ROZDZIAŁ 5. DETERMINACJA

37 9 1
                                    


Maru była przerażona. Stała na tarasie widokowym nad mieszkaniem chłopaków i aż drżała ze zdenerwowania. Czy była na tyle odważna, by wejść tam i powiedzieć mu w twarz, całą prawdę? Nie dziwiła się Livid, że unika wszystkich. Strach przed odrzuceniem był tak silny, jak instynkt samozachowawczy chroni przed zrobieniem kroku w przepaść.
Była odważna wychodząc z domu. Nadal odwaga ją trzymała po przejściu na Ziemię, ale gdy stanęła tuż przed faktycznym działaniem obleciał ją paraliżujący strach.
— Dasz radę, Maru. — Angulis podszedł do niej po barierce i trącił jej ramie swoją rogatą głową.
— W życiu nie byłam tak przerażona.
— Wiem, ale zrobisz to. W stylu Maru.
— W stylu Maru?
— Tak, z przytupem, krzykiem i bez możliwości porażki.
Spojrzała na kota. Oczy Angulisa zawirowały.
— Dobra, ale on musi być sam. W mieszkaniu na pewno jest reszta.
— W takim razie, chociaż sobie na niego popatrz. — powiedział cicho kot i zniknął nie dając Maru szansy na sprzeczanie.
Poczekała do drugiej, potem zeszła na teren osiedla i zgrabnie przedostała się na balkon. Drzwi były zamknięte, ale okno otwarte. Maru wskoczyła na parapet i wsunęła rękę do środka. Pogrzebała chwile przy klamce, aż w końcu okno puściło i otworzyło się na oścież. Maru weszła do środka wypuszczając Angulisa, pragnąc jak nigdy dotąd czyjegoś towarzystwa. Zostawiła otwarte okno i bez rozglądania się ruszyła prosto do pokoju chłopaka. Zatrzymała się przy drzwiach i nasłuchiwała chwilę, by sprawdzić, czy z pokoju nie dobiegają żadne dźwięki. Gdy usłyszała ciszę wzięła dwa głębokie oddechy i nacisnęła klamkę.
Pokój wyglądał tak jak go zapamiętała. Nie bywała w nim często, ale nadal pracujący komputer czy świecąca na czerwono myszka przy komputerze chwyciły ją za serce. Łóżko z ciemną pościelą, pod którą spał na plecach chłopak o czarnych włosach przyklejonych teraz do czoła. Dziewczyna ruszyła w jego kierunku na sztywnych nogach i zatrzymała się przyglądając jego śpiącej twarzy, która po chwili stała się niewyraźna przez łzy, jakie napłynęły jej do oczu. Zamrugała szybko odpędzając je i przysiadła ostrożnie na łóżku, tak by go nie obudzić.
— Tak krótko było nam dane być ze sobą. — szepnęła prześlizgując się wzrokiem po jego lekko rozchylonych ustach, rzęsach przyklejonych do policzka i brwiach, które marszczyły się przez sen. Oddychał spokojnie i cicho, prawą rękę położył na swojej klatce a ona unosiła się i opadała miarowo.
Maru zaszlochała raz wyciągając dłoń chcąc dotknąć ręki chłopaka, ale cofnęła ją szybko.
— Jak ja mogłam ciebie zapomnieć? — mruknęła ocierając łzy.
Faktycznie, przez wojnę nie byli ze sobą długo. Chwile po tym, jak Namukoto wyznał jej, że wie jakimi uczuciami darzy go Maru i jej nie odtrącił, wybuchła wojna, a potem Livid rzuciła czar na dwie planety. Nawet to nie przypominało prawdziwego związku, tylko dwa razy się pocałowali, potem nie było na nic czasu.
Maru opuściła głowę i oddychała głęboko by się uspokoić. Spojrzała jeszcze raz na niego i nachyliła się, by pogładzić go po policzku. Uśmiechnęła się lekko do siebie i już miała cofać dłoń, gdy nagle chłopak otworzył oczy.
Maru krzyknęła i odskoczyła to tyłu. Nogi jej się poplątały i się przewróciła. Namukoto już siedział na łóżku z miną wyrażającą kompletne zaskoczenie.
— Kim jesteś? — spytał ledwo wypowiadając słowa. Maru odzyskawszy władzę w nogach poderwała się, odwróciła na pięcie i popędziła do okna, którym tu weszła. Namukoto jednak nie dał za wygraną. Zerwał się z łóżka i pobiegł za nią. Był wyższy i miał dłuższe nogi więc gdy Maru już przełaziła przez okno, chłopak wychylił się i złapał ją za rękę.
— Puść mnie proszę — błagała stojąc już pewnie na balkonie i teraz wyrywając się Koto. Jej policzki lśniły na niebiesko.
— Jak się tu dostałaś?! — Trzymał ją mocno ciągnąc do siebie, ale Maru nie się poddawała. Kątem oka zobaczyła jak po parapecie idzie Angulis, co oznaczało, że Koto musiał dostrzec jej rogi. Nie pomyliła się, chłopak wytrzeszczył oczy i puścił dziewczynę wskazując przerażony na jej głowę. Maru za nim złapała równowagę grzmotnęła o barierkę czując ból jakby jej kręgosłup pękł na dwoje.
— Ja cię kojarzę. — wyszeptał chłopak, ale do Maru nie docierało nic prócz bólu. Zagryzając wargę ruszyła chwiejnie do rynny, po której zjechała na trzecie piętro. Uciekała dalej, zapewne odprowadzana wzrokiem zaskoczonego chłopaka, który nie mógł sobie przypomnieć skąd ją kojarzył.

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSWhere stories live. Discover now