ROZDZIAŁ 38. NAD GROBEM

27 5 0
                                    


Yaku świerzbiło, by jeszcze raz napisać do Livid, ale zdrowy rozsądek krzyczał mu jasno, że kolejna wiadomość będzie podchodzić pod stalking. Nie odzywała się do niego odkąd zostawił ją w szpitalu z nogą wyglądającą jak po spotkaniu z wózkiem widłowym. Dzwonił, ale zawsze odzywała się poczta, pisał, ale nie odpisywała.
Po głowie chodził mu absurdalny pomysł. Gdy pojawił się w jego umyśle Yaku od razu się go wyparł, ale czasu nie mógł cofnąć i od tego momentu wizja Livid w jego świecie zdawała się coraz bardziej realna. Tylko jak jej to zaproponować?
— Może ją po prostu zaprosisz? — zagadnął nieśmiało Canis. Ryś pojawił się obok chłopaka tak niespodziewanie, że Yaku podskoczył i walnął się o ścianę wanny.
— Nie zjawiaj się tak nagle! — syknął siadając na klozecie i trąc duży palec u stopy. Nie potrzebnie zniżał głos i tak Cara by go nie usłyszała. Yaku, gdy pojawił się Canis zniknął z rzeczywistości, by pojawić się w innej, gdzie był sam jeden. Jedynym zagrożeniem w tym momencie ze strony Cary było wtargniecie do łazienki i spostrzeżenie, że Yaku zniknął.
— Dałeś mi przyzwolenie na wyjście to wyszedłem. — usprawiedliwił się Canis.
— Ja wcale nie... — Yaku westchnął — nieważne.
— Rzadko mnie słuchasz, ale może posłuchasz teraz. Zaproś ją do nas.
— A jak zobaczy zjawę? — Yaku spojrzał wymownie na rysia. — Wiesz, że zjawa nie daje nam spokoju.
— Może Livid pomoże ci rozwiązać zagadkę tej zjawy? — zaproponował ryś.
Yaku średnio podobał się ten pomysł, ale wiedział, że powstał on w najgłębszych zakamarkach jego podświadomości. Może faktycznie coś to oznaczało. Kazał wrócić Canisowi do siebie, wytarł się do sucha, po czym wyszedł z łazienki.
— Strasznie długo tam siedziałeś. — mruknęła Cara wychylając się z kuchni.
— Miałem ochotę na gorącą kąpiel. — odparł przemykając przez korytarz w samym ręczniku. Cara coś chciała jeszcze powiedzieć usłyszał to w tej napiętej ciszy, ale całe szczęście ugryzła się w język.
Yaku ubrał się i po raz kolejny wysłał wiadomość do Livid z prośbą o spotkanie. Wrócił do pokoju gdzie Cara piłowałam sobie paznokcie i oglądała swojego vloga. Zignorowała go, gdy wszedł, ale po pocałunku w głowę wiedział, że ją udobruchał.
— Jemy coś? — spytał przechodząc do kuchni.
— Nie chce mi się robić. — odparła.
— Ja zrobię, tylko co chcesz?
— Coś ostrego.
Yaku mruknął przytakująco i zabrał się za gotowanie. Gdy miał na to wenę lubił siedzieć w kuchni. Teraz miał jeszcze jeden powód. Gdy gotował był z dala od telefonu i kontaktu z Livid. Niebezpiecznie było pisać z nią pod nosem Cary.
Czterdzieści minut później postawił na stole dwie parujące miski ramenu i wrócił do kuchni po ryż.
— Zapraszam. — powiedział. Cara wstała i usiadła nawet nie patrząc na Yaku, bo nos nadal miała utkwiony w telefonie.
— Może zjemy sami? — spytał obserwując dziewczynę. Cara zerknęła na niego oceniającym wzrokiem.
— Czekaj, tylko zrobię zdjęcie. — mruknęła wstając i ustawiając wszystko według własnego upodobania. Yaku odchylił się opierając o krzesło starając się nie wypowiedzieć tego, co miał na myśli. Irytowało go to, że Cara tak bardzo żyła Internetem. Nie dość, że prowadziła vlogi, to miała jeszcze Instagram, gdzie uzbierała pokaźną liczbę followersów. Yaku w głębi duszy wiedział czego tak naprawdę Cara pragnie. Marzyła, by się nim pochwalić. Widział to w jej oczach, ten głód pożądania bycia kimś. Chciała dowartościować się jego osobą. Był jej, ale tylko prywatnie, ona chciała móc wyjść na ulicę i pokazać innym, jaką jest szczęściarą. Pragnęła, by jej zazdrościli.
Oczywiście nie było opcji, by Yaku się na to zgodził. Nie chodziło tylko o jego karierę i fanów, ale głównie z tego względu, że nie godził się na bycie czyjąś zabawką.
— Gdzie idziesz? — spytała, gdy Yaku wstał z krzesła.
— Po telefon. Zaraz wracam.
Po cholerę ty z nią jesteś? Spytał siebie w duchu, a odpowiedz przyszła prawie od razu. Yaku się bał, że gdy z nią zerwie Cara urządzi mu piekło, a w jej przypadku oznaczało to praktycznie wszystko.
Usiadł na łóżku i zerknął na telefon. Poczuł jak jego serce przyspiesza, gdy zobaczył, że Livid mu odpisała. Zagryzł wargę i odczytał:
„Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, byłam u siebie. Czuje się dobrze, noga prawie zdrowa".
Yaku westchnął. Po raz pierwszy w życiu poczuł się jak w klatce. Kochał Carę, ale teraz nie przypominało to miłości. Byli ze sobą ze strachu. On był z Carą ze strachu. Bał się, że podczas zerwania Cara zrobi wszystko by go upokorzyć, przez co zaszkodzi nie tylko jemu, ale i zespołowi.
„Masz ochotę się spotkać?"
Napisał do Livid. Musiał odpocząć, potrzebował kogoś, z kim mógłby pogadać bez potrzeby udawania. Pragnął odskoczni.
„Chętnie, ale nie gniewaj się, już cię nie zabiorę na Aurum, dla wspólnego dobra".
Yaku zachichotał, bo dodała niezręczną minę do wiadomości.
„W porządku, tym razem ja bym chciał cię gdzieś zabrać".
„Brzmi intrygująco".
„Umówmy się na czwartek wieczór, dobrze?"

— Co ty tam robisz? — doleciał go krzyk Cary. Yaku zerwał się i przeszedł do salonu.
— Wybacz, pisałem z chłopakami. — skłamał siadając na swoim miejscu. — Już możemy jeść?
— Tak, właśnie dodałam zdjęcie. — powiedziała Cara pokazując mu telefon. — Jak ci się podoba podpis?
— „Kolacja z moim kochaniem?"
— Urocze prawda?
— Bardzo. — Yaku uśmiechnął się do niej i zabrał za swój ostry ramen.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz