ROZDZIAŁ 66. BŁOGI SPOKÓJ

34 5 0
                                    


Weszłam szybkim krokiem do przestronnego holu w szpitalu dla Ucieleśnionych i podeszłam do recepcji.
— Dzień dobry. — zaczęłam po angielsku, ale na tym kończyła się moja znajomość tego języka więc przeszłam na angielski wybijając troszeczkę sekretarkę z rytmu. — Jakąś godzinę temu przyjęli państwo postrzelonego chłopaka z Emocją w postaci rysia chciałam się dowiedzieć gdzie...
— LIVID! — krzyknął ktoś za moimi plecami więc odwróciłam się. Biegła ku mnie Alex z Tenim u boku. Była blada jak ściana. Zostawiłam sekretarkę bez wyjaśnienia i podeszłam do nich.
— Gdzieś ty do cholery byłaś?! — krzyknęła Alex opadając mnie z policzkami zalanymi łzami. — Yaku umiera, a ty się szlajasz?!
— Nie umiera... — zaczęłam, ale przerwał mi Teni:
— Właśnie jest operowany, Cara nam próbowała wyjaśnić, ale nikt nic nie rozumie. Jak mogłaś tak odejść bez słowa, Livid?!
— Gdzie jest reszta? Chodźcie, opowiem wam.
Alex i Teni zaprowadzili mnie do korytarza gdzie mały tłum okupował wszystkie dostępne krzesła przy ścianach. Gdy tylko mnie zobaczyli każdy zerwał się z krzesła i sześciu chłopaków, Maru, Hwan i rodzice Yaku doskoczyli do mnie żądając wyjaśnień. Trochę się speszyłam widząc rodziców Yaku. Co prawda miałam okazję ich poznać, Yaku, gdy się spotykaliśmy przedstawił mnie, oczywiście było to przed wymazaniem wszystkim wspomnień, więc obecnie byłam dla nich obcą dziewczyną. Prześlizgnęłam się po twarzach pozostałych i uznałam, że większość zrozumie przekazane informację więc powiedziałam wprost.
— Yaku przeżyje, możecie odetchnąć z ulgą. Osobiście opuściłam ciało i sprawdziłam go do żywych. Jedyne co się wydarzyło to jego śmierć kliniczna. Był martwy przez ponad trzy minuty, ale wiem, że już najgorsze minęło. Przeżyje.
Prawie wszyscy odetchnęli z ulgi i odeszli na swoje miejsca. Tylko rodzice dale stali przede mną i piorunowali mnie wzrokiem.
— A ty niby skąd to wszystko wiesz? — warknęła mama Yaku. Była ode mnie niższa, ale i tak poczułam respekt. — Nie było cię przecież na sali operacyjnej, nie jesteś lekarzem.
— Kim ty w ogóle jesteś? — spytał ojciec.
— Jestem jego dziewczyną. — odparłam podnosząc dumnie głową — To ja ocaliłam mu życie.
Nastało milczenie. Matka Yaku prychnęła odwróciła się na pięcie i usiadła z torebką na podołku.
— Jedyne komu uwierzę to lekarz. — zakomunikowała i znieruchomiała. Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam do Cary, która trzymała się z dala od grupy. Stała oparta o ścianę ze spuszczoną głową.
— Hej, jak się czujesz? — zagadnęłam ją. Wiedziałam, że to nie Yaku w tym momencie przechodził największy kryzys, a właśnie Cara.
Dziewczyna drgnęła i czym prędzej wytarła łzy wierzchem dłoni. Pociągnęła nosem i spojrzała na mnie.
— Tak, nic mi nie jest. — powiedziała uśmiechając się sztucznie.
— Wiem, że to małe pocieszenie i może nie zbyt dobry moment, ale chcę, abyś wiedziała, że nie obwiniam cię. Nie byłaś sobą.
— Przepraszam. — szepnęła znów spuszczając głowę i na siłę powstrzymując łzy. Zagarnęłam ją za ramię i odeszłam kawałek dalej by móc spokojnie porozmawiać.
— Jedyną osobą, która powinna w tym momencie przepraszać jest Aulus. To on ci to wszystko zrobił.
— Gdybym była silniejsza — jęknęła Cara — gdybym miała więcej silnej woli to mogłabym się mu oprzeć. Dla mnie wydawało się to słuszne. Jego darem było właśnie narzucanie własnej woli i kłamanie, że te wszystkie złe rzeczy, jakie zrobiłam wam były słuszne i potrzebne. Nawet nie starałam się z tym walczyć.
— Byłaś marionetką, to nie twoja wina, uwierz mi.
Cara pokręciła głową, ale nic nie powiedziała.
— Jak chcesz możesz zamieszkać u mnie na Aurum. Nie wiem gdzie wolisz mieszkać, ale wiedź, że Aurum też jest twoim domem.
— Jesteś dla mnie za dobra Livid. Nie zasługuję na to. Przekaż Yaku, że życzę mu zdrowia.
I nim zdążyłam otworzyć usta odeszła pozostawiając mnie w stanie głębokiego współczucia.
Wróciłam do reszty, ale jakoś nie miałam z nikim, o czym rozmawiać. Nadal czekaliśmy na przybycie lekarza. Kiedy w końcu przybył chciałam wstać jako pierwsza, ale rodzice, Hwan i chłopaki mnie wyprzedzili. Pozwoliłam im na to, ja już wiedziałam, że nic mu nie jest.
— Były pewne komplikacje — zaczął lekarz, a matka Yaku osunęła się na krzesło z pomocą męża. — proszę się nie denerwować wszystko jest pod kontrolą. Był moment, w którym serce państwa syna się zatrzymało. Chłopak przeżył śmierć kliniczną. Serce stanęło na trzy minuty, obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Gwałtowny wiwat przeciął ciszę szpitala, a lekarz zmiażdżył ich wzrokiem od razu uciszając.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSWhere stories live. Discover now