ROZDZIAŁ 56. POZBYĆ SIĘ NIENAWIŚCI

32 5 2
                                    


— Przepraszam, to ty jesteś Alex? — młody chłopak wyrósł przed nimi tak gwałtownie, że Alex wraz z jej współlokatorką Kate cofnęły się dwa kroki.
— Emm, tak to ja.
— Miałem ci to przekazać. — rzekł chłopak, uśmiechając się i wręczając Alex wielki bukiet peoni. Alex przejęła bukiet, bo nie miała innego wyjścia. Chłopak wepchnął go jej w ręce bez sprzeciwu.
— Od kogo to? — spytała świdrując go wzrokiem.
— Ja tylko dostarczam. Miłego dnia. — Odwrócił się i odszedł.
— Wiesz, jak tak dalej pójdzie to będziemy musiały otworzyć kwiaciarnie. Nie da się spać przy zapachu tych peoni. — powiedziała Kate lustrując Alex i kwiaty.
— Jakbym wiedziała od kogo to bym mu napisała, żeby dał sobie spokój.
— Yhm, jasne...
Alex nie odpowiedziała nic na swoją obronę, bo właśnie dostrzegła karteczkę przyczepioną do wstążki. Przystanęła na środku korytarza i przeczytała:
— „Dla mojej gwiazdki z nieba".
— Co? — Kate zajrzała jej przez ramie.
— Nie nic, chodźmy do pokoju.
Dziesięć minut później Alex odstawiła kwiaty na biurko, przesuwając trzy inne wazony i usiadła na łóżku gapiąc się w przestrzeń. Kto mógłby wysyłać jej te liściki?
— Alex? Jesteś jeszcze ze mną czy odpłynęłaś myślami w kierunku cichego wielbiciela? — Kate pomachała jej przed twarzą, na co blondynka drgnęła.
— Idę się przejść. — powiedziała, wzięła lekką kurtkę i wyszła z pokoju. Musiała pomyśleć, bez wścibskich docinek od strony Kate.
Zeszła na dół, wyminęła kilkoro dopiero co wchodzących do środka studentów i wyszła na zewnątrz. Nie było zimno, ale dla własnego samopoczucia otuliła się szczelniej cienką kurtką i ruszyła między budynki Uniwersytetu. Poszła nad staw gdzie zawsze pełno było ptactwa wodnego, a mało uczniów. Nad wodą było chłodniej, ale nie przejęła się tym. Szła wzdłuż brzegu stawu mijając studentów i totalnie ich ignorując. Podejrzewała kto mógł przysłać jej tyle kwiatów, ale nie chciała tego przed sobą przyznać. Wkurzało ją to, że nie rozumiał co znaczy „nie", nie dawał jej spokoju. Non stop był w jej życiu, raz jako kochanek, a raz jako cichy wielbiciel. Zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, był kompletnie innym człowiekiem. Może i był czuły, wysyłał urocze wiadomości czy przysyłał kwiaty, nie zmieniało to jednak faktu, że dotknął ją bez pozwolenia, a na to Alex nie potrafiła znaleźć usprawiedliwienia. Mimo że jej się podobał i pociągał w jakimś stopniu to tak podłego zachowania nie potrafiła wybaczyć. Te wiadomości i kwiaty trwały za długo i Alex liczyła, że w końcu dostanie szanse, by mu dać do zrozumienia, że on nie ma absolutnie żadnych szans.
Spacerowała dalej słuchając szumu wody i cichych rozmów ptaków. W pewnym momencie między krzakami przemknął jakiś cień, Alex instynktownie spojrzała w tamtym kierunku, ale gdy zobaczyła rude futerko odetchnęła i ruszyła dalej. Zwykła wiewiórka.
Jednak Alex bardziej nienawidziła siebie niż Teniego. Głównie z tego względu, że każdy kwiatek, każda wiadomość przyprawiały ją o skurcz w żołądku, który nie miał nic wspólnego z nienawiścią. Ten paradoks tak doprowadzał Alex to pasji. Że nadal po tym, co jej zrobił on jej się podobał.
Nagle zatrzymała się. Wzrok utkwiła w końcu drogi, a serce przyspieszyło bicie. To nie była wiewiórka. Na środku chodnika, oświetlony ciepłym żółtym światłem siedział wielki lis. Gapił się na Alex i wyraźnie na coś czekał. Blondyna rozejrzała się, ale nie dostrzegła nikogo. W pierwszej chwili sądziła, że już jest na tyle późno, że studenci poszli do swoich akademików. Potem dotarło do niej, że jeśli chodzi o jakiekolwiek uczelnie, studenci nigdy nie spali, a dookoła nie było dosłownie nikogo.
To Emocja, powiedziała do siebie w myślach i przełknęła ślinę. Odwróciła się i już chciała odjeść, gdy lis ją zawołał.
— Nie odchodź, proszę.

Dogonił ją w dwóch susach, a gdy się zrównał z Alex, dziewczyna obrzuciła go nieufnym spojrzeniem.
— Czego chcesz?
— Porozmawiać.
— Ze mną? Kim jesteś?
— Vulpis.
Alex zmarszczyła brwi.
— Skąd ja zam to imię?
— Usiądźmy na chwilę, proszę. — rzekł lis i wskoczył na ławkę.
— Wiesz, że to bardzo niegrzeczne tak bez pytania zabierać ludzi do swoich światów.
— Doskonale się z tobą zgadzam, ale serce, z którego pochodzę już nie wie co robić.
— Czyj jesteś?

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSDonde viven las historias. Descúbrelo ahora