ROZDZIAŁ 62. CETUS UNIVERSUS

34 5 0
                                    


Yaku leżał oparty o Canisa i patrzył w niebo. Lekki wiaterek mierzwił mu grzywkę, a furto rysia łaskotało go w policzek. Od kliku długich chwili nikt się nie odezwał, jakby oboje byli zatopieni we własnych myślach, a może w tych samych?
— Od początku wiedziałeś więcej, prawda? — zagadnął Yaku wzdychając ciężko. Poczuł jak Canis podnosi głowę.
— Wiedziałem tylko, że jest ważna. — odparł ryś. Yaku usiadł na trawie, by lepiej obserwować swoją Emocję. Canis oblizał się i ciągnął dalej:
— Nie wiem, czy była ważna pod względem uczuciowym, czy jakimś innym. Wiedziałem tylko, że w momencie pojawienia się jej na spotkaniu z fanami, chciałem spędzić z nią więcej czasu.
— Pamiętasz cokolwiek, z tego, co nam opowiedziała?
Teraz ryś usiadł.
— Nie nazwałbym tego wspomnieniami, jednak gdy pojawiła się ta zjawa, był moment gdzie wiedziałem, że Livid miała związek z jakimś szpitalem.
— Ale w psychiatryku by ją tak poranili? — zdziwił się Yaku marszcząc brwi. — Nie wiem, co mam robić.
— Ciesze się, że pojawiła się w twoim życiu.
— Czemu?
— Bo dzięki niej zaakceptowałeś mnie. — Canis uśmiechnął się lekko patrząc Yaku w oczy.
— Ale przez to teraz ja mam problem. Lubie ją, czuje coś więcej, ale sama powiedziała, że w ten sposób to nie chcę ze mną być.
— Wcale jej się nie dziwie. Ona zapewne szukałaby w tobie jaki byłeś, a ty na siłę starałbyś się przypodobać. Udawałbyś kimś kim nie jesteś.
— Udawałbym siebie. — Yaku prychnął słysząc jak absurdalnie to brzmi. — Jak mam jej pomóc?
— Nie mam pojęcia. Sama powiedziała, że nie potrafi odzyskać twoich wspomnień. Wapi ma jakiś z tym problem.
— Może sam powinienem do niego pójść, co?
— Sądzę, że jeśli jej w tej kwestii nie okłamał, to naprawdę ma problem z odzyskaniem wspomnień.
— Co masz przez to na myśli? — burknął Yaku słysząc dziwny ton w głowie rysia.
— Sam byłeś o niego zazdrosny. — odparł Canis, patrząc się na Yaku wymownie. — chyba mi nie powiesz, że nie zauważyłeś, jak na nią patrzy. Poza tym całowali się.
— To była jego wina. Naćpał ją!
— Właśnie, zależy mu na niej.
— Dlatego może specjalnie nie oddaje moich wspomnień, no wiesz, chce jej dla siebie.
W Yaku przez sekundę się zagotowało. Wpłynęło to momentalnie na Canisa, ogon i sierść na grzbiecie napuszyła się, a z gardła wydobyło się groźne buczenie.
— Widzisz, jak reagujesz na myśl, o tym, że ktoś inny może też jej pragnąć? To z pewnością nie jest tylko przyjaźń.
— Może masz racje. Jeśli jest tak jak mówisz, to powinienem przejść się do Wapiego i powiedzieć co o nim myślę.
— Zgadzam się, ale nie teraz. Posiedź jeszcze ze mną — szepnął cicho ryś, a gdy Yaku zmarszczył brwi nie rozumiejąc tej wypowiedzi dodał:
— Nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawiałeś ze mną jak równy z równym, chcę się tym nacieszyć.
Yaku poczuł skurcz w żołądku. Jednocześnie było to wzruszenie i poczucie winy. Nic nie odpowiedział, bez słowa pogłaskał Canisa po głowie, wpierw jedną ręką, a potem oburącz. Nim się spostrzegł gładził swoją Emocję jak najukochańszy skarb. Kot zaczął cicho mruczeć i przymykać oczy. Z początku było to dziwne, wszak Yaku nigdy tak nie zachowywał się w stosunku do Canisa, jednak oswoił się w końcu. Po raz pierwszy pozwolił sobie na samoakceptacje, przyjął emocje Canisa jako swoje. Po raz pierwszy w życiu Yaku był dla samego siebie czuły.
Długo to trwało aż oboje nacieszyli się swoją obecnością. W końcu Yaku wstał, strzepnął sierść Canisa ze spodni i bez słowa poprosił, by do niego wrócił. Gdy tylko Canis zniknął do Yaku dotarły liczne hałasy. Nie tylko odgłosy ciemnego nocnego lasu, ale przede wszystkim ludzi. Krzyki, rozmowy i przepychanki. Poczuł się trochę jakby nagle znalazł się w tłumie, tyle że niewidzianych ludzi.
Nagle przed nim, między drzewami błysnęła pochodnia. Musiała to być pochodnia, bo do Yaku doleciał zapach palonego drewna i oleju. Nie bardzo wiedział, co ma robić. Czy uciekać, czy jednak sprawdzić co obcy ludzie robią tak blisko jego miasteczka.
Może ktoś kupił tę ziemię i zamierza wybudować centrum handlowe albo osiedle. Przestraszyła go ta myśl, bo oznaczała pozbycie się opuszczonego miasteczka. Yaku uznał, że trzeba to zbadać i ruszył ostrożnie w kierunku lasu.
Po przejściu jakiś dwustu metrów w lesie dostrzegł wyraźnie oświetlony tłum ludzi. Uznał od razu, że nie mogą to być pracownicy budowy, bo kto buduje dom w nocy, a poza tym robotnicy nie byliby przecież ubrani w średniowieczne ciuchy. To byli ludzie z Motus. Yaku nim się zorientował znalazł się między ludźmi rozglądając się zdziwiony, co mieszkańcy Aurum robią na Ziemi. Niestety na razie nie dostrzegł nikogo znajomego z kim mógłby o tym porozmawiać.
Po jakiś dziesięciu minutach przepychania się przez tłum dobrnął w końcu do stajni Livid i dostrzegł niebieski błysk. Rozpoznał w tym błysku oczy Maru i czym prędzej do niej podbiegł.
— Maru! — krzyknął, gdy zniknęła mu wśród tłumu.
— Yaku? — krzyknął ktoś za jego plecami. Yaku stanął jak wryty po rozpoznał głos Altiego. Po chwili jego przyjaciel stanął przed nim.
— Co ty tu robisz? — spytali jednocześnie, a Yaku dodał:
— Skąd ci wszyscy ludzie się wzięli?
— Z Aurum. Słuchaj, odzywała się do ciebie Livid? — zapytał Alti, a Yaku dostrzegł w jego twarzy skrajne zdenerwowanie. Chłopak już chciał odpowiedzieć, ale znów ktoś zawołał go po imieniu. Trzy sekundy później obok nich stanęły Maru i Alex.
— Odzywała się do ciebie Livid? — Alex spytała o to samo co Alti, co nie wróżyło niczego dobrego.
— Nie. Co tu się w ogóle dzieje?
— Motus za jakieś kilka godzin przestanie istnień. — jęknęła Maru, a jej oczy zaszkliły się.
— O czym ty gadasz?
— Wraz z Yiną odkryliśmy, że ku Motus zmierza wielki kosmiczny wieloryb, który żywi się planetami. Obliczyliśmy, że będzie koło dziewiątej rano Motus przestanie istnieć.
— Gdzie jest Livid?
— No właśnie w tym problem. Nie mamy pojęcia. Miała wrócić wczoraj, bo poleciała do Argenti, by ostrzec mojego ojca.
— Obiecała, że wróci... — szepnęła Maru drżącym głosem. Widać było, że zbiera jej się na płacz. — Obiecała mi to.
— Może przeszła na Ziemie gdzie indziej. Przecież potrafi otwierać portale.
— Nie mamy z nią kontaktu. — rzekł Alti. Yaku wyjął telefon i bez zastanowienia zadzwonił do Livid. Oczywiście nie oderwała.
— Myślisz, że tego nie próbowaliśmy? — prychnęła Alex. Yaku poczuł nadchodzący atak paniki. Postanowił, że musi czymś zająć umysł, by nie zwariować.
— Co ci wszyscy ludzie tu robią?
— Livid rozkazała nam byśmy zabrali wszystkich z Aurum. To było jedyne miejsce, jakie przyszło mi do głowy.
— Ale przecież oni nie mogą tu zostać. Ich jest tysiące...
— Mieliśmy tydzień, na przeniesienie tych wszystkich ludzi, nikt nie zastanawiał się nad konsekwencjami.
— Może by tak sprawdzić co się dzieje na Motus. — zaproponował Yaku nieśmiało. Wiedział, co wywoła jego propozycja, ale skurcz w żołądku z powodu zamartwiania się o Livid przyprawiał go o mdłości.
— Zwariowałeś? — syknęła Maru — A jak otworzę portal w tym samym momencie, gdy ten wieloryb połknie Motus? Pomyślałeś o tym?
— Ponoć mamy jeszcze czas.
Maru złapała się za warkocze nie wiedząc co robić. Każdy z przyjaciół Yaku był bezsilny. Co niby mogli zrobić przy tak wielkiej zagładzie? Uratowali kogo się dało, przecież nie będą pertraktować z gigantycznym kosmicznym wielorybem. Jednak nadal nie mieli odpowiedzi gdzie jest Livid.
— SMOK! — rozległ się krzyk jakiegoś mężczyzny, który został zwielokrotniony przez głosy tysięcy kolejnych osób. Yaku serce podeszło do gardła, gdy fala nadziei zalała go od stóp do głów. Yaku i reszta zadarli głowy w poszukiwaniu złotego gada, ale nic takiego w ciemności nie zobaczyli. Jednak ludzie dalej krzyczeli, panika narastała.
— To tylko samolot. — mruknął Alti śledząc wzrokiem wielkiego boeinga jak podchodzi do lądowania wśród miarowych błysków lampek.
— Widzisz — Yaku zwrócił się do Maru — dlatego oni nie mogą tu zostać. Każdy szczegół ludzkiego życia będzie przyprawiał ich o zawał.
— A co ja mam zrobić?
— Otwórz przejście!
— Obiecałam Livid, że nie otworzę!
— A ona obiecała, że wróci! — ryknął Yaku tupiąc nogą. W oczach stanęły mu łzy wściekłości, ale miał nadzieje, że w ciemności nikt tego nie dostrzegł.
Nastało milczenie, przerywane tylko szmerem rozmów tłumu i pociąganiem nosem przez Maru.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz