ROZDZIAŁ 15. NUDY

22 6 0
                                    


Zemi nie miał kompletnie nic do roboty. Siedział w swoim studio i przeglądał bezmyślnie internet. Prawie wszyscy jego przyjaciele z zespołu wyjechali do rodzin. Był tylko Yaku, ale chłopak, mając do wyboru spędzenie czasu ze swoją dziewczyną, a z nim — przyjacielem, którego widywał codziennie — oczywiście, że wybrał spędzanie czasu z Carą. Zemi miał wyjechać jutro do rodziców, więc nawet nie brał się za komponowanie, a tak szczerze to nie miał to tego głowy. Nudził się potwornie.
Wstał i wyszedłby zrobić sobie kawę. Wrócił po dziesięciu minutach, wykorzystując chwilę, że kogoś zastał i pogadał ze znajomym z wytwórni. Wrócił do swojego studia z nadzieją, że ta krótka wycieczka da mu jakąkolwiek motywację do czegokolwiek. Niestety, gdy tylko usiadł na krześle cała wena i energia opuściła go. Poirytowany zamknął internet i już miał odchodzić od komputera, gdy jego wzrok padł na pendrive'a, który leżał na biurku między głośnikiem a zdjęciem całego zespołu. Zemi zmarszczył brwi i chwycił pendriva. Była tam książka Livid, którą miał przeczytać jakieś dwa tygodnie temu. Ostatnio był tak zajęty, że nie miał czasu, a potem kompletnie zapomniał. Teraz widok małego pena przyprawił go szybsze bicie serca. Co Namukoto mówił, że Livid też zna tą Maru... kazał mu przeczytać książkę.
Z pewną dozą nieśmiałości Zemi wepchnął pendrive'a do komputera i upił łyk kawy czekając aż się załaduje. Wybałuszył oczy, gdy plik się otworzył ukazując sześćset osiemdziesiąt stron żywego tekstu. Przewertował kilka stron jakby oczekując, że Livid zaznaczyła miejsce, w którym Zemi dostanie swoje odpowiedzi, ale nic takiego nie znalazł. Wrócił na początek odchrząknął, przysunął się bliżej monitora i zaczął czytać.
Pierwsze kilka stron było w porządku, normalna książka, choć nieco dziwna, bo ewidentnie pisała o nich. Młoda dziewczyna przylatuje do Korei gdzie pracuje w stajni i klinice dla zwierząt, a jej przyjaciółmi są znani członkowie koreańskiego zespołu. Trochę tandetne, ale ujedzie.
Przelatywał kilka stron nie czytając uważnie wszystkiego. Uznał, że jest to po prostu kolejny romans napalonej fanki co go trochę zasmuciło, bo nigdy tak o Livid by nie pomyślał. Była spokojna dobrze wychowana i kulturalna, ale w sumie kto wie co jej w głowie siedziało.
Przebrnął przez pierwsze sto stron wypijając do końca kawę i już miał zamknąć książkę znudzony do granic możliwości, gdy natrafił na słowo: „ucieleśniony". Drgnął gwałtownie i przysunął się jeszcze bardziej do monitora, tak że prawie smarował nosem po ekranie. Przeczytał bardzo szybko całą stronę i zbladł.
— Ona wie. — szepnął do cichego pokoju zapominając nawet o tym, jak się mruga. Ponownie przeczytał kilka stron, a serce zaczęło mu walić jak oszalałe. Wszystko się zgadzało, prócz imion. Opisała dosłownie każdego z jego przyjaciół i jakie posiada Emocje. Mało tego nawet wie jak wygląda ich świat.
Zemi zaczęło się kręcić w głowie.
— To przecież niemożliwe! — powiedział głośno. Przeczytał jeszcze kilka stron i doszedł do akcji gdzie cała grupa ucieka przed jak — ona to nazwała — czaszkowcem. Pojawia się też nowa postać z rogami zamiast włosów i kotem na ramieniu. Kropka w kropkę opisana jak dziewczyna Koto.
— Co tu jest grane? — mruknął. Doczytał do końca scenę jak główna bohaterka ratuje resztę przed czaszkowcem, ale most niestety się zawala. W ich świecie most również by zawalony, ale zupełnie z innych powodów. Czy to był przypadek? Opisała nasz świat tak doskonale jakby tam była... Zemi nie potrafił racjonalnie tego wyjaśnić. Aby tego było mało główna bohaterka ewidentnie była z chłopakiem, który musiał być inspirowany Yaku. Te same rysy twarzy, ten sam sposób bycia, oraz cholera... ta sama Emocja w kształcie rysia. W jedynym tylko aspekcie się pomyliła. Livid pisała, że Namukoto nie ma Emocji, co było nie prawdą. Sam widział jaguara jak przemierza ulice ich świata.
Przewinął kilkadziesiąt stron szukając wszystkich wzmianek o dziewczynie z rogami oraz chłopaku, który nie był ucieleśniony, aż natrafił na moment jego ucieleśnienia. Pobladłby bardziej, gdyby było to fizjologicznie możliwe. Opisała wszystko idealnie jak wygląda ucieleśnienie z każdymi najdrobniejszymi szczegółami. Był dym i potworny ból. Potem pojawił się jaguar.
Zemi zamknął plik i wyszarpnął pendrive'a z komputera ignorując ostrzeżenie, że dysk został niepoprawnie wysunięty i cisnął nim przez pokój. Kilka książek spadło na podłogę, ale zignorował to. Dyszał jak po biegu nie mogąc się uspokoić. Nie bardzo wiedząc co robi chwycił za telefon i wykręcił numer do Livid. Aż drżał z furii, jaka go ogarnęła. Będzie musiała mu się gęsto tłumaczyć z tego, co powypisywała w tej swojej książce. Nie odebrała od razu Zemi odłożył wściekły telefon, ale prawie od razu Livid oddzwoniła.
— Zemi? Dzwoniłeś? — spytała cichym spokojnym głosem.
— Tak, czy mogłabyś się ze mną spotkać w wytwórni?
— Teraz?
— Tak teraz.
— Mogę być za piętnaście minut. — odparła, a w chłopaku jeszcze bardziej się zagotowało. O ile pamiętał z jej domu do ich wytwórni jechało się półtorej godziny. Oznaczało to, że zapewne ślęczała gdzieś w pobliżu i obserwowała każdy ich ruch.
— Dobrze, czekam.
Rozłączył się bez pożegnania i zaczął układać w głowie treść przemówienia, jakim miał ją zaatakować. Zdecydowanie nie mógł przyznać, że to, co opisała jest takie samo jak w rzeczywistości. Musiał chronić siebie i innych za wszelką cenę.
Zapukała do jego drzwi jak z zegarkiem w ręku po piętnastu minutach. Chłopak otworzył jej i wpuścił do środka.
— Czy coś się stało? Zdawałeś się zdenerwowany przez telefon. — powiedziała stając pod drzwiami i patrząc na niego spięta. Ubrana była w legginsy i bluzkę z długim rękawem. Pod szyją miała apaszkę, ale słabo ją zawiązała, bo dostrzegł rozległego siniaka pod czerwonym materiałem.
— Powiedz mi, czy zamierzasz wydać tę książkę? — spytał nie tracą czasu na owijając w bawełnę i pomachał pendrive'em w jej kierunku. Obserwował ją uważnie i dostrzegł jak spięła się, gdy tylko dostrzegła przedmiot.
— Przeczytałeś? — odpowiedziała pytaniem na pytanie.
— Najpierw ty mi odpowiedz.
— Nie wiem, może. Nie zastanawiałam się nad tym.
— Przeczytałem ją i uważam Livid, że nie powinnaś jej wydawać. — Nie dbał o to, czy ją tym zrani, czy będzie jej przykro. Był na nią wściekły za wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
— Dlaczego?
— Piszesz tam o nas i to w taki sposób, na jaki się nie godzę ani ja, ani zapewne żaden z członków zespołu. Miałaś pewnie chęć na łatwy sposób sprzedania książki licząc na to, że fani się domyślą o kim jest powieść. Pewnie liczyłaś jeszcze, że my będziemy ją polecać tak?
— Nie naprawdę... — zająknęła się, dostrzegł już zalążki łez w jej oczach, ale nie potrafił się opanować.
— Skąd ty brałaś te pomysły? Zwierzęta wyłażące z ludzi? Kto się na to nabierze? Alti jako książę? Błagam Livid.
— Czy przeczytałeś całą książkę? — szepnęła z trudem dobierając słowa. Zemi zerknął na nią. Wyglądała strasznie, zmarniała i wychudzona, nie taką ją zapamiętał. Livid zawsze się dużo śmiała była wesoła, a jej skóra miała zdrowy kolor nie to, co teraz, posiniaczona i zszarzała.
— Nie ma to znaczenia. Przeczytałem dość — Zemi podszedł wziął jej rękę i oddał pendrive'a.
— Zachowam dla siebie to, co wypisywałaś o nas w swojej książce, ale obiecaj mi, że ty również całą swoją twórczość zachowasz dla siebie.
Nie odpowiedziała od razu gapiąc się na pena. Pociągnęła nosem zamrugała i zerknęła na Zemi z twarzą bez wyrazu.
— Skoro sobie tego życzysz, to oczywiście. Zachowam dla siebie. — powiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Zemi opadł na krzesło kompletnie wypompowany z emocji i zamknął oczy.
— Alti jako książę — prychnął — ale ma dziewczyna wyobraźnie.

***

— Czy ty mnie kochasz? — spytała Cara, gdy weszli do windy. Yaku nacisnął guzik piątego piętra i zerknął na nią. Jak zwykle była nerwowa przez swoją klaustrofobie, więc nie odburknął jak zawsze tylko nachylił i pocałował lekko w policzek.
— Oczywiście słonko, najmocniej na świecie. — odparł uśmiechając pocieszająco. Kochał ją, ale męczyła go tym ciągłym pytaniem. Ile razy miał jej udowadniać, że ją kocha?
— Bo nie powiedziałeś nic na mój nowy kolor paznokci. — fuknęła patrząc się na niego naburmuszona.
— Cara, kochanie, naprawdę sądzisz, że to jest miarą miłości? — spytał — sądziłem, że bardziej ci zależy jak kocham się z tobą, a nie podziwiam kolor twoich paznokci.
Objął ją wiedząc, że przypomnienie jej o wspólnej nocy załagodzi jej humorek. Uśmiechnęła się pokazując rząd śnieżnobiałych zębów, a oczy jej się zaszkliły.
— Nie mów tak, jeszcze ktoś usłyszy.
— W windzie? Tu raczej nikt się nie dosiada. — szepnął i pocałował ją. Kochała się całować, zawsze pływała w jego ramionach cicho jęcząc. Przylgnęła bliżej do jego torsu, tak że łatwo mu było ją objąć i złapać za pośladki.
Musieli przerwać tę zabawę, bo winda ogłosiła dźwiękiem dzwoneczka, że dotarła na miejsce i drzwi się rozsunęły. Yaku wolał nie okazywać uczuć na korytarzu wiedząc jak bardzo przyprawia to o furię Hwana. Wszak to przez niego musiał wywalić Carę, ale i tak wyszło na ich, bo w końcu byli ze sobą.
Szli teraz korytarzem do studia Yaku gdzie mieli obejrzeć film i zjeść coś. Yaku miał też w planach popracować o ile Cara mu pozwoli.
Wyszli zza zakrętu i jego rozmyślanie o wspólnym wieczorze z dziewczyną został wyparty przez stojącą pod ścianą naprzeciwko studia Zemiego, Livid. Ewidentnie płakała wycierając oczy i nie mogąc złapać oddechu.
— Livid? — spytał, gdy byli jakieś pięć metrów od niej. — W porządku?
Livid drgnęła zdjęta grozą, że ją przyłapali wytarła oczy i chciała przybrać na ustach uśmiech, ale to, co się musiało wydarzyć kilka chwil wcześniej tak ją zasmuciło, że momentalnie po policzkach pociekły jej łzy. Załkała i uciekła bez słowa.
— Świruska. — mruknęła Cara nie oglądając się za nią. Yaku poczuł dziwny skurcz w żołądku. Nagle zapragnął pobiec za Livid i jakoś ją pocieszyć.
— Może faktycznie coś się stało. — mruknął patrząc w kierunku gdzie pobiegła Livid. Cara już dotarła do drzwi studia Yaku i czekała, aż jej otworzy.
— Idziesz? — ponagliła go.
— Zaczekaj chwilę. — rzekł i pobiegł za Livid.
— Chyba żartujesz?! — doleciała go pretensja Cary, gdy wybiegał zza zakrętu. Sądził, że zastanie ją przy windzie. Gdy tylko za nimi zamknęły drzwi winda pojechała na dół. Nie możliwe by Livid zdążyła już zjechać. Ale Livid nigdzie nie było, dosłownie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Przeszedł się korytarzem zaglądając do pomieszczeń, w których potencjalnie mogła się skryć, ale dziewczyny nie było. Yaku wzruszył ramionami i zawrócił do swojego studio.
— Nie wierzę, że za nią poleciałeś. — warknęła Cara, gdy otwierał drzwi.
— Zdawała się czymś przybita, chciałem tylko pomóc. — Yaku wzruszył ramionami, wiedząc, że tym marnym tłumaczeniem nie udobrucha Cary.
— Odczep się od niej, masz mnie. Czego ci więcej do szczęścia potrzeba? — spytała.
Spokoju, mruknął do siebie w myślach, wiedząc, że jakby wypowiedział to na głos Cara postawiłaby na nogi całe osiedle z pretensjami. Zamknął za nimi drzwi i zasłonił kotarą, by móc zrekompensować Carze tę ignorancję ze swojej strony. Nie zmieniało to faktu, że nadal ciekawił go powód czemu Livid tak bardzo płakała. 

____________________________

Zapraszam na moje social media.

Jeśli zechcecie mnie wesprzeć, kupcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeśli zechcecie mnie wesprzeć, kupcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSWhere stories live. Discover now