Wróciłam do mieszkania i tam poczekałam na Yaku, który przyjechał pół godziny później. Zeszłam do niego, nie chcąc go wprowadzać do mieszkania, w którym śmierdziało zgniłym mięsem i przywitałam się radośnie.
— Trochę mi głupio, wiesz. — zaczął na wstępie, a ja odczułam, że przygotowywał sobie mowę, którą mnie przywita. — mam wrażenie, że jestem strasznie nachalny. Pewnie masz swoje życie, a ja ci się tak zwalam na głowę.
— Yaku... — przerwałam mu patrząc się na niego wymownie. — przestań.
— Chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
— Pogadamy o tym, jak wrócimy, co?
— Czemu?
— Może to, co nas dziś spotka, wcale nie będzie takie wesołe. Na Motus nigdy nic nie wiadomo.
— Mówisz? — Yaku lekko się zdenerwował.
— Nie cykaj się. — trąciłam go w ramie, by rozładować jego spięcie. — żartowałam.
Yaku skrzywił się nie wierząc, że dał się tak złapać. Parsknęłam śmiechem i otworzyłam portal.
Przeszliśmy przez niego szybciej niż za pierwszym razem, bo Yaku zdawał się odważniejszy. Ponownie przeniosłam nas na Klif Tworzenia, ale tym razem nie zawołałam Vivida. Wpierw chciałam pogadać.
— Siadaj, Vivid je, potem do nas przyjdzie.
— Rozumiem. — mruknął chłopak i usiadł obok mnie na trawie. Siedziałam w siadzie skrzyżnym i zrywałam źdźbła trawy milcząc i nagle czując na karku jego wzrok, przez co speszyłam się. Gęsia skórka stała się tak uciążliwa, że musiałam podrapać się po karku, co Yaku od razu wykorzystał:
— Czemu właściwie, masz na kręgosłupie te łuski?
— Są dwa rodzaje osób ucieleśnionych. Pierwotni, którzy pochodzą z Motus, oraz ci, którzy setki lat temu przeszli na Ziemię i rozpoczęli populację ludzi ucieleśnionych na Ziemi. Jeden i drugi typ ludzi to Astralni, ale mają skromne różnice. Na Ziemi Emocja ucieleśniona ma tę samą płeć co człowiek, a na Motus jest na odwrót. W momencie, gdy na Ziemi Emocja jest innej płci niż jej właściciel może to sugerować o jej orientacji, tak samo jest na Motus. Ta sama płeć Emocji co człowiek na Motus, równa się z odmienną orientacją.
— Faktycznie tak jest?
— Tak. Znałam ludzi, którzy mieli Emocje tej samej płci i pochodzili z Motus.
— I co byli homo?
— Owszem i byli parą.
— Już nie są?
— Jeden z nich nie żyje.
— Wybacz, Jezu nie powinienem był pytać. — Yaku zaczerwienił się i spuścił głowę.
— Nie przejmuj się, skąd mogłeś wiedzieć.
Choćby stąd, że był na jego pogrzebie? — wtrącił kąśliwie Vivid. Zmusiłam się, by nic mu nie odpowiedzieć i ciągnęłam dalej.
— Wróćmy do naszego tematu, bo trochę zobaczyłam. Osoby ucieleśnione na Motus, mają w swoim wyglądzie lub posiadają jakąś szczególną umiejętność. Zostają obdarowani przez swoje Emocje. Ja otrzymałam od Vivida w momencie ucieleśnienia łuski, inni mają skrzydła, rogi czy cokolwiek innego.
— A coś one potrafią?
— Raczej nie. Jedynie są mocno wrażliwe na dotyk.
Chyba szczególny dotyk. Czemu mu nie mówisz wszystkiego?
Błagam przymknij się.
— A jakie są w dotyku?
— Przecież miałeś okazje. — uśmiechnęłam się do niego zadziornie przypominają mu jego wybuch podczas kręcenia sceny. Yaku cmoknął i znów się zmieszał.
— Oj, nie przypominaj mi tego, proszę. Nadal mam wyrzuty sumienia.
— Śmiało. — mruknęłam odwracając się do niego tyłem, pytając siebie jednocześnie po raz setny, co ja do jasnej cholery wyprawiam. Przecież ja zejdę na zawał, gdy mnie tylko muśnie placami.
— Kurczę, mam zimne ręce. — Yaku potarł dłonie rozgrzewając je, a ja pochyliłam głowę odgarniając włosy. Zamknęłam oczy panicznie bojąc się momentu, który nadszedł sekundę później. Drgnęłam czując jak cały mój mózg robi fikołka. Osobliwości, myślałam, że mnie tylko dotknie, a on dwoma palcami potarł je z góry na dół przyprawiając mnie o stan śmierci emocjonalnej. Drgnęłam zaśmiałam się i uciekłam od jego dotyku nie mogąc go znieść. Przypomniał mi się każdy moment, gdy mnie dotykał po łuskach. Zwłaszcza w momencie, gdy mnie fizycznie naprawiał w tę noc, gdy opowiedziałam mu co przeszłam w psychiatryku. Kiedyś nie rozumiałam co we mnie wywoływał dotykiem. Teraz byłam świadoma aż za bardzo, dlatego więc odsunęłam się czym prędzej.
— Zabolało cię? — spytał zmartwiony, gdy odwróciłam się ku niemu.
— Nie. — zaśmiałam się ruszając ramionami, by pozbyć się tego szczególnego uczucia, jakie we mnie wywołał.
— Tak szybko uciekłaś. Myślałem, że zabolało.
— Nic mi nie jest.
— Jakie to jest uczucie? Jezu, nie mogę sobie wyobrazić jak to jest mieć łuski.
Spojrzałam na niego zastanawiając się jak mu najprościej opisać uczucie, które czułam, gdy mnie dotknął i dotykał w przeszłości.
— Całował cię ktoś kiedyś w ucho? — spytałam bezpośrednio, a chłopak drgnął nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.
Tak, Livid, całował. Sama to robiłaś.
Przypominając mi o tym, wcale mi nie pomagasz. Pamiętam każdą sekundę, gdy byłam z nim sam na sam, Vivid.
Yaku parsknął śmiechem i ukrył twarz w dłoniach.
— Trochę niezręcznie. Nie powinienem był...
— Pytasz to ci odpowiadam. — wzruszyłam ramionami. Chrząknęłam widzą, że czas zmienić temat i powiedziałam:
— Może gdzieś polecimy? Masz ochotę?
— W sensie znów na Vividzie?
— Tak, ale teraz polecimy dalej. Pokażę ci miejsce, gdzie ci kapcie spadną. — zachichotałam wstając.
— No w sumie, ciekawość jest silniejsza od strachu, co?
— To z pewnością.
Pięć minut później Vivid wylądował na klifie tuż przy ścianie. Podeszłam do niego, a za mną poczłapał Yaku. Za nim jednak weszłam na grzbiet smoka, z torby przy siodle wyjęłam miecz i przypięłam sobie go do pasa. Dołożyłam dwa sztylety na przedramionach oraz łuk na plecy.
— Ponoć jest tu bezpiecznie. — mruknął Yaku obserwując mnie bacznie.
— To nawyk, zawsze, gdy opuszczam Aurum się uzbrajam. Na Ziemi też jak idziesz w dzicz, to bierzesz strzelbę, nie?
— Niby tak.
— No właśnie. Wskakuj. — ponagliłam go, sama siedząc już z przodu siodła. Yaku z moją pomocą wdrapał się na Vivida i objął mnie w pasie, nadal z całej siły.
— Tym razem też będzie tak szybko? — spytał cienkim głosikiem.
— Nie, teraz lecimy prosto w chmury. Dawaj Vivid, lecimy! — poklepałam go po szyi, a smok mruknął coś basowo i ruszył do przodu. Skoczył w galop i trzema susami dopadł krawędzi skalnej, od której się odbił i uniósł nas w górę wprost do pojawiających się gwiazd. Wiatr chłostał nam włosy jak zawsze, a ja byłam zajęta sprawdzaniem, czy wszystko jest jak należy. Trudniej było, gdy Yaku oplatał mnie całymi dłońmi, ale musiałam sprawdzić, czy siodło dobrze leży i czy żaden rzemyk się nie odpiął. Usatysfakcjonowana usiadłam prosto i powiedziałam:
— Zbliżamy się do gór. Może ci się trudniej oddychać, bo powietrze jest rozrzedzone.
— O Boże! A jak mi się w głowie zakręci?!
— Oddychaj wolno i nie panikuj. Jesteś cały czas bezpieczny, zapewniam.
Vivid wiedząc, że Yaku może naprawdę źle znieść takie warunki bez przygotowania, leciał jak najniżej się dało, prawie muskając szczyt góry brzuchem, a gdy minęliśmy łańcuch gór obniżył natychmiast lot.
— Żyjesz?
— Yhm... — mruknął opierając czoło o moje plecy.
— Już po najgorszym teraz lecimy w dół. Podziwiaj okolicę.
Yaku złapawszy łyk świeżego pełnego tlenu powietrza wyprostował się i rozejrzał. Vivid specjalnie leciał wolno, by chłopak mógł się przyjrzeć wioskom, rzeczkom i lasom.
— A co tam się stało? — spytał w pewnym momencie wskazując ostrożnie martwy las. Czując wyrzuty sumienia zagryzłam wargę, ale odpowiedziałam mu:
— Na Motus żyje stworzenie, które jest i rośliną i zwierzęciem. Są ogromne, a gdy umierają, cały las umiera wraz z nimi.
— To straszne.
— Dlatego lecimy gdzie indziej.
— Co to za miejsce?
— Jedyne jezioro na tej plancie, które znajduje się na szczycie góry.
— Co? Jak to jest geograficznie możliwe?
— Tutaj wszystko jest możliwe. — zaśmiałam się i nakazałam Vividowi przyspieszyć.
YOU ARE READING
*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUS
FantasyMinęło półtora roku od wydarzeń w części drugiej. Livid została zupełnie sama. Nikt jej nie pamięta. Szuka rozwiązania jak przywrócić przyjaciołom to co im odebrała. Nigdy nie sądziła, że taki akt odwagi prawi, że będzie taka samotna. Okazuje się t...