojna w przeciwieństwie do poprzedniej zakończy się szczęśliwie. Te potwory pożałują, że wogóle się urodziły - uśmiechnął się jadowicie do chłopaka i za jednym razem opróżnił kieliszek - Odzyskamy nasz zamek i honor. Zobaczysz chłopcze, wspomnisz moje słowa - poklepał go po plecach i oddał pustą szklankę. Chłopak szybko wyszedł z pokoju.

Mężczyzna spojrzał w księżyc, który odbijał się w jego szaleńczo szczęśliwych i jednocześnie groźnych, szarych oczach. Był aż zdziwiony jak łatwo idzie. Mint tańczył, jak mu grali. Niby on ma zakończyć wojnę?

Zaczął się śmiać. Ale nie normalnie, z rozbawienia, jakby usłyszał dobry dowcip. To był śmiech psychopaty i szaleńca. Z jego oczu poleciały łzy.

Nie mógł się doczekać, aż spotka Minta.

Ta myśl, rozbawiła go do tego stopnia, że jego śmiech można było usłyszeć w całym zamku.

-Oj, chłopcze - powiedział do siebie - Ukrywałeś się 16 lat w świecie śmiertelników... Nie masz pojęcia o życiu.

Mężczyzna wyjął z kieszeni małą karteczkę i z satysfakcją przyglądał się niej.

-Twój czas się kończy - wysyczał i schował skrawek papieru do kieszeni, wyjmując drugi - Dzięki tobie, wszyscy, nawet ci, którzy się wahają, zobaczą w tobie potwora.

Mężczyzna zamrugał, odwrócił się na pięcie i skierował do wyjścia.

____

Rozdział krótki, ale musi taki być. Nie mam możliwości nic tu dodać, by nie zaburzyło to mojego planu ^-^ Do zobaczenia!

W Paszczy SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz