ROZDZIAŁ 39. SUPERGIRL

28 3 0
                                    


Już mi się nie nudziło. Po powrocie z ogniska i pożegnaniem się trochę sucho z Wapim przeszłam na Ziemię by nikt mi nie przeszkadzał. Padłam na łóżko nawet się nie przebrawszy i zagapiłam na sufit.
W sekundzie po tym, jak dowiedziałam się, że Wapi wie kim jestem i ma możliwość podróży poza ciało chciałam go zasypać tysiącami pytań począwszy od „Czy pomoże mi odzyskać wspomnienia Yaku", ale Vivid wtedy warknął ostrzegawczo w mojej głowie przywracając mnie do porządku. Nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego, wtedy Wapi wiedziałby o mnie za dużo, a wtedy zaczęłyby się szantaże. Nie wiedziałam przed czym ucieka, ale zdawało się to coś, o czym nie chciał mówić. Jedno pozostawało pewne Wapi na ten moment był moim rozwiązaniem.
Westchnęłam przekręcając się na brzuch i wstając, by się rozebrać.
Nie rozmawiałam z Vividem, oboje byliśmy zgodni co do jednego. Trzeba będzie tak poprowadzić rozmowę z Wapim by nie dowiedział się za wiele. Z jednej strony czułam się szczęśliwa, że znalazłam prawdziwy punkt zaczepienia. A z innej, czułam skrajne przerażenie na myśl o tym, co Wapi jeszcze o mnie może wiedzieć. Obecnie na głowie miałam wizytę Yaku. Tak jak jeszcze rano nie mogłam się jej doczekać, tak teraz marzyłam, by odbyła się w przyszłym tygodniu. Niestety tak jak Yaku obiecał zajechał na teren stajni o dziewiątej wieczorem następnego dnia.
Ubrałam się ciepło i zeszłam nawet nie kwapiąc się zamknąć drzwi, i tak nikt się tutaj nie kręcił.
— Cześć. — przywitałam go wsiadając do samochodu.
— Cześć.
— To gdzie chcesz mnie zabrać? — zagadnęłam, by to on mówił. Mnie jakoś słowa nie chciały przechodzić przez gardło.
— Ty pokazałaś mi swój świat, a ja chcę ci pokazać mój. — powiedział z nerwowym uśmiechem wyjeżdżając ze stajni. Od razu wiedziałam gdzie chciał mnie zabrać, spytałam, by nie wzbudzać podejrzeń.
— Czuję się zaszczycona.
— E tam. Wiem, że tak będzie fair. Tylko Livid, mój świat może cię troszkę przerazić.
— Czemu?
Yaku odchrząknął i poprawił uścisk na kierownicy.
— Jest tam coś, czego nie umiem nazwać.
— Nie rozumiem. — odparłam szczerze.
— Sama niedługo zobaczysz.
Milczałam więc oczekując tych niezwykłości. Po dziesięciu minutach skręciliśmy w prawo w leśną drogę, którą tak dobrze znałam i Yaku zatrzymał się na środku polanki.
— Znam to miejsce. — powiedziałam wychodząc z auta.
— Jak to? — zdziwił się również trzaskając za sobą drzwiami.
— Mieszkam niedaleko. Kiedyś znalazłam to miejsce jak byłam na konnej wycieczce. Poza tym ten diabelski młyn widać ode mnie z dachu. — uśmiechnęłam się do zdziwionego Yaku i zaczęłam się przechadzać.
— W takim razie mój świat cię nie zaskoczy. Jest prawie taki sam jak to miasteczko.
— Nie mogę się doczekać. 
Yaku znów odchrząknął i złapał się za prawą pierś. Sekundę później pojawił się ryś, a ja poczułam wzruszenie w gardle. Gdyby był to sen już bym go ściskała i tuliła do swojej piersi, ale niestety to była koszmarna rzeczywistość i tylko mogłam na niego patrzeć zachowując własne uczucia dla siebie.
— Nie jest zbyt rozmowny — powiedział Yaku podchodząc do auta. — może wejdziemy na dach?
Kiwnęłam głową nie widząc w tym nic dziwnego. Kiedyś już mi to zaproponował, więc tym razem bez większych problemów wdrapałam się na niego.
— Mówiłeś, że coś miało mnie przerazić. — powiedziałam rozglądając się. Nic przerażającego nie dostrzegłam. Właściwie jego świat był prawie taki sam tak jak go zapamiętałam. Nie było tylko róż, huśtawki i starej wyświechtanej kanapy.
— Bardzo rzadko odwiedzam to miejsce, kiedyś było normalnie, ale zaczęła nawiedzać mnie zjawa.
— Co? — Spojrzałam na niego zdziwiona faktycznie czując poddenerwowanie. Zjawa? To nie wróżyło niczego dobrego.
— Właściwie nic nie robi tylko przemyka wśród drzew, ale panicznie się jej boję.
— Widziałeś jak wygląda?
— Nie. Nie widzę jej twarzy, ale Canis mi powiedział, że wygląda jakby uciekła z psychiatryka. Kitel ma podarty i poplamiony krwią. Nie daje się podejść za blisko. Po prostu jest i mnie straszy. Powinna się zjawić za kilka chwil.
Kiwnęłam głową wzdychając wewnętrznie nie mogąc pogodzić się z faktem, że wiem więcej niż on. Z pewnością była to zjawa mnie samej. Mimo że Yaku nie pamiętał nic z naszego wcześniejszego życia, nie oznaczało, że te wydarzenia nie wywołały śladu na jego psychice. On nadal posiadał wspomnienia tylko tak głęboko, że nie potrafił do nich dotrzeć. Ta zjawa musiała być jakimś przeciekiem, lękiem, którego bał się najbardziej.
— Przecież tu nic nie może cię skrzywdzić. Jedyne co jest obecne w twoim świecie pochodzi od ciebie, nic nie ma prawa się przedostać.
Przemilczałam zdolności Gari, bo w tym momencie nie miało to znaczenia.
— Mówisz?
— Ja na twoim miejscu bym się zmierzyła z tą zjawą. Na pewno jest tu z jakiegoś powodu.
— Może masz racje. — westchnął siadając wygodniej w siadzie skrzyżnym. Oboje milczeliśmy jakiś czas, w którym to odleciałam myślami do Wapiego i opuszczania ciała.
— Jak twoja noga? — spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
— Co? A w porządku. Trochę swędzą mnie strupy, ale to znaczy, że się goi.
— To dobrze. Szczerze to martwiłem się o ciebie.
— Daj spokój. — machnęłam ręką czując jak policzki mnie palą. Yaku też zdawał się zawstydzony.
— Rozumiem czemu nie chcesz mnie już tam zabierać, mam nadzieje jednak, że ty również nie pchasz się poza swoją krainę.
— Nie no skąd. — prychnęłam mając nadzieję, że nie zabrzmiało to sarkastycznie.
— Właściwie to chciałem ci podziękować. — zaczął, a ja aż na niego spojrzałam taki miał ton. Czyżby szykowało się wyznanie?
— Za co?
— Trochę się skomplikowało to moje życie i od kilku tygodni ty i cały twój świat jest dla mnie jak wybawienie.
Nie wiedziałam jak na to zareagować. Byłam dla niego odskocznią? Jeśli tak to czy było mi z tym dobrze, czy nie? Ukłucie w sercu poczułam, że nie jestem numerem jeden, ale z drugiej strony ciągnęło go do mnie co było oczywiście plusem.
— Nie zrozum mnie źle, ja... — zająknął się. — Chodzi o Carę.
— To znaczy? — zachęciłam go by nie uciekł. Yaku westchnął. Czułam jego zażenowanie, że znów porusza ten temat.
— Coś mi się wydaje, że długo z nią nie pociągnę.
— Czemu? — spytałam i warknęłam na Vivida by przestał tańczyć salsę po wnętrzu mojego mózgu.
— Nie ma w tym związku miłości. Mam wrażenie, że z tobą dogaduję się lepiej niż z własną dziewczyną. Po prostu — westchnął pocierając kark jak zawsze, gdy był zdenerwowany. — nie wiem co mam robić.
— Ja ci niestety w tym nie pomogę. — powiedziałam cicho.
— Czemu? — spojrzał na mnie, a ja po raz setny utonęłam w jego skośnych smutnych oczach.
— Bo ja w tej kwestii nie jestem obiektywna.
— To znaczy? — zmarszczył brwi. Już miałam mu powiedzieć. Byłam gotowa nachylić się, powiedzieć mu to pocałunkiem, wszak między nami było zaledwie kilka centymetrów, ale w tej samej chwili za naszymi plecami pękła z trzaskiem gałązka. Drgnęłam wraz z Yaku i obejrzeliśmy się na las.
— To ona. — szepnął zdjęty przerażeniem. — zjawa.
Stanęłam na dachu śledząc wzrokiem szamotanie w krzakach. Co chwilę widziałam biały skrawek materiału. Poruszała się szybko, ale zawsze pozostawała w cieniu drzew.
— Weszła kiedyś na polanę? — spytałam zeskakując z samochodu.
— Co ty wyrabiasz? — syknął Yaku sam zeskakując z auta.
— Czy weszła na polanę? — ponowiłam pytanie śledząc wzrokiem przemykającą od drzewa do drzewa postać. Włosy miała ciemne, czymś posklejane, i faktycznie nie widać było twarzy.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSWhere stories live. Discover now