ROZDZIAŁ 41. ZIOŁA

22 5 0
                                    


Siedziałam na krawędzi Klifu Tworzenia majtając nogami nad przepaścią i skubałam nitkę ze swojego kaftana. Vivid leżał przytulony do ściany skalnej i grzał w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Było mi smutno, ale bardziej byłam przerażona. Dostałam ostrzeżenie od Cary, miałam jednak nadzieję, że nie posunie się dalej. Byłam nawet gotowa odciąć się od Yaku skupić tylko na odzyskaniu jego wspomnień, jednak w głębi duszy czułam, że jest już za późno. Cara nie daruje mi tego tak łatwo. Całe szczęście mogłam się przed nią schować.
— Mogę się dołączyć? — doleciał mnie cichy głos Wapiego. Nie obejrzałam się, tylko kiwnęłam głową. Słyszałam jego kroki w trawie i szelest jego ubrania. Westchnął siadając obok mnie i spuszczając nogi luzem. Nie dostrzegłam Ves.
— Nie masz nic przeciwko? — spytał, a ja obróciłam ku niemu głowę. Wyciągał cienką krótką drewnianą fajkę zakończoną małym koszyczkiem gdzie wkładał jakieś listki.
Wzruszyłam ramionami i ponownie zapatrzyłam na horyzont. Słońce właśnie zniknęło za szczytami gór, przez co zrobiło się chłodniej.
Wapi zaczął palić swoją fajkę, a ja złapałam się na tym, że obserwuję dym, jaki wylewa mu się z ust. Wapi dostrzegł moją minę i uśmiechnął się.
— Taki rodzaj zioła. — wyjaśnił. — dym jest tak gęsty, że opada w dół, a nie leci z wiatrem. Masz spróbuj sobie. — mruknął podając mi fajkę. Zmarszczyłam brwi.
— Nie dzięki, nie dotykam się do takich rzeczy.
— Jak chcesz, złota, ale rozluźniłoby cię to. Wyglądasz na zatroskaną.
— Proszę, nie mów do mnie złota. Chciałabym zapomnieć o tym epizodzie.
— Czemu? — Wapi ponownie zaciągnął się. Poczułam przyjemny zapach wilgoci pomieszany z wanilią czy coś w tym rodzaju. — Byłaś bohaterką, dziewczyną, która uratowała dwie planety. Nie rozumiem czemu chcesz o tym zapomnieć.
— Bo zrobiłam coś, przez co jestem teraz sama.
— Mogę ci zadać pytanie?
— Słucham.
— Czy jesteś dumna ze swojej krainy? Czy jesteś dumna z Aurum?
— Jestem. — odparłam nie wiedząc, do czego zmierza.
— A czy uważasz, że Vivid jest twoją najwspanialszą kreacją?
— Oczywiście, że tak... Wapi, do czego ty zmierzasz?
— Słyszałaś, że odmawianie jest nieuprzejme? — mruknął ponownie podsuwając mi fajkę pod nos.
— Czy ty starasz się mnie naćpać?
— Nie, staram się ci ulżyć. — skinął ponownie zachęcająco, aż w końcu wzięłam fajkę. Raz w życiu paliłam ziemskiego papierosa i wiedziałam, że w życiu nie dotknę się do tego świństwa ponownie. Dlatego byłam tak szczerze zdziwiona, gdy zaciągnęłam się fajką Wapiego. Dym zawirował mi w płucach będąc prawie płynny, a ja miałam wrażenie jakbym połknęła chmurę. Kaszlnęłam, a dym o wyglądzie mleka wyciekł mi nosem. Wapi zachichotał, a nawet ja się uśmiechnęłam.
— Nie jest takie złe, prawda? — mruknął Wapi wyciągając drugą fajka i wkładając kilka listków do koszyczka. — Nie krępuj się.
Zaciągnęłam się kilka razy czując jak strach odpływa mi z ciała. Odetchnęłam pełną piersią.
— Jak dużo o mnie wiesz? — zagadnęłam go po chwili.
— Mniej niż myślisz. Ty pokonałaś bogów, twój ojciec to gwiazda, i to ty rzuciłaś czar Zapomnienia, co bardzo pokrzyżowało mi plany, tak na marginesie. — fuknął z udawaną złością.
— Bo?
— Byłem obskurnym wraz z moimi ludźmi. Byliśmy najlepsi, nikt nam nie podskoczył, a gdy wszyscy wszystko zapomnieli nie mogłem wrócić do domu. Odnalazłem tylko swoich ludzi i cudem przekonałem ich, by ze mną poszli.
— Nie odzyskałeś ich wspomnień? — spytałam czując rosnącą panikę. A jak tylko on może odwiedzać Kroniki, bez możliwości przenoszenia wspomnień?
— Jak przepraszam miałbym dać im wspomnienia? Wlać do ucha? — parsknął śmiechem, a ja jęknęłam płaczliwie ukrywając twarz w dłoniach.
— Co się stało Livid?
— Ja też miałam przyjaciół. Byliśmy jak jedne organizm. — zaczęłam jakbym odkorkowała wannę, a potok słów już płyną z mych ust niczym niewstrzymany.
— Dzięki nim odkryłam kim jestem.
— Jak to się stało?
— Wiesz, że mogę opuszczać Motus? Mam możliwość przechodzenia na Ziemię i tam spędziłam większość mojego życia. Wraz z przyjaciółką wyjechałam do Korei gdzie zaczęłam pracować jako weterynarz, no wiesz leczyłam zwierzęta. Alex poszła na studia. Miałyśmy też tajemnicę, bo znałyśmy chłopaków z bardzo znanego zespołu. Tak też odkryłam, że istnieją ludzie ucieleśnieni. Byłam zakochana w jednym z chłopaków i Osobliwości, on też mnie pokochał. Byliśmy szczęśliwi. — uśmiechnęłam się do własnych myśli. — Gdy mnie opuszczał w głowie odzywał się Vivid. Wtedy tego nie rozumiałam i panicznie się bałam. Trafiliśmy na Motus i poznaliśmy tam wspaniałych ludzi między innymi twojego brata. Nie wiedzieć kiedy staliśmy w środku wojny z bogami, a gdy Vivid się ucieleśnił dotarło do mnie kim jestem. Bogowie mnie porwali i przetrzymywali w psychiatryku gdzie robili chore eksperymenty. Tam spędziłam pół roku zapominając jak to jest kochać. Moja miłość odnalazła mnie i naprawiła, a potem doszło do ostatecznego starcia z bogami. Mój ojciec pokonał władcę, a ja chroniąc i przyjaciół i ludzi na Ziemi wyczyściłam im pamięć.
— Od kiedy starasz się im przywrócić wspomnienia? — spytał cicho jakby nie chciał wytrącić mnie z transu.
— Dwa lata.
— Z jakim skutkiem?
— Miernym. Uczepiłam się Rzewnego Wróbla. Zdobyłam diament, ale niestety Wróbel przypłacił to życiem. Odczarowałam Maru, a ona odczarowała tego, którego darzy największym uczuciem.
— Skoro ona tego dokonała to, czemu ty nie spróbujesz z tym którego kochasz?
— Ale ja nie wiem jak! — jęknęłam rozkładając ręce i patrząc się na Wapiego — Mam z nim kontakt, ale on ma dziewczynę i każda myśl o skonfrontowaniu się z nim przyprawia mnie o zawał. Dlatego moim jedynym sposobem, który jest pewny to Kroniki Osobliwości.
— Owszem mógłbym poszukać poza ciałem ich wspomnień, ale Livid ja nie znam sposobu, by je przenieść do świata cielesnego.
— Musi być coś, co przenosi wszystko bez uszkadzania struktury. Navitus vermis
— Na zdrowie. — parsknął Wapi.
— Nie, chodzi mi o robaki, jakie istnieją tu na Motus. One zjadają wszystko i wydalają w stanie nienaruszonym... — urwałam.

Czemu ty mu to mówisz? — odezwał się nagle Vivid. Spojrzałam na swoje ręce, a potem na fajkę, jaką nadal miałam w dłoniach. Zmarszczyłam brwi. Obok mnie Wapi ponownie wkładał liście do koszyczka jakby nigdy nic.
— Ty dupku! — wrzasnęłam zrywając się na równe nogi. Wapi posłał mi zdziwione spojrzenie.
— Mam na imię Wapi... — zaczął, ale potem oberwał ode mnie kopa w żebra i już nie był taki wesoły.
— Naćpałeś mnie! — krzyczałam waląc go pięściami po plecach. Wapi wstał osłaniając się rękoma.
— Przestań, sama wzięłaś fajkę. Ała, uspokój się!
— Dlaczego? Jak mogłeś?
Nie mogłam w to uwierzyć. Wyśpiewałam mu wszystko. Teraz wiedział o mnie każdy szczegół. Znał moją słabość.
Stanęłam wyczerpana i gapiłam się na niego z miną wyrażającą obrzydzenie.
— Jak mogłeś?
— Chciałem wiedzieć kim jesteś.
Wrzasnęłam w furii i chciałam się na niego rzucić, ale w tym samym momencie Wapi dmuchnął mi dymem w twarz. Poczułam się jakby ktoś odciął mnie od rzeczywistości. Straciłam przytomność tak szybko, że nawet nie pamiętałam jak upadam na trawę.

***

Wapi chwycił Livid w pół, by nie upadła na ziemię, po czym wziął ją na ręce. Podrzucił, żeby mu się nie wyślizgnęła i wolno doniósł ją do również śpiącego smoka. Ciepłe powietrze buchało mu w twarz, a gardłowe chrapanie grało Wapiemu w piersi. Z trudem nadal trzymając Livid w ramionach przyłożył do ust dziwny składający się z dwóch kawałków drewna instrument i dmuchnął w niego. Ciszę przeciął ostry piłujący uszy dźwięk odbijając się od ścian niosąc echem po całej dolinie. Przypominało to trochę granie na ździebełku trawy.
Pół minuty później na skałę przyleciał Rogat na swojej łani i Gawin na pegazie.
— Odsłońcie jego skrzydło. — polecił im Wapi poprawiając sobie Livid na rękach. Dwóch chłopaków bez słowa zsiadł z Emocji i podeszło, by podnieść wielkie skrzydło Vivida. Wapi zanurzył się pod nie i ułożył dziewczynę przy boku jej smoka.
— Szukajcie w torbach. — mruknął do nich, a sam zapatrzył się na Livid. Odgarnął jej pasemko włosów, jakie opadło na oczy i uśmiechnął do siebie.
— Mamy je! — krzyknął Rogat wyciągając wielkie oko płazodrzewa, od razu chowając do torby. Wapi wyszedł spod skrzydła przykrywając go nim Livid i wyprostował się. Wyjął nową fajkę i dmuchnął nią tworząc wielką bańkę mydlaną. Oderwała się od koszyczka i gdy opadała wolno zaczęła się ścinać jak białko jaja. Nim opadła na trawę była czystym białym szkłem. Wapi wziął kulę, znacznie cięższą niż wyglądała i włożył tam, gdzie wcześniej mieściło się oko płazodrzewa. Po tych czynnościach Wapi wypuścił Ves i jeden po drugim, cała trójka opuściła Klif Tworzenia wiwatując triumfalnie. 

____________________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcecie mnie wesprzeć, kupujcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeśli chcecie mnie wesprzeć, kupujcie moje książki, linki w bio na Wattpadzie

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSWhere stories live. Discover now