ROZDZIAŁ 51. DLA JEDNYCH KARA DLA INNYCH NAGRODA

39 3 4
                                    


Zespół wrócił do domu, a był tak podzielony, że Teni zamknął się w swoim pokoju, by uniknąć oskarżających spojrzeń Koto i Enifa. Nic mu przecież nie było, nawet nie zdarł skóry z brody, to, że był taką ofiarą w ostatnich dniach prowokowało Teniego i nie mógł się powstrzymać, no nie mógł.
Położył się na łóżku i zapatrzył w sufit. Potrzebował odskoczni, uwolnienia od niechcianego towarzystwa. Westchnął uśmiechając się do siebie. Wyjął telefon i napisał:
„Zastanawiam się czemu nie ma cię w moim pokoju".
Wysłał do Alex i czekał. Odpisała prawie od razu, przez co Teni zaczął się rozluźniać.
„A może dlatego, że nie mam zamiaru spędzać czasu z takim dupkiem jak ty".
Teni uniósł brwi, ale tylko na chwilę. Chcę się bawić, dobrze. Przygryzł wargę i napisał:

„Bez przesady, aż taki zły nie jestem, wiem przynajmniej co lubisz?"

„Myślisz się... jesteś zdecydowanie jedyną sobą, której nie lubię, a wręcz nienawidzę".

„Pamiętałem, że miałaś gadane, ale żeby tak od razu z nienawiścią? Czekam na ciebie".
Długo nie odpisywała, ale w końcu usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości.

„Jedynie co cię czeka przy spotkaniu ze mną to moja pięść w twoim nosie".
Teraz Teni zaczął czuć poddenerwowanie. Okej, lubił flirt i słowne zagrywki, ale wcale nie przypominało to, do czego był przyzwyczajony.

„Rozumiem, że się z tobą dziś nie spotkam".

„Geniusz. Dodałabym nawet, że już nigdy więcej nie chcę cię widzieć".

„Czemu? Przecież dobrze nam było".

„DOBRZE? Ty bęcwale! Zgwałciłeś mnie i jeszcze masz czelność sugerować, że NAM było dobrze?!
Miał wrażenie, że temat rozmowy zbiega na tor, którym nie chciał podążać. Zmarszczył brwi myśląc intensywnie.

„Sama przecież chciałaś, nie zrobił wbrew ciebie".

„Nawet nie oddychaj w moim kierunku".

„Alex, wyjaśnij mi".
Ale niestety nie odpisała. Jak jeszcze pięć minut temu Teni czuł podniecenie i wypełniony był zarozumiałością, a tak teraz od środka niczym pasożyt zjadało go poczucie winy i niepewność. Przecież nic jej nie zrobił. Sama chciała, fakt ich pierwszy pocałunek był trochę na siłę, ale ostatecznie sama uległa, w życiu nie dotknąłby kobiety widząc, że nie jest chętna, jak mogła tak w ogóle pomyśleć? Miał wrażenie, że coś mu umyka i to bardzo istotnego. Przeczesał włosy i przewrócił się na drugi bok. Powinien coś jeszcze napisać? Przeprosić? Ale za co, przecież nie zrobił nic złego.
— Farmazony. — prychnął odłożył telefon. Sen przynajmniej na chwilę uwolni go od przykrych wydarzeń. Zakopał się pod kołdrę odwrócił do ściany i zamknął oczy.

***

W życiu nie przypuszczałam, że Hwan tak szybko wymyśli sposób na zbliżenie się do chłopaków. Dopiero co go przecież odczarowałam, a już byłam w drodze do jego biura. Wykorzystując okazję, że jestem na Ziemi zahaczyłam o Starbucksa i teraz raczyłam się matcha latte zmierzając na spotkanie. Traktowałam to jako małą nagrodę, choć tak naprawdę odzwyczaiłam się od większości ziemskich przyjemności. Zadzwoniłam do budynku i po kilku minutach ujrzałam roześmianą twarz Hwana.
— Livid! Zapraszam, chodź. — Mężczyzna zagarnął mnie i poprowadził do swojego gabinetu.
— Szczerze to nie przypuszczałam, że tak szybko coś wymyślisz. — powiedziałam siadając na wysłużonej kanapie.
— Ja też nie, ale tak mnie ostatnio wkurzyli, że musiałem coś zrobić.
— Coś się stało? — spytałam zaniepokojona.
— Zgaduję, że nie masz dostępu do internetu.
Parsknęłam kręcąc głową.
— Teni podciął Enifa na wizji.
— Słucham?! — wytrzeszczyłam oczy, a kubek prawie wyślizgnął mi się z dłoni.
— Tak — Hwan cmoknął zniesmaczony. — odnoszę wrażenie, że ci, którzy nie pamiętają znęcają się nad tymi, co pamiętają, a Enif w ostatnich dniach jest strasznie przybity.
— Dowiedział się, że Gari nie żyje. — rzekłam cicho. Hwan zamilkł i jakby skurczył się w sobie.
— To wiele wyjaśnia. Oczywiście Koto się nim opiekuje, ale jest coraz gorzej. Pomijam zapominanie układu, ale chłopak nie pamięta własnych piosenek, które skomponował.
— Może przydałyby się im wakacje. — zaproponowałam — Nawet, jak ich nie widuje to wiem, że pracują ponad swoje siły. Może niech gdzieś wyjadą, bez kamer i ludzi.
Hwan uśmiechnął się znacząco.
— Czytasz mi w myślach. Bo widzisz właściwie to po to chciałem się z tobą spotkać.
Poczułam skurcz w żołądku, który wcale nie wróżył niczego dobrego.
— Chciałem się ciebie zapytać, czy zgodziłabyś się, aby cały zespół przeniósł się do twojej krainy na kilka dni?
Uniosłam brwi i tym razem kubek wypadł mi z dłoni. Na szczęście był pusty i potoczył się pod kanapę. Sięgnęłam po niego grając na czas i analizując to, co Hwan powiedział.
— Wiem, że taka prośba może wydawać ci się nie na miejscu, ale muszę ich gdzieś wysłać, gdzieś gdzie nie ma fanów, a na Ziemi to jest problematyczne, bo fani są wszędzie. Przez wybryk Teniego w sieci wybuchła wojna, a ich popularność wisi na włosku wahając się między nienawiścią a miłością. Muszą zniknąć, dogadać się tam, gdzie nie będzie prawdopodobieństwa, że ktoś ich nagra.
— A ich świat?
— Myślałem o tym, ale wtedy nie mam gwarancji, że wszyscy będą tam siedzieć, to ich świat i mogą w nim robić co chcą. W twoim świecie... no cóż, to ty dyktujesz warunki.
Znów ścisk w żołądku odebrał mi na chwilę mowę. Czułam rosnącą panikę, bo mózg leciał w przyszłość i widział jak to może wyglądać.
— Oczywiście, jeśli się zgodzisz.
Serce waliło mi jak oszalałe. Co mam robić? Zgodzić się czy jednak to za wiele. Będę otoczona nimi, ponad połowa z nich będzie przeklinać mnie na każdym kroku.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz