ROZDZIAŁ 45. PROGRES

27 4 3
                                    


— Pomożesz mi? — spytałam, gdy wraz z Alex skończyłyśmy śniadanie.
— We wszystkim. — mruknęła nadal blada na twarzy.
— Alex, błagam nie miej takie miny. Wiem, że jest ci głupio, ale skąd miałaś wiedzieć co robisz? Zostawmy już to.
— Ja jestem przerażona tym, co zrobiłam, sam fakt, że mogłam być tak bezczelna mnie paraliżuje, a jeszcze dodatkowo zrobiłam to tobie. To straszne.
— Alex... — burknął Vivid nad jej głową. Blondynka drgnęła i spojrzała na smoka.
— Dobrze, już przestaje. W czym mam wam pomóc?
— Dziś wieczorem Wapi opuści ciało, by odnaleźć wspomnienia pozostałych. Mam nadzieje, że będzie to Yaku. Potrzebuje ciebie byś była ze mną. Boje się, że coś pójdzie nie tak, a ty już przez to przeszłaś, poza tym... — urwałam go dotknęła mojej dłoni. Spojrzałam na nią pytająco, ale gdy posłała mi delikatny uśmiech sama się rozluźniłam i kiwnęłam głową.
— Dzięki. — powiedziałam na wydechu.
— To nie jest takie straszne, głównie dlatego, że śpisz i nic nie czujesz. Wapi musiał się wiele nacierpieć robiąc to na żywca.
O tym nie pomyślałam. Faktycznie chłopak dla mnie bez nikogo kto by mu pomógł w razie komplikacji, podjął się tak niebezpiecznego czynu. Był albo skrajnie odważny, albo skrajnie głupi.
— Pamiętasz Maru? — zagadnęłam nagle, gdy rogata zawitała mi w głowie. Alex kiwnęła głową.
— Wiem kim jest i znów mi głupio, że taka byłam. — Alex zarumieniła się. — zupełnie obca osoba.
— To przeszłość, mówiłam ci, żebyś się tym nie przejmowała.
— Myślisz, że to łatwe? Cały czas siedzi mi w głowie, co robiłam i kolejne sceny przelatują mi przed oczami. Zupełnie inaczej to wygląda z twojej strony, ale z mojej to jest okropne. Wiem, że to moja wina, ja to zrobiłam i nic tego nie zmieni. Możesz mówić co chcesz, ale nadal czuje się winna.
— Już dobrze, Alex spokojnie — przerwałam jej nie chcąc słuchać jej poczucia winy. Wstałam od stołu kończąc śniadanie i skinęłam na przyjaciółkę by ze mną poszła. Chciałam zmierzyć ją z Maru, więc od razu skierowałam się do jej domu. Zapukałam i po kilku chwilach w drzwiach stanęła zaspana Maru, a tuż za nią tak samo zaspany Koto.
— O co chodzi? — mruknęła Maru ziewając. Namukoto za jej plecami przeczesał włosy palcami i przetarł twarz.
— Miałem nadzieje, że chociaż tutaj się wyśpię — jęknął chłopak, odchodząc od nas.
— Alex pamięta. — powiedziałam z radością obserwując jak Namukoto wraca, a Maru wytrzeszcza oczy. Oboje spojrzeli na blondynkę za moimi plecami.
— Pamiętam Livid, kim jest, co zrobiła, Maru też pamiętam i pamiętam ciebie Koto, tylko nie wiedziałam, że jesteś z Maru znaczy wiedziałam, ale... — zacięła się, a w tym czasie Maru wpuściła nas do środka.
— Siadajcie — wskazała na krzesła przy stole. — i od początku.
— Wolno. — dodał Namukoto ziewając — jest za wcześnie.
Opowiedziałam im wszystko to, czego dowiedziałam się od Wapiego, po czym Alex powiedziała od siebie jak wyglądało to z jej perspektywy.
— Nadal nie rozumiem, czemu mnie się udało odczarować Namukoto od razu, a taki sposób jak opuszczenie ciała i odwiedzenie Kronik Osobliwości nie jest kompletny.
— Też tego nie rozumiem, ale na ten moment nie chcę się nad tym zastanawiać. Sposób jest dobry i działa, nawet jeśli miałabym oddawać im po wspomnieniu jest to więcej niż dotychczas mi się udało osiągnąć.
— Racja. — skwitował Namukoto — też bym się skupił na reszcie, zamiast zastanawiać się, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Dobrze cię znów widzieć Alex. — Koto posłał jej przyjazny uśmiech, a Alex odpowiedziała mu oblewając się rumieńcem.
— To, co teraz? — zagadnęła Maru patrząc się na mnie.
— Dziś wieczorem jak wszystko dobrze pójdzie, odzyskam Yaku. — powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Maru również się uśmiechnęła chwytając mnie za rękę, a Namukoto zaczął klaskać.
— Nasza paczka znów w akcji!
— Dobra, dobra, poczekaj aż reszta wróci. — Maru spojrzała na swojego chłopaka osądzającym wzrokiem.
Cieszyłam się ogromnie widząc ich razem, bo byli w tym momencie najszczęśliwszą parą z nas wszystkich. Okazało się, że nie tylko ja to zauważyłam, bo gdy wyszłyśmy z domu Maru, Alex zagadnęła:
— Nie taką Maru zapamiętałam. Oni długo tak ze sobą są?
— Długo, wydaje mi się, że dla nich obojga jest to duży krok.
— Myślisz, że sypiają ze sobą?
Spojrzałam na nią ciężko.
— No co? Ciekawa jestem.
Parsknęłam śmiechem obejmując ją ramieniem rada, że wróciła stara Alex.
— Tęskniłam za tobą. — powiedziałam kierując się do katedry.

W końcu wieczór przyszedł, a ja będąc tak podniecona i zdenerwowana jednocześnie drżałam na całym ciele. Wraz z Alex poszłyśmy do lasu gdzie mieszkał Wapi ze swoją paczką w świeżo wybudowanym domu. Nie musiałyśmy pukać, bo wyszedł nam na spotkanie uśmiechając się.
— Coś czułem, że przyjdziesz wcześniej.
— Gdzie będzie dobrze?
— Nie ma to większego znaczenia. Chodzie do ogniska, tam będzie cieplej.
Wapi poprowadził nas do wesoło trzaskającego ogniska i wskazał nam pieńki.
— Ostrzegam, że będziecie się nudzić, może to trwać wiele godzin. — powiedział kładąc się przy ogniu na gołej ziemi. Ves wyszła z cienia drzew wprawiając Alex o szybsze bicie serca. Żadna z nas nic nie mówiła obserwując to, co robił Wapi. Chłopak tylko ułożył się wygodnie i zamknął oczy, resztą jak się okazało zajęła się Ves. Uniosła swój gruby ogon nastroszyła kolce, które po chwili zaczęły drżeć, obijać się o siebie i wydawać dźwięki jak u grzechotnika. Trwało to może z minutę po czym, vepus ułożyła się obok Wapiego zwijając w kłębek. Zaległa cisza i jedynym źródłem dźwięku był trzask płomieni i szelest liści na drzewach.
Faktycznie musiałyśmy się uzbroić w cierpliwość, bo chłopak odpłynął na bardzo długo. Ostatecznie zajęłam się ostrzeniem i czyszczeniem broni rozmawiając przyciszonym głosem z Alex, a po dwóch godzinach Alex oparła głowę o sosnę i przysnęła. Ja nie czułam się senna więc po prostu czekałam cierpliwie.
Zaczęło świtać, gdy Ves drgnęła unosząc głowę. Ziewnęła, wstała przeciągając się i rozkładając skrzydła, po czym odeszła kawałek dalej. Chwilę potem Wapi stęknął, wyciągając się usiadł drapiąc się po głowie i rozglądając dookoła z wesołą miną.
— Ale mi się dobrze spało. — powiedział, a mnie podniosło się ciśnienie.
— Miałeś robić co innego. — fuknęłam.
— Doskonale wiem co miałem robić, złota spokojnie. — rzekł wstając.
— Więc? — uniosłam brwi.
— Nie udało mi się znaleźć wspomnień Yaku...
— Co? Jak to? — przerwałam mu.
— ...ale, mam wspomnienia kogoś, kto nazywa się Enif.
Zamarłam. Uczucia ambiwalentne zaatakowały mnie chyba z każdej strony. Byłam wściekła i załamana, że nie był to Yaku, ale z drugiej strony cieszyłam się, że przynajmniej Enif odzyska wspomnienia.
— Alex! — potrząsnęłam jej ramieniem. Dziewczyna podniosła się błądząc po nas nieprzytomnym wzrokiem.
— Hm?
— Mamy wspomnienia Enifa.
— Wszystkie?
— Nie. Żeby zebrać wszystkie, musiałbym tam chyba tydzień spędzić. Mam wspomnienia o Livid i jego dziewczynie.
— Co? — krzyknęłyśmy jednocześnie z Alex — jakiej jego dziewczynie?
— No taka ruda, Gari.
— To nie jego dziewczyna. — parsknęłam.
— Ja nie mam pojęcia, o czym wy mówicie.
— No nie wiem, czy jego dziewczyna, czy nie, ale widziałem wyraźnie jak się całowali. — rzekł Wapi ignorując wypowiedź Alex. Ja zamarłam wybałuszając oczy. Enif ewidentnie nam czegoś nie powiedział.
— No cóż, możemy się tylko cieszyć. — powiedziałam wracając troszeczkę do pionu.
— To, co teraz?
— Najtrudniejsze zadanie. — jęknął Wapi wyjmując zza pazuchy flakonik z robakiem. Westchnął odkorkowując go i popatrzył na nas.
— Módlcie się by nie zeżarł mi mózgu.
Wyjął robaka wziął głęboki oddech i wpakował sobie go do ucha zamykając szczelnie oczy. Na jego twarzy zawitał grymas obrzydzenia i bólu. Oddychał szybciej i płycej. Robak zniknął w uchu wijąc się i przeciskając, a Wapi nadal zaciskał oczy. Wyglądało to naprawdę przerażająco i obrzydliwie. Alex zatkała sobie usta dłonią i jakby lekko pozieleniała.
Widać było, że Wapi cierpi, kręcił głową trzepał włosami i próbował pozbyć się pasożyta czym prędzej.
— Livid... — szepnął.
— Tak? — spytałam sądząc, że mnie woła, ale okazało się, że mnie nie słyszy.
— Livid, Eltanin, bogowie. Gari. — mamrotał pod nosem. — pocałunek, kocha ją? Przyjaźń? Białowłosa. Equs. Poziomki! — krzyknął otwierając gwałtownie oczy. Stęknął chwytając się za prawe ucho i wyciągnął robaka. Gdy tylko spoczął na jego dłoni zaczął pęcznieć i rozszerzać się, aż stał się wielka nabrzmiałą białą larwą.
— Mamy około dwóch godzin, by bezpiecznie przenieść wspomnienia do głowy Enifa.
— Co? Tylko dwie godziny? — krzyknęłam zrywając się na nogi. — trzeba było mówić wcześniej to bym się przygotowała!
— Na szczęście ja jestem przygotowany. — powiedział spokojnie wyjmując fajkę z kieszeni. — teraz otwieraj przejście na Ziemię.
— Czekajcie! Maru też chciała przy tym być. — zawołała Alex biegnąc do jej domu.
— Tylko się pospiesz! — krzyknęłam za nią.
— Jest jedna uwaga, Livid. — szepnął Wapi spokojnie, zerknęłam na niego pytająco, dostrzegając smutek w jego oczach. — nie wiem jak to przyjmiesz, ale Gari nie żyje.
Parsknęłam śmiechem sądząc, że dalej robi sobie jaja.
— Przykro mi.
— Żartujesz teraz, tak? — spojrzałam na niego ostrzegawczo. — bo jeśli tak, to najgorszy żart, jaki słyszałam.
— Na temat straty i śmierci nigdy nie żartuję. Widziałem jej istotę wyraźniej niż innych, tak widać tylko istoty, które przeszły dalej. Jej dusza do mnie przemówiła, Livid ona naprawdę nie żyje.
W oczach stanęły mi zły. Widziałam teraz w wyrazie twarzy Wapiego, że nie żartuje.
— A on się teraz o tym dowie. — jęknęłam przykładając sobie dłoń do ust. Wapi pokręcił głową.
— Nie, tę informację zataiłem. Jej dusza mnie o to poprosiła.
— Co przez to rozumiesz?
— Naprawdę trudno jest przekazać wszystkie odczucia osobie, która nigdy tego nie doświadczyła. Można to porównać do rozmawiania w myślach. Przekazała mi, że jeszcze kiedyś się spotkają, ale on sam musi ją odszukać.
— Niby jak, skoro ona nie żyje?
— Nie mam pojęcia, ja tylko przekazuje czego się dowiedziałem. Uszanuj jej wolę i nie mów nikomu tego, co ci powiedziałem.
Kiwnęłam głową. W gardle czułam łzy i wściekłość na świat. To było takie cholernie niesprawiedliwe, ale musiałam się szybko ogarnąć, bo właśnie wróciła Alex z Maru.
— Udało się wam? — spytała szczerze zdziwiona. Zapewne nadal nie ufała Wapiemu i dziwiła się, że jest taki pomocny.
— Tak, nie marnujmy czasu. — rzekłam sucho i otworzyłam portal. Na Ziemi był środek nocy, więc spokojnie mogliśmy wejść do środka za pomocą doświadczonej Maru. Cicha jak cień otworzyła okno i zniknęła wewnątrz. Czas dłużył się niemiłosiernie, ale w końcu wróciła w towarzystwie Namukoto, który otworzył im balkon by nie narobili zbyt dużo hałasu.
— Poznajcie się. — powiedziałam dokonując prezentacji — Namukoto, Wapi. Wapi Namukoto.
— Podałbym ci rękę, ale sam widzisz. — rzekł Wapi pokazując dłoń, na której spoczywał wielki robal. Namukoto skinął głową z miną wyrażającą, że szczerze się z tym zgadza.
Weszli w głąb domu idąc najciszej jak się dało. Koto poprowadził ich do pokoju Enifa i cicho otworzył drzwi.
— Jest też Alti, więc musicie być cicho. — szepnął chłopak, przepuszczając nas w drzwiach.
— Spokojna głowa. — Wapi wsadził fajkę w zęby i skinął na mnie. Załapałam aluzję i podpaliłam jego suszone grzyby.
— Nie wdychajcie dymu. — wycedził z fajką w zębach i zaciągnął się kilka razy. Mając usta pełne dymu nachylił nad Altim i dmuchnął mu w twarz. Chłopak nie drgnął ani nawet nie mruknął, spał dalej jak zabity.
Wapi zrobił to samo z Nifim, po czym schował fajkę i zabrał się za wprowadzanie robaka do prawego ucha Enifa. Pasożyt był obślizgły i trudno było nim manewrować, zwłaszcza że był taki gruby, ale gdy Wapi wetknął go do ucha, zaczął się wić i kręcić, wydłużając i malejąc, tak by zmieścić do kanału usznego. Gdy robak zniknął Wapi wyprostował twarz chłopaka i trzymał nieruchomo by nie zaczął się miotać.
— Jutro będzie długo spał, pozwólcie mu na to. — powiedział Wapi jak lekarz, który przepisuje wytyczne jak się opiekować chorym — a i ktoś powinien być przy nim jak się ocknie. Ktoś, kto też pamięta, oczywiście.
— Ja jestem tu cały czas. — powiedział Namukoto obserwując poczynania Wapiego. Nikt nie odpowiedział, bo nie bardzo wiedzieliśmy co mamy mówić. Ja byłam jeszcze bardziej markotna, bo w głowie kołatała mi się jedna myśl. Gari nie żyje. Enif, gdy sobie przypomni zapewne będzie chciał wiedzieć co się z nią stało, a nawet ją odnaleźć. Nie wyobrażałam sobie momentu, w którym będę musiała mu powiedzieć, że jego — wyglądało na to ukochana — nie żyje.
Potrząsnęłam głową wracając na ziemię akurat w momencie, gdy Wapi wyjął robaka z drugiego ucha Enifa.
— Zrobione, teraz niech się wyśpi. — powiedział wstając. Poczułam obezwładniającą wdzięczność do Wapiego, że tak mi pomaga. Ruszyłam za nim zostawiając Enifa i po kilku krokach znalazłam się na tarasie.
— Dam znać jak się ocknie. Livid nie martw się, nic mu nie będzie — Koto spojrzał mi w twarz zapewne widząc smutek. Kiwnęłam głową nie mając siły się uśmiechnąć. Pożegnaliśmy się z Koto i otworzyłam portal by cała nasza czwórka mogła wrócić na Aurum.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSМесто, где живут истории. Откройте их для себя